Czy w Kownie Polacy mogli poczuć się jak u siebie? W dużej mierze – na pewno tak. Z jedenastu tysięcy obecnych kibiców polscy fani stanowili niespełna połowę, ale byli o wiele głośniejsi od gospodarzy. Na trybunie prasowej przedstawiciele lokalnych mediów stanowili mniejszość, a gole strzelali tylko piłkarze w czerwonych koszulkach. Głośno było też o obecności na trybunach premiera Donalda Tuska.

Sektor biało-czerwonych kibiców aktywnie wspierających piłkarzy rozciągał się na całej przestrzeni za jedną z bramek, siedzący po przeciwnej stronie ultrasi Litwy – zajęli tylko skrawek trybuny. I choć momentami byli w stanie nawiązać równorzędną walkę z polskimi kibicami, to na dystansie całego spotkania nie mieli do nich podjazdu.
Inna sprawa, że fani z Polski rzadko kiedy swoim dopingiem nawiązywali do boiskowych wydarzeń – ale o tym za moment.
Litwa – Polska. Kulesza obok Stankeviciusa, Tusk obok Ruginiene
Na stadionie dało się odczuć, że piłka nożna nie jest największą miłością Litwinów. Choć na placu gry gospodarze nie zamierzali odpuszczać, tak zainteresowanie miejscowych nie było przesadnie duże. Nawet w sektorze prasowym większość dziennikarzy stanowili przyjezdni z Polski. Tych do Kowna zawitało ponad czterdziestu, podczas gdy na sobotniej konferencji selekcjonera reprezentacji Litwy było tylko… czterech przedstawicieli miejscowych mediów. Na meczu pojawiło się ich nieco więcej, ale wciąż stanowili mniejszość na własnym obiekcie.
Szybko okazało się, że niewielki, choć ładny stadion nie do końca jest przystosowany do goszczenia tak wielu osób w sektorze prasowym. Na trybunach zaczęło brakować miejsc, a zaskoczeni stewardzi nie do końca znali odpowiedzi na kolejne pytania. Czy można skorzystać z tej sali? Rozkładają ręce. Czy te miejsca są zarezerwowane dla dziennikarzy? Nie wiedzą.
Na stadionie im. Dariusa i Girenasa w Kownie przy odrobinie szczęścia można było dzięki temu wejść wszędzie. Dość swobodnie można było się dostać w okolice płyty boiska, większego problemu nie było też ze znalezieniem się blisko strefy VIP, którą od sektora prasowego odgradzała jedynie zawieszona między nimi taśma. Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem można było swobodnie porozmawiać z przedstawicielami PZPN, m.in. z Łukaszem Wachowskim, który przechadzał się między sektorami.
W tle widoczni byli prezesi obu federacji – pogrążeni w rozmowie Cezary Kulesza oraz Edgaras Stankevicius. O sympatii między nimi wspominał w rozmowie z nami sam prezes LFF:
– Znam pana Kuleszę już od jakiegoś czasu i bardzo dobrze się dogadujemy. Pod wieloma względami mamy podobne podejście do rozwoju piłki nożnej w naszych krajach i możemy dzielić się doświadczeniami. Mimo że nasze kraje różnią się wielkością i liczbą ludności, nadal możemy znaleźć wiele wspólnych punktów i rzeczy, których możemy się od siebie nauczyć – zapewniał przed pierwszym gwizdkiem.
Prezes litewskiej federacji dla Weszło: Futbol, koszykówka i przyjaźń z Kuleszą
Prezesi mecz oglądali, siedząc obok siebie, a tuż obok nich miejsce zajął premier Polski Donald Tusk, oglądający spotkanie u boku premier Litwy Ingi Ruginiene. Ten na trybuny wyszedł tuż przed odegraniem hymnów narodowych, wzbudzając spore poruszenie.

Litwa – Polska. Ogień w sektorze naszych fanów
To właśnie na polskim premierze w dużej mierze koncentrowała się uwaga kibiców. Na stadion wróciła nawet stara przyśpiewka:
– Donald matole, twój rząd obalą kibole – niosło się z sektora przyjezdnych. Chwilę później na sektorze pojawił się transparent, zasłaniający flagę z napisem Lechii Gdańsk:

Polscy kibice zaprezentowali w trakcie meczu zresztą cały przekrój piosenek przeróżnej treści. Poza tradycyjnym „Gramy u siebie”, pojawiało się także skandowane: „Polskie Wilno”, a nawet odśpiewana Rota. A to tylko w krótkich przerwach, gdy nie była akurat pozdrawiana policja lub nie wymieniano się sympatiami z kibicami gospodarzy.
Wcześniej kibice zaprezentowali imponującą oprawę podczas Mazurka Dąbrowskiego, zajmującą cały sektor za bramką Łukasza Skorupskiego. Pojawił się transparent, pojawiły się race, pojawiły się też lecące na bieżnię serpentyny.

Przed pierwszym gwizdkiem na bieżnię wypadł za to… jeden z polskich kibiców, po czym błyskawicznie został spacyfikowany przez ochronę. I choć z trybun rozległo się „Zostaw kibica”, prośba nie została spełniona. Kibic został wyprowadzony.
Pierwszy incydent na stadionie w Kownie. Polski kibic wyprowadzony przez służby ochronne pic.twitter.com/4AmUcKaZLI
— Wojciech Górski (@Woj_Gorski) October 12, 2025

Z KOWNA WOJCIECH GÓRSKI, WESZŁO
WIĘCEJ KORESPONDENCJI Z KOWNA:
- Transparent, śpiewy. Polscy kibice demolują Donalda Tuska
- Najazd na Kowno. Litwini w strachu przed polskimi kibicami
- Prezes litewskiej federacji dla Weszło: Futbol, koszykówka i przyjaźń z Kuleszą
- Novikovas dla Weszło: Wtedy Kulesza zapytał mnie: „Wódka czy piwo?”
- Jan Urban wprowadza spokój. Daje też kilka konkretów
- Zaproszenie dla Donalda Tuska. Litwa chce zacieśnić relacje z Polską
Fot. FotoPyK