Układ Klichocentryczny. Cracovia krąży wokół niego

Szymon Janczyk

22 grudnia 2025, 14:03 • 8 min czytania 5

Polska Ekstraklasa może rozwijać się w imponującym tempie, bić transferowe rekordy i odważnie zasadzać się na dziesiątkę najlepszych lig w Europie. W tym samym czasie o najwyższe cele może w niej walczyć zespół, który wyczekiwanego lidera znalazł w trzydziestopięciolatku.

Układ Klichocentryczny. Cracovia krąży wokół niego
Reklama

To artykuł z cyklu naszych podsumowań rundy jesiennej w Ekstraklasie. Codziennie publikujemy teksty o dwóch kolejnych klubach, począwszy od tych zajmujących najniższe miejsca w tabeli.

Łatwo byłoby rzucić w tym miejscu, że nie należy patrzeć na wiek, lecz na jakość. Tylko ilu trzydziestopięcioletnich zawodników byłoby w stanie pełnić centralną rolę w zespole, rozprowadzać ataki, kierować pressingiem, najczęściej odzyskiwać piłkę? Niewielu, to zarezerwowane dla elity. Mateusz Klich to właśnie zawodnik elitarny. Żaden inny transfer nie wywarł na Cracovię takiego wpływu, co samo w sobie mówi wiele, gdy przebudowałeś większość składu.

Reklama

Ekstraklasa. Podsumowanie jesieni 2025/2026 – Cracovia

Mateusz Klich od razu został liderem Cracovii. Jak do tego doszło?

Cztery z dziesięciu — tyle nazwisk na liście najczęściej grających piłkarzy Cracovii w poprzednim sezonie pokrywa się z obecnym. Właściwie w każdej formacji pojawiły się nowe postaci, lecz kluczowy był ruch, który był dopiero szóstym w kolejności i na dobre zaczął grać, gdy w kalendarzu zmienialiśmy powoli sierpień na wrzesień. Gdy nominowałem Mateusza Klicha do jedenastki rundy jesiennej, mnóstwo osób oburzało się na taki wybór. Fakt, jest on kontrowersyjny. Fakt, Klich miał bezpośredni udział tylko przy dwóch golach Cracovii (asysta i asysta drugiego stopnia).

Tyle że — zaglądając w bebechy — okaże się, że świetna przez większość rundy drużyna Luki Elsnera krążyła wokół doświadczonego środkowego pomocnika. Mateusz Klich bardzo szybko odstawił swoich kumpli z zespołu w zasadzie na każdym polu. Klasyfikacja wewnętrzna wygląda tak:

  • liczba podań — najwięcej,
  • kluczowe podania — drugie miejsce,
  • odzyskane piłki — najwięcej,
  • odbiory — trzecie miejsce,
  • skoki pressingowe — najwięcej,
  • rajdy z piłką — najwięcej,
  • podania w tercję ataku — najwięcej.

Natomiast gdyby chodziło tylko o klasyfikację wewnętrzną, nie robiłbym takiego hałasu wokół Klicha. Tak, wybranie go do najlepszych w lidze musi wzbudzać dyskusję, natomiast argumenty są więcej niż solidne. Bo gdy porównamy zawodnika Cracovii do kolegów, którzy poruszają się w podobnych strefach boiska, okaże się, że:

  • nikt nie podawał piłki częściej niż on (64,6 podań/90 minut według Hudl StatsBomb),
  • tylko tercet pomocników Legii Warszawa częściej zakładał pressing,
  • tylko dwóch środkowych pomocników notowało więcej podań, dryblingów lub wejść z piłką w ostatnią tercję,
  • jedynie czterech zawodników częściej odzyskiwało piłkę.

Wiem, to sporo liczb, na które niektórzy patrzą krzywo, bo najbardziej liczą się bramki oraz asysty. W porządku, spróbujmy unaocznić to, jak dobrą robotę wykonuje Mateusz Klich. Tu, przykładowo, dokładna mapa miejsc, w których pomocnik Cracovii odbierał piłkę rywalom.

Tu, dla odmiany, zwykła mapa kluczowych podań, czyli asyst przy strzałach. Jedyna asysta Klicha w sezonie była małym dziełem sztuki, prostopadłe zagranie do Filipa Stojilkovicia było genialne. Natomiast kilka mniej spektakularnych zagrań też mogło przynieść Cracovii bramkę.

Na ocenie Mateusza Klicha cieniem kładą się wyniki zespołu. Tkwi w tym mały paradoks, bo jeśli ktoś może nadać drużynie nowy sznyt, to będzie to właśnie były reprezentant Polski.

Cracovia od lat nie miała takiego piłkarza jak Mateusz Klich. To rewolucyjny transfer

Skąd tak odważne stwierdzenia, tezy? Sprawa dość prosta — takiego piłkarza Cracovia po prostu nie miała. Hudl StatsBomb, który zbiera dane na temat Ekstraklasy już szósty sezon, wskazuje, że w pięciu poprzednich nie było w tym klubie zawodnika, który tak często brałby się za rozgrywanie piłki. Mateusz Klich zalicza średnio sześćdziesiąt pięć podań w meczu, nikt w poprzednich latach nie przebił pięćdziesięciu.

Żaden piłkarz Cracovii w ostatnim pięcioleciu nie notował tylu podań w okolice pola karnego rywala.

Żaden piłkarz Cracovii w ostatnim pięcioleciu tak często nie brał piłki na siebie, próbując zbliżyć się do bramki przeciwnika.

Nawet w pressingu nikt, kto zakładał pasiastą koszulkę, nie zbliżył się do poziomu, który prezentuje 35-latek z Tarnowa.

Cracovia miewała w swoich szeregach piłkarzy gwarantujących liczby, wielkie talenty, potencjalnych kozaków. Pytanie, czy którykolwiek z nich mógł w tak dobitny sposób zdefiniować grę całego zespołu? Jeśli ktoś narzekał na to, że Cracovia ogranicza się do kreowania przestrzeni Filipowi Stojilkoviciowi, co w pewnym momencie przestało wystarczać na Ekstraklasę, Klich to szansa na większą rozmaitość, wszechstronność ataków.

Po prawdzie to dla niego samego rola, w której jest stawiany, jest pewną nowością. W najlepszym przypadku — powrotem do przeszłości, ale to bardzo odległej przeszłości. W Cracovii nie tylko notował 64,9 podań w przeliczeniu na 90 minut, lecz też 22 z nich słał do przodu, przed siebie. Takiego wyniku nie zaliczył od sezonu w Eredivisie, w którym wypracował dwucyfrową liczbę bramek dla Twente Enschede.

Mateusz Klich na tle kolegów po fachu – więcej skoków pressingowych, mniej strat, więcej przewidywanych asyst, większy wpływ na szanse bramkowe poprzez podania. Wad praktycznie nie ma.

W MLS, która uchodzi za ligę człapaków, bardzo zróżnicowaną i rozjechaną pod względem intensywności gry, miewał wyniki sporo niższe (czternaście podań do przodu w dwóch sezonach, osiemnaście w ostatnim). W Premier League czy Championship nie zależało od niego tak wiele, gdy mówimy o rozgrywaniu.

Mało tego — w zbiorze danych nie znajdziemy momentu, w którym koledzy Klicha adresowaliby tak wiele podań. Obecnie otrzymuje ich niemal pięćdziesiąt w przeliczeniu na 90 minut — w Premier League miał moment, w którym miał wynik dwukrotnie gorszy. W USA raz przekroczył czterdziestkę, wcześniej jednak dostawał ich mniej więcej o dwadzieścia mniej. Podobnie było w poprzednich latach.

Fascynujące, że od piłkarza, który powoli dobija do brzegu kariery, może zależeć tak wiele. Fascynujące jest i to, że kompletnie nie widać po nim upływu czasu, regresu związanego choćby z tym, że przez ostatnie sezony grał w mniej wymagającej lidze. Mateusz Klich wszedł do ligi i zaczął zachwycać. Wiosną, po przepracowaniu przygotowań z zespołem, któremu już lideruje, powinniśmy widzieć tego jeszcze więcej.

Ekstraklasa. Cracovia – wydarzenie rundy

Nie trzeba kombinować, choć dla Cracovii to poniekąd smutne. Smutne, bo jeśli najlepszy mecz rozegrałeś na inaugurację rozgrywek, to oznacza też, że kolejne kilkanaście spotkań nie zbliżyło się do tego poziomu. Faktycznie, ciężko przebić to, że wrzuciłeś cztery bramki drużynie, która w poprzednim meczu ligowym… świętowała mistrzostwo Polski. Niemniej: można było przynajmniej spróbować.

Tamten mecz był jednak zapowiedzią czegoś równie imponującego. Pierwszy raz zobaczyliśmy w akcji Filipa Stojilkovicia, którego bardzo szybko zaczęliśmy doceniać i wychwalać, dostrzegając w nim równie dobrego piłkarza jak Benjamin Kallman. Szybkość, siła, skuteczność, korzystanie z przestrzeni, przegląd pola, gdy akurat trzeba było zejść do boku i wykorzystać swoje walory do stworzenia sytuacji koledze — to wszystko sprawia, że wydarzenia rundy w Krakowie były dwa, bo sprawne zastąpienie Fina też trzeba tak nazwać.

Ekstraklasa. Cracovia – rozczarowanie rundy

Skuteczność ruchów transferowych to coś, co dość nieoczekiwanie można zarzucić Cracovii i Jarosławowi Gambalowi. Słusznie chwalony za zastąpienie Kallmana i całkiem sprawną przebudowę — jak stoi wyżej, Pasy to zespół odmieniony — ma jednak kilka dużych kamyków w ogródku. Kryzys Cracovii poniekąd wiązał się z tym, że gdy Luka Elsner oglądał się za siebie, ciężko było mu dostrzec na ławce zmiennika tak jakościowego jak ten, którego miałby zastąpić.

To, że wielu nowych zawodników wskoczyło do składu, to jedno. Drugie to zatrważająca liczba ruchów, które nie zaznaczyły swojej obecności. Najdłużej po murawie biegał Oskar Wójcik — 1706 minut. Przyjmijmy, że za rozczarowanie uznamy tych, którzy nie zdołali zebrać przez całą rundę czwartej części jego minut, czyli:

  • Mateusza Praszelika,
  • Dijona Kameriego,
  • Brahima Traore,
  • Milana Aleksicia,
  • Kahveha Zahiroleslama,
  • Gabriela Charpentiera.

Jasne, w drużynie są różne role do obsadzenia, siłą rzeczy ktoś musi wcielić się w rolę zmiennika. Natomiast mamy tu sześciu nowych piłkarzy, wśród których zdarzył się nawet taki, który rozegrał… okrągłe zero minut. Charpetnier nawet raz nie załapał się do kadry meczowej!

Gabriel Charpentier

Gabriel Charpentier, żeby kibice Ekstraklasy w ogóle wiedzieli, jak wygląda. Nieprzypadkowo w koszulce byłego klubu, bo facet nie ma nawet zdjęcia w stroju Cracovii w naszej bazie.

Cracovii został jeden front, ale nawet na nim potrzeba posiłków. Jeśli najczęściej grająca jedenastka przebywała na boisku przez 78% minut w sezonie, to są to nieodpowiednie proporcje i trzeba to naprawić.

Ekstraklasa. Cracovia – największa potrzeba na wiosnę

Cracovia mogłaby pomyśleć o transferze klasowego bramkarza. Sebastian Madejski niby posadził na ławce Henricha Ravasa, lecz Ravas był w takiej formie, że żadna to sztuka. Sam Madejski natomiast jest minimalnie na plusie, gdy mierzymy uratowane bramki. Ale tak naprawdę minimalnie.

Madejski był na podium najbardziej bezużytecznych bramkarzy ligi w kontekście gry nogami. To znaczy – Hudl StatsBomb liczy, jak często przez danego zawodnika przechodzą akcje, które kończą się strzałem, rzutem wolnym na połowie rywala lub rzutem rożnym. Wynik golkipera Cracovii był czterokrotnie gorszy niż lidera stawki.

Jeśli uznacie, że nie jest to najlepszy wskaźnik, dodamy, że był też w ścisłej czołówce „zagrań w niebezpieczne miejsce”, to znaczy takich podań, które narażały adresata na stratę. Tłumacząc po podwórkowemu: wrzucał kolegów na konia. Do tego niska skuteczność podań w ogóle i najgorszy w lidze bilans celnych długich piłek. Niestety, w najlepszym wypadku mówimy o ligowej średniej. Cracovia w walce o puchary potrzebuje czegoś więcej.

WSZYSTKIE PODSUMOWANIA RUNDY W EKSTRAKLASIE NA WESZŁO: 

SZYMON JANCZYK

fot. Newspix

5 komentarzy

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Wolves nie wygrali w lidze od kwietnia

AbsurDB
0
Wolves nie wygrali w lidze od kwietnia
Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama