Polska skrzydłowymi stoi. Niesamowite, jak w ostatnich latach przeterminowało się to hasło. Z roku na rok dostajemy kolejne potwierdzenia, że w naszym kraju zwyczajnie nie rodzą się błyskotliwi boczni pomocnicy. Tak jak ostatnio wypłynęło kilku niezłych ofensywnych (Kapustka, Lipski), tak na flance bryndza jest niebywała. Aż chcielibyśmy wpuścić do rankingu trochę świeżej krwi, ale zrozumcie i wybaczcie – zwyczajnie nie ma z czego. Ani Legia, ani Lech, ani Wisła, ani Lechia nic w tej kwestii nie wniosły, a taki Mazek grał za krótko. Cała dziesiątka to więc nazwiska zgrane i oklepane.
Ranking wygrywa Grosicki – co do tego nie ma dyskusji. „Grosik” wciąż nie ma żelaznego składu w Rennes, przez pół wiosny nie mógł grać z powodu złamanej ręki (ostatecznie zaliczył trzy asysty), ale jesień należała już do niego. Nawet jako rezerwowy jest do bólu efektywny (najlepszy dżoker w Ligue 1). Swoją świetną dyspozycję potwierdził też przede wszystkim w kadrze i dziś chyba nawet najbardziej krytyczni przeciwnicy Grosickiego nie podważą jego pozycji w reprezentacji. Na drugą flankę wystawiamy natomiast Rybusa, który powoli żegna się z Czeczenią, ale robi to w przyzwoitym stylu. Wiosną zaliczył co prawda tylko cztery asysty, ale wtedy kilkakrotnie testowano go na lewej obronie. Jesienią było podobnie, ale wynik już pokaźniejszy – 19 meczów, 5 goli i 3 asysty. No i może bez błysku, ale jednak – regularna gra w kadrze.
Trzecie miejsce? Tu mieliśmy dylemat. Pawłowski zaliczył świetną wiosnę, przeciętną jesień, ale akurat jego trudno obwiniać o beznadziejną dyspozycję Lecha. Za jego plecami – po ciężkich dylematach i przy ostrym bólu głowy – wystawiamy Błaszczykowskiego, który niestety z powodów zdrowotnych chyba zaczyna przechodzić na drugą stronę rzeki. Mimo to Kuba wystąpił w siedmiu meczach kadry, wykręcił 10 spotkań w Fiorentinie (1 gol, 2 asysty) i 17 w Borussii (0 goli, 2 asysty). Liczby fatalne, często wchodził jedynie na końcówki, ale – ujmując to eufemistycznie – BVB i Fiorentina to nie Łęczna, gdzie niezmiennie bryluje piąty Bonin.
Szóste miejsce? To już dowód na mizerię na tej pozycji. Sami się sobie dziwimy, ale nikt nie zasłużył na tę lokatę bardziej niż Kucharczyk. Tak, zwykle nie da się patrzeć na jego grę. Tak, facet nie wygląda nawet na piłkarza, bardziej lekkoatletę. Liczb mu jednak nikt nie zabierze – 30 meczów, 6 goli, 7 asyst jesienią, a wiosną w samej lidze potrafił ukłuć 5 razy. Nie ma szału, ale… kto ma go wyprzedzić? Kupisz z Serie B czy Wszołek, który nie może sobie wywalczyć miejsca w Hellas? Jeżeli już, to od biedy ten pierwszy, który solidnie odnajduje się w Brescii (21 meczów, 5 goli, 3 asysty). Ranking zamykają Frączczak, dla którego uniwersalność – chłop może nawet grać na bramce – bywa przekleństwem, a bywa błogosławieństwem oraz Makuszewski, który ma za sobą kiepściutki rok. Co bardziej niepokojące, kiedy ostatnio o tym napisaliśmy w którymś tekście – a takie są przecież fakty – „Maki”, z pozoru sympatyczny gość, obraził się jak 15-letnia dziewczynka, której ktoś powiedział, że źle dobrała makijaż. To tylko świadczy, że rozwój mentalny przebiega na równi z rozwojem sportowym.