Wśród powołanych na mecze z Nową Zelandią i Litwą pojawiło się kilku piłkarzy, którzy mają sporo do udowodnienia Janowi Urbanowi i kibicom. Dla kogo nadchodzące mecze mogą okazać się kluczowe w kontekście dalszego statusu w drużynie narodowej?

Udowodnić coś w nich muszą…
Kamil Grabara – że Michał Probierz był do niego niesłusznie uprzedzony
To wręcz szokujące, że zawodnik o takich umiejętnościach ma na ten moment w reprezentacji tyle samo meczów, co Sebastian Małkowski, Radosław Cierzniak czy Michał Miśkiewicz. Wiele wskazuje na to, że Grabara dostanie na tym zgrupowaniu szansę. I słusznie. Jan Urban otwarcie mówi, że Łukasz Skorupski jest na uprzywilejowanej pozycji ze względu na ostatnie mecze w kadrze, ale jeśli ktoś ma go wygryźć, to nasz bramkarz z Bundesligi
Tomasz Kędziora i Jan Ziółkowski – że mamy dwie nowe alternatywy na środek obrony
Pierwszy solidnie spisuje się w lidze greckiej, gdzie jest już pełnoprawnym stoperem. Drugi szybko zadebiutował w AS Roma, będąc jedną z nadziei polskiej piłki. Linia defensywy to jeden z naszych największych problemów, ale Urban pokazał na pierwszym zgrupowaniu, że rezerwy są znacznie większe niż zakładaliśmy. Przemysław Wiśniewski to jedno z objawień, a Kędziora i Ziółkowski wyglądają na papierze jak materiał do ciekawej rywalizacji o miejsce w składzie. Oby tylko – jak często bywa – tego wrażenia nie zepsuło boisko.
Przemysław Frankowski i Jakub Piotrowski – że wciąż mogą coś dać kadrze
Obaj są zaufanymi żołnierzami Michała Probierza. Pierwszy pamięta go jeszcze z czasów Lechii i Jagiellonii, u żadnego innego trenera nie rozegrał większej liczby meczów. Drugi był autorskim pomysłem byłego selekcjonera. Zanotował kilka przebłysków na początku jego kadencji i aż do końca nie stracił miejsca w kadrze, nawet mimo słabszych występów na późniejszych etapach. Nad oboma wiszą dziś podobne wątpliwości.

Frankowski? Zdaje się być ograniczony piłkarsko, notuje w kadrze słabe liczby, jest typem solidnego pracusia, a nie piłkarza, który da reprezentacji element magii. Piotrowski? Z grubsza podobnie. W meczu z Austrią na Euro przerosła go gra na wysokiej intensywności i od tamtej chwili tylko raz pojawił się w podstawowym składzie kadry.
Bartosz Kapustka – że jego powołanie nie było z czapy
Legionista nie znajduje się w wybitnej formie, a mimo to został zaproszony przez Jana Urbana na drugie z kolei zgrupowanie. Kiedy selekcjoner dokonywał zmian w Rotterdamie i wpuścił na boisko trzech ekstraklasowiczów, dwóch z nich błysnęło, a trzeci niczym szczególnym się nie wyróżnił. Tak, to był właśnie Kapustka. Ciekawi nas, jaki pomysł na tego zawodnika ma trener kadry, bo na papierze rywalizacja z Kapustką i Piotrowskim jawi się dla Bartosza Slisza jak autostrada do grania.
Krzysztof Piątek – że gra w lidze katarskiej nie przełoży się na jego formę
Urban nie powołał na swoje pierwsze zgrupowanie Marcina Bułki, nie będąc zadowolony z tego, że ten wybrał Arabię Saudyjską. Jednocześnie zaprosił Krzysztofa Piątka, który zastosował podobny manewr i dziś gra w Katarze, gdzie w dziewięciu meczach dla Al-Duhail strzelił już sześć goli. Gdzie tu logika? W tym, że według selekcjonera na pewnym etapie można pozwolić sobie na monetyzowanie kariery, a młodzi zawodnicy powinni patrzeć przede wszystkim na rozwój. Ulgowe potraktowanie nie zmienia faktu, że Piątek nie ma najmocniejszej pozycji w kadrze. I w takich meczach, jak te z Nową Zelandią czy Litwą powinien pokazać, że dalej warto na niego stawiać.
WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:
- Jak Michał Skóraś zaskoczył Belgów znakomitą formą
- Kamil Grosicki: Męsko-kumpelska rozmowa z Robertem Lewandowskim
- Z Nową Zelandią wygrała nawet kadra Zbigniewa Bońka
Fot. newspix.pl