Reklama

Najważniejsze auto opuściło parking o nazwie “Valencia”

redakcja

Autor:redakcja

30 listopada 2015, 11:33 • 4 min czytania 0 komentarzy

Żeby było łatwiej zrozumieć całe to zamieszanie – tym razem zastosujemy chronologię. Klub przejmuje nowy właściciel. Korzystając z przyjaźni z mocnym agentem, zaczyna ściągać kolejnych piłkarzy. Wszystko do kupy posklejać ma trener, a zarazem przyjaciel tego agenta. W tzw. międzyczasie wyrzucony zostanie dyrektor sportowy i cała władzę sportowo-transferową przejmie rzeczony szkoleniowiec. Ten jednak z robotą kompletnie sobie nie radzi. Wykłada się na każdym polu. Seryjnie kompromituje się w lidze. Przeciętnie radzi też sobie w dość słabej grupie Champions League. Kibice przy każdej okazji żegnają go w tradycyjny hiszpański sposób, czyli białymi chusteczkami. Aż w końcu podaje się do dymisji. 

Najważniejsze auto opuściło parking o nazwie “Valencia”

Całe środowisko związane z Valencią odetchnęło wczoraj wieczorem z ulgą. Po absolutnie fatalnym z każdej strony meczu z Sevillą (12:0 w strzałach, 17:0 w rzutach rożnych) Nuno Espirito Santo ogłosił na konferencji, że odchodzi. – Przed meczem rozmawiałem z panią prezydent i właścicielem. Doszliśmy do wniosku, że sytuacja nie jest dobra i musimy zrobić wszystko co najlepsze dla klubu. To zawsze było moim celem. Jestem dumny, że mogłem być trenerem Valencii – zadeklarował Portugalczyk na spotkaniu z dziennikarzami, czyli zanim jeszcze spotkał się z piłkarzami. Nuno dodał też, że Valencia to projekt teraźniejszości oraz przyszłości i liczy, że klub znów stanie się jednym z wielkich w Europie.

Pod jego wodzą było to niemożliwe. Co prawda – jak przypomniał sam zainteresowany – Valencia pod jego wodzą awansowała do Ligi Mistrzów, przed rokiem wykręciła w Primera División historyczne 77 punktów, a i udało się też zbudować najmłodszą kadrę w lidze, to jednak wszystko ładnie brzmi wyłącznie na papierze. Fakty są takie, że w bieżących rozgrywkach Los Ches zupełnie się wykoleili, czego najlepszym podsumowaniem był wczorajszy żenujący mecz. W lidze zajmują dziewiąte miejsce (5-4-4), natomiast w Champions League muszą w ostatniej kolejce pokonać Lyon, by myśleć o awansie. Odbudową zajmie się już jednak nowy trener. Wcześniej drużynę poprowadzą asystenci – Phil Neville i Voro, których czeka twarde lądowanie. W sobotę Valencia zmierzy się z rozpędzoną do granic możliwości Barceloną.

Za Nuno nikt jednak w Comunitat Valenciana nie zapłacze. Nie będzie przesadą stwierdzić, że był to najbardziej hejtowany trener Primera División w ostatnich miesiącach. Rafa Benitez drażni kibiców Realu, ale Nuno nie dawali spokoju nawet, gdy robił sobie zdjęcia z dziećmi pod Estadio Mestalla. Każdy mecz – przyśpiewki Nuno, vete ya! Nuno, odejdź! Ostatnio jeszcze te charakterystyczne chusteczki. Wszystkie ankiety w lokalnych mediach zdominowali przeciwnicy Portugalczyka, bo i zwolenników miał w Valencii dwóch. Jorge’a Mendesa i Petera Lima. O to w dużej mierze pretensje do Espirito Santo mają kibice – że kierował się bardziej koneksjami przy doborze piłkarzy. Bo niby z jakiej racji klub, który w letnim okienku może wydać niecałe 150 milionów euro, sięga po przeciętniaków ze Sportingu Braga? Dlaczego na prawej defensywie gra chłopak ściągnięty z rezerw Benfiki (Joao Cancelo), który ma takie pojęcie o bronieniu jak Mateusz Cichocki z Ruchu?

Absurdalnych decyzji Nuno podjął całą masę. Od taktycznych (jak gra bez nominalnych skrzydłowych z Sevillą), przez transferowe, aż po interpersonalne. Ten ostatni wątek razi zresztą szczególnie. Valencia ściągnęła latem Alvaro Negredo z Manchesteru City, ale ten wpadł w konflikt z trenerem i zupełnie przestał się liczyć. Trzydzieści baniek euro poszło w piach. Wczoraj natomiast – kiedy Nuno wiedział, że gilotyna już wisi nad jego głową – wystawił między słupki wracającego po kontuzji Matta Ryana, a ulubieńca trybun, odkrycie sezonu i przede wszystkim Hiszpana, czyli Jaume Domenecha odesłał na ławkę. Ryan co prawda wybronił się występem, ale Domenech nijak nie zasłużył na degradację w klubowej hierarchii. Trafnie to ujął jeden z dziennikarzy: „jeżeli mam umrzeć, to umrę ze swoimi”. Mocno po Valencii przewiózł się też Santiago Canizares, który napisał na Twitterze: – Nie widzę sportowych argumentów, dlaczego Domenech usiadł na ławce. Czy Valencia korzysta z argumentów sportowych? Od jakiegoś czasu nie. 

Reklama

Pytanie tylko, czy zmiana trenera jakkolwiek zmodyfikuje politykę klubu, czy po prostu Mendes w porozumieniu z Limem wepchnie na ławkę innego ze swoich kumpli, potem podrzuci mu kolejnych piłkarzy z agencji Gestifute, a Valencia wciąż będzie funkcjonowała jako miejsce przerzutowe do ulepszania CV przeciętnym grajkom. Tu chyba mimo wszystko potrzebna jest zmiana systemowa…

Najnowsze

Hiszpania

Hiszpania

Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Patryk Stec
10
Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...