Pogoń Szczecin z Jagiellonią Białystok długimi momentami grała tak, że mniej zorientowani fani Ekstraklasy nie zgadliby, kto z tej dwójki uchodzi za ofensywną machinę, którą zachwyca się cała Polska. Tyle że na koniec nie ma z tego nawet punktu. Wielka w tym zasługa Miłosza Piekutowskiego.

Co jakiś czas okazuje się, że czołowe drużyny Ekstraklasy skrywają na ławce rezerwowych bramkarzy nie gorszych niż ci, którzy stoją między słupkami, którym wróżono wielomilionowe transfery. Oliwier Zych zastąpił w bramce Kacpra Trelowskiego, który aspirował do miana najlepszego w poprzednim sezonie, i Raków Częstochowa na tym nie stracił. Miłosz Piekutowski wskoczył za kontuzjowanego Sławomira Abramowicza i Jagiellonia Białystok też nie może odczuwać z tego powodu żadnego dyskomfortu.
Przeciwnie, należy się coraz poważniej zastanowić, czy zdrowy Abramowicz powinien w ogóle ponownie wskoczyć do jedenastki. Miłosz Piekutowski występami takimi, jak ten w Szczecinie, daje mocne argumenty za tym, żeby utrzymać obecną hierarchię.
Ekstraklasa. Miłosz Piekutowski wybronił Jagiellonii Białystok zwycięstwo w meczu z Pogonią Szczecin
Nie byłoby trzech punktów Jagiellonii Białystok w Szczecinie, nie byłoby nawet punkty, gdyby nie Miłosz Piekutowski. To nie był po prostu dzień konia, to był występ kompletny, pełen spektakularnych interwencji. Zdarza się, że ktoś zaliczy jedną, dwie efektowne parady i jesteśmy pod wrażeniem. Dlatego tym razem trzeba zbierać szczękę z podłogi, bo takich interwencji było znacznie, znacznie więcej. Najłatwiej będzie po prostu wypisać te, które zrobiły największe wrażenie:
- odbicie strzału głową Dimitrisa Keramitsisa będąc jakiś metr od niego,
- wyciągnięcie strzału z piątki Rajmunda Molnara,
- sparowanie uderzenia Kamila Grosickiego,
- wybronienie strzału z bliska Kacpra Smolińskiego,
- kolejna interwencja na refleks po strzale głową z bliska, tym razem Fredrika Ulvestada.
Po prostu trzeba to wszystko zebrać w jakąś kompilację, dodać tematyczną muzykę i puścić w świat, niech robi miliony wyświetleń. W czasach kaset VHS wystarczyłby jeden taki występ i Piekutowski byłby opędzlowany do Juventusu jak Gianluigi Buffon. Wiadomo, na końcu trzeba oddać Jagiellonii, że fortuna też była po jej stronie, bo raz bramkarza uratowała poprzeczka (strzał Molnara), raz natomiast słupek (świetna próba Adriana Przyborka), ale Pogoń Szczecin nie może mówić o pechu.
Miłosz Piekutowski zagrał po prostu wybitnie, genialnie, to trzeba docenić tak samo jak napastnika, który ładuje trzy sztuki w czterdzieści pięć minut. Skapitulował tylko raz, lecz wtedy po prostu nic nie dało się zrobić. Grosicki był w zbyt dobrej pozycji, był zbyt rozpędzony, żeby spróbować zatrzymać jego strzał. Trudno, coś wpaść musiało.
𝐃𝐖𝐀 𝐆𝐎𝐋𝐄 𝐖 𝐒𝐙𝐂𝐙𝐄𝐂𝐈𝐍𝐈𝐄! 🚨 Dimitris Rallis wykończył kontratak Jagiellonii dając jej prowadzenie, a Pogoń odpowiedziała golem Kamila Grosickiego! 🤜 💥 🤛
📺 Transmisja meczu w CANAL+ SPORT 3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/54KRMEj7C2 pic.twitter.com/0iErDioOj5
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) November 9, 2025
Jagiellonia Białystok. Kamil Jóźwiak w końcu zasłużył na pochwały
Ach, żeby nie zapomnieć — raz było też tak, że Miłosza Piekutowskiego uratował Kamil Jóźwiak. Nie musiał nawet blokować strzału, przyjmować niczego na klatę. Po prostu poszedł na pełnej na rzuconą górą piłkę i sprzątnął ją sprzed nosa rywalowi. Dopiero wtedy faktycznie coś na klatę przyjął — impet po uderzeniu w słupek, w który wpadł na koniec tej genialnej interwencji.
To był też jego występ. Nie trzeba było w końcu na Kamila Jóźwiaka narzekać, można go po prostu doceniać. Tak spektakularnych interwencji już nie miał, ale bardzo ważne jak najbardziej się jeszcze zdarzyły. Na wślizgu zablokował jeden strzał, parę razy wrócił do obrony, zabrał rywalowi piłkę, albo chociaż mocno mu przeszkodził. Tym, którzy powiedzą, że nie ma na koncie ofensywnego konkretu, polecamy odwinąć akcję bramkową Jagiellonii. Jóźwiak zastawił się z piłką, odegrał ją i dał kolegom szansę na szybki atak.
𝐆𝐎𝐎𝐎𝐎𝐎𝐎𝐎𝐋! 𝐍𝐈𝐄𝐖𝐈𝐀𝐑𝐘𝐆𝐎𝐃𝐍𝐄! 🤯 𝐎𝐒𝐊𝐀𝐑 𝐏𝐈𝐄𝐓𝐔𝐒𝐙𝐄𝐖𝐒𝐊𝐈 𝐃𝐀𝐉𝐄 𝐙𝐖𝐘𝐂𝐈𝐄̨𝐒𝐓𝐖𝐎 𝐉𝐀𝐆𝐈𝐄𝐋𝐋𝐎𝐍𝐈𝐈! 🔥 pic.twitter.com/6tSRg1uYq6
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) November 9, 2025
Na koniec ciężko ocenić, kto zaliczył gorszy występ. Czy obrońcy gości z Białegostoku, którzy dopuścili do tak wielu sytuacji, że Piekutowski musiał wyhodować sobie dodatkowe pary rąk, żeby to wszystko wybronić, czy może jednak defensywa Pogoni Szczecin, która dopuściła przeciwnika do mniejszej liczby szans, ale za to takich, po których straciła dwa łatwe gole.
Dimitris Rallis przebiegł pół boiska, nieatakowany przez Daniela Loncara zszedł do środka i zmieścił piłkę w sieci. Oskar Pietuszewski też uciekł z futbolówką i bardzo długo ją prowadził, po czym skorzystał z faktu, że Benjamin Mendy dał się ściągnąć do środka i odsłonił hektar przestrzeni Jesusowi Imazowi. Zwykle kończy się to golem, tym razem Imaz co wyjątkowo z tego nie skorzystał, lecz dobitką strzału Hiszpana w poprzeczkę popisał się Pietuszewski. Miał mieć asystę, wyszedł gol. Niezwykle cenny, dający Jagiellonii komplet punktów.
Zmiany:
Legenda
Czytaj więcej o Ekstraklasie na Weszło
- Legia Warszawa wzorowo usuwa usterki. Plan awaryjny działa doskonale!
- Nie wygrałeś od sierpnia i chcesz się przełamać? Przyjedź na Łazienkowską
fot. Newspix