Lech Poznań oduczył się bronić, w zeszłym sezonie po trzynastu kolejkach miał osiem straconych bramek, a dziś już 20. Na jego szczęście wciąż potrafi strzelać, liczby są tu podobne (22 gole teraz, 25 wtedy), ale czasem możliwości ofensywne nie wyciągną marności w defensywie, więc tu i tam punkty uciekają. Na przykład z Motorem Lublin.

I jeszcze gdyby to było pierwszy, drugi raz u siebie, to można by wzruszyć ramionami, ale Lech na własnym boisku bywa po prostu strasznym kasztanem. A może i więcej niż „bywa”, skoro ostatni raz na własnym obiekcie wygrał w sierpniu. Od tego czasu nie udało się pokonać Zagłębia Lubin, Pogoni Szczecin mimo gola na 2:1 w 89. minucie, czy teraz wspomnianego Motoru. W efekcie Lech na własnym boisku jest… 13. drużyną Ekstraklasy (a może być gorzej, bo Lechia, Motor, Raków czy Piast miały u siebie mniej spotkań i to o dwa-trzy).
Mieć tylu tak oddanych kibiców i punktować w ten sposób? Przecież to absolutny wstyd.
Dzisiaj ci ludzie jeszcze nie zdążyli się rozsiąść i już po dziewięciu minutach było 0:1, samobój Pereiry. Chwilka na przetrawienie tego błędu i 0:2, obrona Lecha zaskoczona kontrą. Tych obrońców chyba mniej zaskoczyłby transfer Mbappe do klubu niż kontra przeciwnika, bo są zawsze tak zdziwieni, źle ustawieni, spóźnieni, zagubieni, że chyba sądzą, iż rywal o ataku będzie informował przez megafon. Każdy może Lecha zrobić kontrą, nawet w Słupsku dawali radę.
Lech Poznań – Motor Lublin 2:2. Kolejorz jest beznadziejny u siebie
No i potem trzeba gonić – skutecznie na remis po golach jak zwykle błyskotliwego Palmy i nadrabiającego błędy Pereiry, ale kiedy wszystkim wydawało się, że Kolejorz po przerwie pójdzie za ciosem, to ten… stanął.
Ktoś powie, że Lech coś tam stworzył, Motor blokował, robiło się gorąco, ale ludzie: LECH W DRUGIEJ POŁOWIE NIE ODDAŁ CELNEGO STRZAŁU NA BRAMKĘ MOTORU.
Przyjechała ekipa, która przed chwilą zastanawiała się nad zwolnieniem trenera, a Lech w obliczu remisu nie potrafił kopnąć w prostokąt przeciwnika ani razu. Pytanie do trenera – po co zmieniać Palmę i wpuszczać Agnero? Tak, Honduranin był przeziębiony w tygodniu, ale na boisku czuł się dobrze, poza tym lepszy on nawet z gorączką niż ten Agnero w pełni zdrowia. No jeszcze te dziesięć minut Palma chyba mógł zagrać, bez niego Lech wygląda dużo gorzej. A jeśli jeszcze wpuszczasz Agnero, który jest kompletnie bezużyteczny, poprawiasz to Fiabemą, to chyba nie chcesz wygrać.
A dlaczego masz nie chcieć wygrać meczu ligowego?!
Powtórzmy: wstyd nie uczynić twierdzy z takiego stadionu i z takimi kibicami. Arka może, a Lech nie?
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Fatalne początki Yannicka Agnero w Lechu Poznań
- Uniknąć wielkiego zawodu, czyli klasyk brudnej zbroi
- Tak Radomiak przekonał Goncalo Feio. Klauzule i ustępstwa trenera
Fot. Newspix