Są w życiu rzeczy ważne i ważniejsze, a tym drugim oddać się teraz musiał Tadeusz Pawłowski. Śląsk zamieścił wczoraj bardzo krótki komunikat, w którym informuje, że trener otrzymał urlop z powodów rodzinnych. Znajduje się w nim również wypowiedź samego zainteresowanego: – Proszę o uszanowanie tej nagłej decyzji, która wyniknęła z przyczyn rodzinnych.
Czytamy już w sieci komentarze, że to dobra ściema, że teraz każdego trenera będzie się wysyłać na urlop. Co się dzieje w tej chwili w życiu prywatnym Pawłowskiego – nie wiemy, nie wnikamy. Ale on sam niejednokrotnie nie ukrywał, że ma nieciekawą sytuację. Pierwszy syn zmarł po ciężkiej chorobie w 2010 roku, a drugi również jest poważnie chory i od kilku lat porusza się na wózku. Nie o to chodzi, żeby wchodzić teraz w szczegóły. Problemy rodzinne mocno w życiu Pawłowskiego doświadczyły i nie chce nam się wierzyć, by ktoś postanowił je teraz wykorzystywać, by wytrzeć sobie twarz. Trener poprosił, by decyzję uszanować – no to ją uszanujmy.
**
Tymczasowym trenerem Śląska zostaje więc Grzegorz Kowalski, dotychczasowy asystent Pawłowskiego. Facet, który zaczynał grać w piłkę we Wrocławiu, jedną rundę rozegrał akurat jako zawodnik Śląska, a dwukrotnie prowadził zespół – w dawnej drugiej i trzeciej lidze. Posiada licencję UEFA Pro, zaczęto ponownie wdrażać go do klubu kilka tygodni temu. Słychać było opinie, że jeśli Pawłowskiemu powinie się noga, to on zajmie jego miejsce.
Mówiąc bardzo delikatnie: ostatnio mu nie szło. Śląsk jest w strefie spadkowej, ostatnio spisuje się fatalnie, a poprzednim razem wygrał 12. września. Klub podjął decyzję, że da trenerowi czas na wyprowadzenie zespołu z dołka, ale wraz z kolejnymi spotkaniami efektów nie było widać. To, że w ostatnich trzech meczach tego roku drużynę poprowadzi ktoś inny, da dodatkowy materiał do analizy.
Co wiemy o Kowalskim? Przede wszystkim to, że jeszcze niedawno brakowało mu w nazwisku kilku liter i był Grzegorzem K. W lutym 2012 roku został skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu na trzy lata i 10 tys. grzywny. Był to jeden z wyroków dotyczących korupcji właśnie w Śląsku Wrocław.
Jeżeli ciekawi was przeszłość nowego trenera Śląska – trochę interesujących materiałów prezentuje pilkarskamafia.blogspot.com. Oto zeznania jednego z arbitrów w sprawie wrocławian:
23 sierpnia 2003 rozegrany został mecz III ligi Chrobry Głogów – Śląsk Wrocław. Mecz zakończył się zwycięstwem Śląska 2 do 0. Sędzią tego meczu był Tomasz W. a asystentem Mirek K. K. miał dobre układy z ówczesnym trenerem Śląska Grzegorzem K. K. mówił mi, że za ten mecz dostali od Śląska 3 tys. zł. Nie wiem kto dawał te pieniądze i nie wiem czy K. podzielił się z W., ale podejrzewam, że się podzielił. Wiem, że Mirek K. miał dobre układy z Grzegorzem K. i, że to trener załatwiał mecze, bo później jak sędziowałem na Śląsku Wrocław to K. pytał mnie czy wszystko dobrze z Grzesiem K., czy dostałem od niego kasę. Z tego co wiem to Śląsk Wrocław w sezonie 2003/2004 kupował większość meczów.
Następny mecz to mecz z dnia października 2003 między Lechią Zielona Góra a Śląskiem Wrocław zakończony wynikiem 3:4 dla Śląska. Tutaj padła propozycja ze strony gości. Dzwonił do mnie Grzegorz K., trener Śląska. Dzwonił dwa dni przed meczem z telefonu komórkowego kierownika drużyny. Wiem to bo tak mi powiedział, że dzwoni z takiego telefonu. Powiedział, że jest 4 tysiące złotych za zwycięstwo. O remisie nie mówił nic. Zgodziłem się na to. Z tego co pamiętam od razu umówiliśmy się, że przed meczem otrzymam pieniądze. Miały mi być przekazane w barze w Polkowicach, gdzie mieliśmy się spotkać po drodze. Za późno wyjechałem na ten mecz i wiedziałem, że się spóźnię. Zadzwoniłem do K. lub kierownika drużyny Śląska i powiedziałem o tym. Odpowiedziano mi, że w związku z tym oni jadą i poczeka na mnie Janusz J. Nie wiem kim on był w Śląsku. Dojechałem na miejsce do Polkowic i J. zabrał się z nami do Zielonej Góry. Pieniądze przekazał mi w Polkowicach. (…) Potem przed meczem poinformowałem asystentów, że sędziujemy pod Śląsk. Zgodzili się (…). Odnośnie obserwatora meczu, którym był Tadeusz M. to rozmawiałem z nim przed meczem koło budynku klubu i powiedziałem mu o propozycji Śląska i, że się podzielę pieniędzmi z nim tj. otrzyma 1,5 tys zł., a asystenci po 250 zł. On się zgodził.
Najbardziej do myślenia daje jednak polityka samego klubu. Jakiś czas temu ktoś wpadł na pomysł, by trenerem zrobił człowieka, który jest piłkarską legendą Śląska, bronił przez kilka lat jego barw, zdobył mistrzostwo Polski i jest najlepszym jego strzelcem w ekstraklasie. To z nim mieli jednoczyć się kibice, to on miał ocieplić relacje z kibicami i przyciągnąć ich na stadion.
Ale żeby od razu – skoro ludzie przychodzić nie chcą – aż tak zmieniać strategię?
Fot. FotoPyK