Reklama

Polak z Gibraltaru o klęsce Lecha Poznań. „To nie tak, że nie umiemy kopnąć piłki”

Szymon Janczyk

25 października 2025, 17:16 • 9 min czytania 23 komentarzy

Jedno spotkanie. Tyle meczów wygrały drużyny z Gibraltaru w Europie, jeśli liczymy tylko główną część rozgrywek. Traf chciał, że akurat z rywalem z Polski – Lechem Poznań. Tak się składa, że z Lincoln Red Imps za moment zagra poznaniak i kibic Lecha – Hugo Bartkowiak. Napastnik Mons Calpe, który od trzech lat występuje w Gibraltar Football League, opowiedział Weszło o klęsce Lecha z tamtejszej perspektywy i obalił kilka mitów o „piekarzach z peryferiów”.

Polak z Gibraltaru o klęsce Lecha Poznań. „To nie tak, że nie umiemy kopnąć piłki”

Gibraltar już zasnął, czy jeszcze się bawicie?

Reklama

Idziemy dalej. Wszyscy się cieszyli po wygranej, ale celebracja ograniczyła się do tego, co na boisku. Zrobili zdjęcie przy tablicy wyników i tyle, bez fajerwerków.

Kraj nie żyje pierwszym zwycięstwem w pucharach?

Nie, raczej nie. Nie trąbią o tym wszędzie. Flag Lincoln Red Imps na mieście nie wieszają. Nie ma pompki.

Brzmi, jakby historyczny sukces nikogo nie obchodził.

Trzeba wygrać jeszcze jeden mecz i Gibraltar będzie miał cztery drużyny w europejskich pucharach. Patrzymy bardziej na to, z tej perspektywy, że to krok bliżej do celu. Szanse rosną, bo przed Lincoln mecz z Hamrun Spartans na Malcie i dwa mecze domowe, które dla gości są – jak widać – wymagające.

Czyli rankingorze. Ranking UEFA najważniejszy.

Wszędzie w Europie piłka idzie do przodu. Jak mówi klasyk: nie ma słabych drużyn. Nie ma co się oszukiwać – dla ligi punkty są naprawdę ważne, bo gdy w pucharach zagra jeden zespół więcej, to do ligi wpłynie znacznie więcej pieniędzy, ona stanie się mocniejsza. Jak sobie przekalkujesz, ile pieniędzy musisz wydać, żeby skończyć w TOP3 czy TOP4, to nawet pierwsza runda eliminacji stanowi jakąś część tego budżetu.

Jaką?

Wiesz, nie zarobisz na dwa, trzy lata do przodu, ale na następny sezon. I zwróci się to, co zainwestowałeś. Jak chcesz grać o medal na Gibraltarze, to musi być profeska, zawodowstwo. Nie ma o czym mówić. Można więc policzyć, że to jednak kosztuje – dwudziestu czterech zawodników plus sztab, mieszkania, kontrakty…

O proszę, a mówili, że piłkarze Lincoln pyknęli Lecha Poznań i rano na szóstą do pracy.

Nie, nie, nie. To mit. Niektórzy dodatkową pracę mają, ale Lincoln to już profesjonalizm na maksa, nawet w skali lig. Pierwsza część tabeli to zawodowstwo, dół to – powiedzmy – półzawodowstwo. Jest dość duża przepaść między dwoma częściami ligi, trochę ekstremalna.

To o tyle ciekawe, że na Islandii czy Wyspach Owczych mówili mi, że gdyby chcieli utrzymać się z piłki, to nie byłoby problemu, ale nawet u pucharowiczów spora część kadry – zwłaszcza Klaksvik – jednak pracuje, tyle że nie fizycznie.

Niektórzy pewnie chcą tak żyć, to zależy od aspiracji. Pewnie na Wyspach Owczych są bardziej przyzwyczajeni do swojej ziemi i nie mają większych ambicji, żeby wyjechać. W Gibraltarze z piłki na spokojnie się utrzymasz. Chcesz zarobić więcej, to pracuj, ale obcokrajowcy – jest ich trochę – w ogóle nie pracują, tylko grają. Najczęściej pracują starsi, którym udało się dostać dobrą posadę, jakieś urzędowe stanowisko państwowe i chcą, to sobie jakoś godzin znajdą. Ale kontrakty są na tyle duże, że w żadnym wypadku nie trzeba pracować.

Pięć tysięcy mieszkańców i marzenie o Lidze Mistrzów. KI Klaksvik – fenomen z Wysp Owczych [REPORTAŻ]

Duże, znaczy jakie? Na przykład w Lincoln Red Imps.

Najniższy kontrakt, taką podstawę, którą ma absolutnie każdy, to minimum 2000 funtów miesięcznie. Najwyższy to podobno kwota pięciocyfrowa. Podobno jeden zawodnik ma ponad dychę. Średnia zarobków to, myślę, cztery czy pięć tysięcy miesięcznie. Natomiast wiadomo też, że Lincoln ma budżet o wiele wyższy niż inne drużyny.

Jak wiele?

Różnica między pierwszym a drugim miejscem to dwa i pół, trzy razy wyższy budżet. Coś takiego.

Z czego ona wynika?

Lincoln Red Imps wygrywa ligę praktycznie rok w rok od ponad dekady. W tym na pewno tkwi odpowiedź, bo dzięki temu regularnie grają w pucharach. Ile skasowali za wygraną z Lechem Poznań?

Czterysta tysięcy euro.

Właśnie. Niektórym wystarczyłoby na dwa lata. To różnica ciężka do przeskoczenia.

Czyli reszta gra w zasadzie o drugie miejsce.

Trochę tak, chociaż wiadomo – z każdym da się wygrać. W tym roku na przykład graliśmy z St. Josephs, wicemistrzem, gdzie też są wysokie kontrakty. Najwyższe od paru lat (gra tam znany z ŁKS Pirulo – przyp. red.). My z kontraktami, które nie należą do najwyższych, zagraliśmy super mecz i było 3:1 do przodu. I to tak, że bez argumentu z ich strony. To nadal trochę taka liga, w której każdy może wygrać z każdym. Nawet z Lincoln, chociaż z nimi jest trochę ciężej.

Reszta Gibraltaru podchodzi do meczu z Lincoln Red Imps z takiej pozycji, z jakiej Lincoln podchodził do Lecha?

Zawsze są faworytem, ale nie jedziesz na mecz ze świadomością, że przegrasz. Grałem z nimi wiele razy i były mecze przegrane np. jedną bramką, na styku. Nawet gdy był wyższy wynik, to nie wyglądało to tak, że stoisz w niskiej obronie, 5-4-1 i czekasz na kontrę po 80. minucie. Mój zespół zawsze gra w piłkę, nie ma wybijanki i gry na wynik.

Lincoln Red Imps to w ogóle jakiś interesujący projekt z drugim dnem czy po prostu hegemon, który wygrywa ligę co sezon?

Hegemon, zdecydowanie. Trochę też koń pociągowy całej ligi w Europie.

Kto za tym klubem stoi?

Prywatny właściciel. Nie mam pojęcia, czy funkcjonuje wszystko z własnej kieszeni, ale zajmuje się deweloperką, budownictwem. Kojarzę, że to nie jest wielka korporacja. Do tego dochodzą pieniądze z UEFA. Związek, liga płacą pieniądze za miejsce w tabeli, ale nie wiem jakie.

Jaki mają na siebie pomysł?

Zawsze jest tam masa zagranicznych piłkarzy, często starszych, którzy są ściągani po to, żeby wygrywać ligę i grać w pucharach. Zawsze mają też najlepszych piłkarzy z Gibraltaru, reprezentantów kraju. Przez lata był tam Liam Walker, teraz Tjay De Barr i kilku innych. Robotę robią piłkarze zagraniczni. Tylko to naprawdę są piłkarze, którzy gdzieś pograli, są dobrzy. Oni tu nie przychodzą na wakacje.

O kim mówisz?

Nano wygrał Puchar Grecji z Panathinaikosem, grał na bardzo wysokim poziomie. Ma czterdzieści jeden lat i jest w takiej formie, że naprawdę można zazdrościć. Pod względem prowadzenia się, długowieczności, jest przykładem. Bardzo dużo jest zawodników ciekawych, z jakością. Ściągają wielu piłkarzy z Hiszpanii, bo oni najlepiej się tutaj sprawdzają. Wielu obcokrajowców nie wypalało, ich to nie dotyczy. Byli tacy, którzy przychodzili, pół roku i nie dawali rady. Teraz jest na przykład Ibrahim Ayew, który parę razy zagrał w kadrze Ghany, ale Lincoln szuka raczej piłkarzy z Hiszpanii, w dodatku takich, którzy chcą jeszcze coś osiągnąć, są ambitni i jednocześnie mogą dać trochę doświadczenia.

Maciej Makuszewski i Nano w meczu Lechia Gdańsk - Panathinaikos

Nano w barwach Panathinaikosu – sparing z Lechią Gdańsk.

Co za tym idzie liga jest bardziej techniczna.

Trzy czwarte drużyn prowadzą Hiszpanie. Wszędzie rozmawia się po hiszpańsku. To tak jakby hiszpańskie drużyny, można tak powiedzieć. Nikt nie ma z tym problemu, zwłaszcza że wiele osób jest dwujęzycznych. Zwłaszcza ze starszych roczników. Chociaż z Hiszpanią ogólnie jest totalna kosa. Nie mają z ich federacją, systemem, niestety nic wspólnego. Nawet UEFA zarządziła, że nie mogą ze sobą sobą grać – ani seniorzy, ani kadry młodzieżowe.

Od kazirodztwa do Brexitu. Anglia, Hiszpania i przepychanka o Gibraltar [HISTORIA KONFLIKTU]

Jeśli chodzi o sam mecz Lincoln Red Imps z Lechem Poznań, musiałeś być jednak zaskoczony.

Nie było osoby w Polsce, która myślała, że tak to się skończy. Zdawałem sobie sprawę, że to boisko to naprawdę ciężki teren, jeśli ktoś nie przywykł do gry na sztucznej murawie. Boisko Lincoln jest strasznie sucha, piłka inaczej skacze, w ogóle inaczej się po nim przemieszcza. Nawet w eliminacjach pucharów zawsze widać, że każdy, kto tu przyjedzie, ma problem, bo mu grać trochę inaczej. To taka twierdza.

Mimo wszystko to duża różnica poziomów.

Nie ma co ukrywać. Zagrali bardzo dobry mecz i szacunek dla nich. Akurat trenowaliśmy, więc nie było mnie na stadionie. Włączyłem drugą połowę zaraz po treningu i…

Koledzy się podśmiewali.

Jakżeby inaczej. Szyderka była, jest i chyba jeszcze trochę będzie.

Pewnie z rok się od tego nie uwolnisz.

Ja to pół biedy. Myślę, że po tym meczu są więksi poszkodowani…

Ty jednak jesteś z Lechem Poznań związany emocjonalnie.

Pochodzę z Poznania, więc wiadomo, że od dziecka kibicuję Lechowi. Trochę boli. Może nie odebrałem tego bardzo osobiście, bo dla mnie to duży plus dla ligi, w której gram, ale trochę osobiście jednak tak. 

Bernardo Lopes z Lincoln Red Imps

Bernardo Lopes z Lincoln Red Imps to naturalizowany reprezentant Gibraltaru, który był w akademii Benfiki Lizbona.

Co twoim zdaniem doprowadziło do tej porażki?

Nie zgodzę się z wieloma głosami, że nie byli przygotowani. Mają sztab ludzi, to topowy klub. Nie chcę wierzyć, że przyjechali tutaj z przekonaniem zwykłego kibice – że to półamatorski rywal, że każdy pracuje i po pracy wpadną sobie zagrać mecz. Lincoln po prostu zagrał dobre spotkanie. Oni dużo słabsze i taki tego rezultat.

Nie zlekceważyli rywala?

Nie ma na świecie zawodnika, który wychodzi na mecz i nie chce mu się grać. Nie wierzę w takie rzeczy, że podchodzisz do jakiegoś rywala tak, że nie chce ci się biegać. Na tym poziomie to nie istnieje. 

Ale wystawili rezerwy, nie oszukujmy się.

Tak, widzieliśmy, kto grał. Wiele razy słyszałem takie pytanie na konferencji po meczu. Co mogę powiedzieć, może pierwszy skład ugrałby inny wynik, może nie. Trudno to ocenić. To był jednak zasłużony wynik, Lincoln miał sytuacje. Nie sądzę, że nie przygotowali się do tego meczu, że przyjechali z nastawieniem, że będzie co będzie, wycieczka na sparing z czwartą ligą. To jednak mecz w pucharach, w Europie. Tylko, po prostu, Lincoln zagrał dobrze.

Rezerwy na puchary. To nigdy się nie opłaca

Co twoim zdaniem jest największym atutem Lincoln?

Jako drużyna są bardzo mocni w rywalizacji. Jak to wytłumaczyć… Ta mityczna intensywność, ciężko się z nimi gra. Możesz przez cały mecz być lepszy, grać w piłkę, ale i tak strzelą w końcówce z niczego, dowiozą wynik. Ich największą siłą jest doświadczenie, z którego to wynika.

Zaraz z nimi gracie. Macie lepszy pomysł niż Lech?

Pokazaliśmy z St. Joseph’s, że nie boimy się nikogo i rywale muszą się z nami liczyć. Filozofia się nie zmieni, będziemy grać odważnie. Nie będziemy się bronić, będziemy chcieli mieć piłkę przy nodze, bo to najlepsza forma obrony. Oni bez piłki cierpią. Bronimy wysoko, pressingiem, więc tego się spodziewam. Mają mocne stałe fragmenty gry, ale my też sobie z nimi radzimy.

To może chociaż Legia Warszawa pomści porażkę Lecha Poznań?

Nie ma co mówić, przed tym meczem też wszyscy opowiadali o pogromie i był pogrom, ale w drugą stronę. Nie chcę zapeszać. To będzie jednak inny mecz, bo zagrają 18 grudnia w Polsce na zmarzniętej naturalnej murawie i pełnym stadionie. Pierwszy mecz grali na wyjeździe ze Zrinjskim Mostar i skończyło się 0:5.

Lincoln u siebie kompletnie nie wyglądał teraz jak zespół, który przed chwilą przyjął piątkę od Bośniaków.

Nie widzę powodów, przez które mieliby tak wyglądać u siebie. Dla nich gra w pucharach to cel i marzenie. To nie tak, że tu jest Gibraltar i nikt nie wie, jak kopnąć piłkę. Są tutaj bardzo dobrzy zawodnicy.

WIĘCEJ O LECHU POZNAŃ NA WESZŁO:

ROZMAWIAŁ SZYMON JANCZYK

fot. Newspix, Mons Calpe FC

23 komentarzy

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama