Reklama

Sędziowie nadal boją się karać Podolskiego. Ile jeszcze?

Aleksander Rachwał

27 października 2025, 15:25 • 5 min czytania 48 komentarzy

Tyle uwagi poświęcono już brutalnym faulom Lukasa Podolskiego i pobłażliwości sędziów wobec niego, że naprawdę nie wiemy, jak temu piłkarzowi nadal poważne przewinienia uchodzą na sucho. Arbitrzy przecież powinni wyciągać wnioski, nie powielać błędy. Zwłaszcza te, które odbiły się echem po całej Polsce. Tymczasem w przypadku gracza Górnika jest po staremu: Podolski atakuje rywala na czerwoną kartkę – sędzia nie sięga do kieszeni.

Sędziowie nadal boją się karać Podolskiego. Ile jeszcze?

Przygoda Lukasa Podolskiego w Górniku Zabrze, jeśli sprowadzimy ją tylko do jego boiskowych dokonań, ma dwa oblicza. Pierwsze to oczywiście piękne gole, obraz dużej piłkarskiej jakości godnej mistrza świata, a druga to brutalność, absolutnie nieprzystojąca graczowi tego kalibru, a w zasadzie nieprzystojąca nikomu, bo mówimy o aktach zwykłego boiskowego bandytyzmu. Co najgorsze, Podolski nabawił się reputacji brutala za przyzwoleniem arbitrów, którzy jego wyskoki puszczali płazem.

Reklama

Najwyraźniej nic się w tej kwestii nie zmieniło – we wczorajszym meczu graczowi Górnika wystarczyła ledwie chwila na boisku, by potraktować z łokcia Oskara Pietuszewskiego, co zasługiwało co najmniej na sprawdzenie, czy nie należało się wykluczenie, a znów obyło się bez konsekwencji.

Lukas Podolski wciąż pod parasolem ochronnym. Arbitrzy boją się go karać

Najbardziej jaskrawy przykład z Ekstraklasy, gdy Podolskiemu należał się przedwczesny zjazd do bazy, a z jakiegoś powodu to nie nastąpiło, to spotkanie z Piastem Gliwice z ubiegłego sezonu. Gracz Górnika wpakował się w zawodnika gliwiczan Damiana Kądziora wyprostowaną nogą, za co arbiter nie ukarał go choćby żółtą kartką. W końcówce tego samego meczu Podolski ponownie dał pretekst do wyrzucenia go z boiska, gdy celowo i agresywnie popchnął przy linii końcowej Jakuba Czerwińskiego. Wtedy obejrzał przynajmniej żółtą kartkę.

Po tym spotkaniu były reprezentant Niemiec chwalił się swoją „walecznością”. Pisał, że „dzięki takim wślizgom wygrywa się trofeum i gra się wielkich klubach”. Jak pamiętamy, Górnik żadnego trofeum w ubiegłym sezonie nie wygrał. Znacznie bliżej niż osiągnięcia tego celu, Podolski był zakończenia Kądziorowi piłkarskiej kariery.

Dowodów brutalności gracza Górnika było więcej – piłkarz rozochocił się na tyle, że nawet na turnieju towarzyskim wjechał w kolano młodego zawodnika drużyny przeciwnej.

A później był jeszcze mecz z Legią Warszawa w kwietniu tego roku, w którym Szymon Marciniak także z niewiadomych powodów nie wyciągał żadnych konsekwencji wobec Podolskiego, kiedy ten stawiał stempel na nodze Pawła Wszołka, zaczepiał gracza Legii, wdawał się w pyskówkę z arbitrem bocznym, czy dyskusje z samym sędzią głównym. Piłkarz za cichym przyzwoleniem zespołu sędziowskiego urządził sobie w tamtym spotkaniu marnej jakości spektakl, a arbitrzy zgodzili się wziąć w nim udział.

Inną sytuację z udziałem Podolskiego opisywaliśmy w listopadzie ubiegłego roku:

„Sytuacja z tego sezonu. Mecz Górnika, sędzia popełnia drobny błąd na niekorzyść drużyny z Zabrza. Ma tego świadomość i mówi piłkarzom Jana Urbana: „Przepraszam, pomyliłem się”. Podolski od razu do niego krzyczy: „To weź się, kurwa, obudź! Ogarnij się, kurwa! Wszyscy to widzą, tylko ty, kurwa, nie!”

Gdy kończy się pierwsza połowa, były reprezentant Niemiec jest wściekły i, schodząc do szatni, ubliża arbitrowi. Mocne słowa Podolskiego słyszy kilkanaście osób, będących wokół. Sędzia ma ochotę pokazać mu czerwoną kartkę, ale ostatecznie mówi Urbanowi, że jeżeli Podolski w drugiej połowie, choć raz odezwie się w podobny sposób, od razu wyleci z boiska. Trenerowi Górnika najwidoczniej udaje się uspokoić piłkarza, bo mistrz świata w drugich 45 minutach jest na boisku innym człowiekiem.”.

Lukas Podolski i jego najgorsze boiskowe oblicza. „Chłopu puściły lejce. To chory człowiek”

Problem z egzekwowaniem przepisów wobec Podolskiego jest więc ewidentny. Co gorsze, sędziowie nie wyciągają w tej kwestii żadnych wniosków. Czy powyższe przykłady naprawdę nie wystarczą, by arbitrzy zakodowali sobie raz na zawsze, że na Podolskiego należy szczególnie uważać? Że może warto byłoby go napomnieć nawet dla przykładu, by wreszcie podbudować własny autorytet?

Najwyraźniej te historie nie wystarczą, co widzieliśmy wczoraj w Zabrzu. Piłkarz Górnika uderzył łokciem w twarz Oskara Pietuszewskiego z Jagiellonii, a Bartosz Frankowski nie dopatrzył się przewinienia. Nie został też wezwany przez VAR, choć telewizyjne powtórki tej sytuacji pokazały, że była to decyzja co najmniej kontrowersyjna.

Zastanawiamy się, kogo arbitrzy chcieli chronić w tej sytuacji? Wychodzi na to, że 40-letniego prawie emeryta, który wszedł na boisko na końcowe minuty, a nie 17-latka, który ma przed sobą potencjalnie długą i ciekawą karierę. Jeżeli Pietuszewski wyciągnął z tego jakąś lekcję, to taką, że jeśli jesteś znany, wolno ci więcej, co raczej nie stanowi najlepszej motywacji w drodze na szczyt.

Niestety, płynie z tego wszystkiego smutny i brutalny niczym wejścia Podolskiego wniosek: dopóki ten piłkarz pojawia się na boisku, a sędziują polscy arbitrzy, rywale Górnika nie mogą się czuć bezpiecznie. Były gracz Arsenalu i Interu może natomiast nadal do znudzenia opowiadać o tym, że jest jaki jest – lubi twardą grę i nigdy się nie zmieni – bo też nie ma najmniejszego powodu, by się zmieniać. A przynajmniej nie dają go sędziowie.

Możemy więc znów zadać pytanie, które postawiliśmy w kwietniu: co musi zrobić boiskowy bandyta Podolski, by dostać czerwoną kartkę? Obawiamy się, że prędzej piłkarz zakończy karierę, niż poznamy na nie odpowiedź.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

48 komentarzy

Zainteresowany futbolem od kiedy jako 10-latek wziął wolne w szkole żeby zobaczyć pierwszy w życiu mecz reprezentacji Polski na mistrzostwach świata. Na szczęście później zobaczył też Ronaldo wygrywającego mundial, bo mógłby nie zapałać uczuciem do piłki. Niegdyś kibic ligi hiszpańskiej i angielskiej, dziś miłośnik Ekstraklasy i to takiej z gatunku Stal Mielec – Piast Gliwice w poniedziałkowy wieczór.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama