Niewolnicy rocznej tabeli. To nic więcej niż ciekawostka

Antoni Figlewicz

31 grudnia 2025, 20:27 • 6 min czytania 0

Ostatni dzień roku to ostatni dzień przywoływania rocznej tabeli Ekstraklasy i dyskusji o tym, co przedstawia. Że Legia słabiutka, że Widzew cienki, że Lechia i Korona zaskakująco wysoko, a Raków zasłużenie na szczycie. To jednak nic więcej niż ciekawostka, z której nie powinno się raczej wyciągać żadnych wniosków. Może poza tymi, że bardziej spójna relacja łączy obie rundy poszczególnych sezonów, a nie poszczególnych lat.

Niewolnicy rocznej tabeli. To nic więcej niż ciekawostka
Reklama

Kiedyś napisałem podobny tekst o wynikach sparingów, które nie wpływają na wyniki osiągane w lidze. Niby oczywistość, ale chciałem sprawdzić, czy chłopski rozum idzie tu w parze z faktycznym rozumem. Posłużyłem się wówczas pojęciem korelacji i obliczałem współczynnik korelacji Pearsona zestawiając ze sobą średnią punktów uzyskiwanych na mecz przez drużyny w spotkaniach towarzyskich przed każdą z rund sezonu oraz średnią punktów uzyskiwaną już w zmaganiach ligowych w danej rundzie.

Sparingi a liga. Związku między wynikami nie ustalono [CZYTAJ WIĘCEJ]

Reklama

Może trochę pogmatwane, ale efekty były całkiem sensowne, więc pod koniec roku uznałem, że warto całą procedurę powtórzyć. Tym razem na warsztat wjechała tabela roczna, czyli twór łączący ze sobą rundę wiosenną poprzedniego sezonu z rundą jesienną sezonu bieżącego. Sprawdziłem de facto, czy zachodzi jakaś korelacja pomiędzy wynikami osiąganymi w lidze przez zespoły Ekstraklasy od stycznia do czerwca i od lipca do grudnia tego samego roku.

Wnioski? Zostawię na koniec, choć mogą wam się wydać wówczas całkiem oczywiste.

Rok a sezon. Oba składają się z… różnych połówek

Żeby było jasne – artykuł ten nie powstał na potrzeby wybielenia Legii Warszawa. Nie, w pompie mam, co sądzicie o ekipie ze stolicy, a fakty są takie, że gra ona beznadziejnie przez cały rok i nic jej nie broni. Zagadnienie omówione niżej dotyczy tu bardziej wskazania, że wiosenne wyniki z poprzedniego sezonu nie są żadną zapowiedzią wyników osiąganych na początku kolejnej kampanii ligowej.

Badany okres? Przyjąłem sobie pięć ostatnich lat. Po pierwsze pandemia, po drugie poszerzenie Ekstraklasy do osiemnastu zespołów. Próbka badawcza? Wszystkie zespoły będące aktualnie w stawce najwyższego poziomu ligowego, ale bez beniaminków. Uciąłem w ten sposób genialny popis Śląska z roku 2024, idealny do pokazania, że w ciągu roku może stać się naprawdę wiele – pamiętamy, dziesięć punktów na jesień, ale już nie będę wrocławian katował. I dałem sobie szansę na to, że znajdę jakąś korelację dzięki trzymaniu się w obliczeniach głównie stałych bywalców naszej ligi. Takich, których powinna cechować względna stabilność.

Powinna, bo sami wiecie, jak to bywa. Zresztą często zauważamy ekipy o różnym potencjale będące w podobnym położeniu po jednej z rund. Na ten moment doskonałym przykładem mogą być Bruk-Bet Termalika i Legia, drużyny z dna ligowej tabeli. Ekipie Marcina Brosza zwiastuje się raczej finisz pod kreską, więc także nie najlepszą rundę wiosenną, to nie będzie zaskoczenie.

Z drugiej strony wspomniana Legia – trudno wyobrazić sobie scenariusz z jej spadkiem do I ligi, słaba jesień może być tu akurat zapowiedzią odbicia na wiosnę. Wielu jasno wskazuje, że warszawiacy nie będą dalej grali tak źle.

Oba te zespoły zgromadziły tyle samo punktów, ale trudno spodziewać się, że w kolejnym roku oba będą grały i punktowały podobnie jak jesienią. Chociaż…

Legia ma po rundzie jesiennej tyle samo punktów co Bruk-Bet

Wiosna bliska jesieni, ale nie odwrotnie

„Bliska” jest tu pewnym nadużyciem, ale musicie mi wybaczyć. W takim śródtytule najłatwiej zawrzeć myśl, która przyświeca temu tekstowi. O niej jednak za chwilę, teraz fragment teoretyczny, wyjątkowo zbliżony do tego, którym posłużyłem się w czerwcu przy tłumaczeniu metody w ocenie wpływu wyników sparingów na wyniki w lidze.

Współczynnik korelacji Pearsona – współczynnik określający poziom zależności pomiędzy zmiennymi. Prościej – pozwala on ocenić, jak bardzo jedna zmienna może być zbieżna na inną (w tym wypadku punkty zdobyte wiosną z punktami zdobytymi jesienią). Współczynnik ten przyjmuje wartości w przedziale od -1 do 1, a im bliżej wartości skrajnych, tym większa jest korelacja między zmiennymi. Im bliżej zera, tym korelacja mniejsza. Zwykle już pomiędzy -0,5 i 0,5 mówimy o faktycznym braku korelacji.

Na tym będziemy pracować, matematyków i fizyków proszę o przymknięcie oka na jakieś uproszczenia, wszystko jest tu kwestią szukania konsensusu, który trzeba przyjąć pisząc de facto o piłce.

Teraz konkrety – zdobycz punktowa w rundzie wiosennej poprzedniego sezonu nie pozostaje w korelacji z rezultatami osiąganymi przez dany klub jesienią kolejnego sezonu. Tabela roczna jest zatem jak niektóre mecze, tabelą dwóch połów. W utrzymywaniu formy z końcówki wcześniejszego sezonu w ostatnich latach celował przede wszystkim Raków Częstochowa, który po dobrej wiośnie trzykrotnie zaliczał równie dobrą jesień.

Lech Poznań dwukrotnie kończył rok z przytupem po słabej wiośnie – to w ogóle fajne przykłady, bo słaba wiosna sezonu poprzedniego była w obu tych przypadkach preludium do mistrzostwa Polski. Za mało, by mówić o „zasadzie Kolejorza”, ale to fajna ciekawostka. Powtarzalność jest bowiem w Ekstraklasie towarem deficytowym i potrafią ją osiągnąć tylko wybrani.

Współczynnik korelacji Pearsona: 0,1971 (właściwie brak korelacji)

Na wykres naniosłem jeszcze kilku „całorocznych słabeuszy” – Widzew z 2023 roku oraz Jagiellonię i Zagłębie z 2022 roku. I ekipę Piasta, która… wiosną budziła się do życia, a jesienią traciła liście. Dwukrotnie, bo potem dwa razy lądowała w tej części wykresu, którą oznaczyłem opisem „słaba wiosna, słaba jesień”. Daniel Myśliwiec zrobi pewnie wszystko, żeby nie załapać się do tej kategorii po raz trzeci z rzędu – teoretycznie wystarczy mu do tego 25 punktów w nowym roku.

Wówczas runda jesienna nowego sezonu nie będzie już grała tak wielkiej roli. A i utrzymanie będzie pewne.

Słowo jeszcze o tych czterech segmentach wyznaczonych na grafice powyżej zielonymi liniami. Owe linie powstały po naniesieniu na wykres średniej punktowej ekstraklasowiczów na wiosnę (24,02, pionowa prosta) i jesień (26,18, pozioma prosta).

Każda runda to inna historia? Na to wygląda

Podobny wykres stworzyłem dla piłkarskiego kalendarza, w którym rok w Polsce zaczyna się 1 lipca, a kończy 30 czerwca. W ten sposób można pokazać, że większa korelacja występuje pomiędzy rundami danego sezonu, a nie danego roku. Nie to, że jej współczynnik zwalił mnie z nóg, oj nie. Ale różnica jest zauważalna, bowiem wykres przygotowałem dokładnie na tej samej zasadzie.

Współczynnik korelacji Pearsona: 0, 2890 (bardzo, bardzo słaba korelacja)

Jeśli więc szukać w ostatnich latach jakiejś spójności, powtarzalności, stałej formy to tylko i wyłącznie w ujęciu sezonowym, a nie rocznym. Letnie przebudowy składów w naszych klubach potrafią zmienić więcej niż te zimowe, a wówczas różnice między wiosną i jesienią danego roku powodują, że trudno zauważyć jakąkolwiek nić wiążącą końcówkę sezonu poprzedniego z początkiem nowego.

Do tego się to z grubsza sprowadza, właściwie sezon po sezonie możemy się spodziewać niespodziewanego. Nowy sezon – nowy klub, choć z nazwy ten sam. Uporządkowania brak, stabilne wyjątki pozostają stabilnymi wyjątkami. Nagle odpala Zagłębie Lubin, nagle Jagiellonia robi mistrzostwo Polski, nagle Śląsk spada z ligi, a Lech po słabej wiośnie rozpoczyna marsz po tytuł. Raków wykręcając trzy doskonałe wyniki roczne, sezon kończył na szczycie tabeli tylko raz.

Ot, nasza Ekstraklasa. I magia tabeli rocznej, która w gruncie rzeczy znaczy niewiele.

CZYTAJ WIĘCEJ O POLSKIEJ PIŁCE NA WESZŁO:

Fot. Newspix

0 komentarzy

Wolałby pewnie opowiadać komuś głupi sen Davida Beckhama o, dajmy na to, porcelanowych krasnalach, niż relacjonować wyjątkowo nudny remis w meczu o pietruszkę. Ostatecznie i tak lubi i zrobi oba, ale sport to przede wszystkim ciekawe historie. Futbol traktuje jak towar rozrywkowy - jeśli nie budzi emocji, to znaczy, że ktoś tu oszukuje i jego, i siebie. Poza piłką kolarstwo, snooker, tenis ziemny i wszystko, w co w życiu zagrał. Może i nie ma żadnych sportowych sukcesów, ale kiedyś na dniu sąsiada wygrał tekturowego konia. W wolnym czasie głośno fałszuje na ulicy, ale już dawno przestał się tego wstydzić.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama