Tak to powinno w Rakowie wyglądać – jak przyjeżdża słaby rywal, to nie ma za wiele do powiedzenia, dostaje w trąbę i wraca do siebie. W czwartek według tego scenariusza pograli Rumuni, a dziś Motor Lublin.

Może i nie przełożyło się to na zatrzęsienie okazji bramkowych w pierwszej połowie, ale trzeba przyznać – przepaść w jakości pomiędzy Rakowem a Motorem była ogromna. Długimi momentami goście mieli problem, by opuścić swoją połowę, a jak już się to udawało, to dalej i tak brakowało pomysłu na to, jak w ogóle zaskoczyć częstochowian. Dość powiedzieć, że Motor potrzebował ekwilibrystyki w postaci przewrotki, żeby zmusić Trelowskiego do wysiłku, w „normalny” sposób to się nie udawało, gdyż Raków na mało co pozwalał.
A mogło się wydawać, że skoro z lewej strony musi hasać Seck, to właśnie tamtą flanką będzie Motorowi łatwiej. Niestety dla nich, choć Senegalczyk był bardzo chaotyczny, to wiele im nie pomogło, ponieważ spokojniejsi koledzy i tak go asekurowali kiedy trzeba.
I oczywiście można kręcić nosem, że wynik otworzył przyjaciel Rakowa, czyli szczęśliwy rzut karny. No bo jeśli spojrzeć na ten sezon, to:
- z Legią ogromna kontrowersja
- z Lechem bardzo duża kontrowersja
- dziś – bez kontrowersji, ale jednak szczęśliwie
Nie ze względu na sędziego, tylko na poziom przypadku tej sytuacji – wrzutka do nikogo, losowe zagranie ręką, no i jedenastka, z której idealnie przymierzył Brunes.
Raków Częstochowa – Motor Lublin 2:0. Różnica klas
Natomiast po przerwie Norweg uderzył już po zupełnie nieprzypadkowej akcji, kiedy w polu karnym świetnie obsłużył go Pieńko, a miał jeszcze jedną-dwie dobre okazje, gdy bronił jednak Brkić, bramkarza sprawdził też Seck z ostrego kąta, pomagał również słupek przy strzale Struskiego. Tak więc – działo się w polu karnym Motoru i trudno zwalać na to, że w pierwszej połowie Raków miał farta w kontekście rzutu karnego. Miał, ale i tak był zdecydowanie lepszy od kompletnie bezzębnego przeciwnika.
Trudno właściwie powiedzieć, co przyjechał tutaj zagrać Motor i jaki miał pomysł na mecz. Nic go nie wyróżniało. No, na plus, bo na minus choćby elektryka zmienionego w przerwie Ede, który na razie może przejść do Chelsea za ponad osiem milionów euro tylko wtedy, gdy ktoś w FC26 obejmie The Blues i złoży taką ofertę Motorowi.
Ale zakończmy zwycięzcami – brawo Raków. Dwa mecz w tym tygodniu, dwie pewne wygrane, dwukrotnie na zero z tyłu. Tak to powinno wyglądać (no poza tą głupią czerwoną kartką Tudora w końcówce).
Zmiany:
Legenda
CZYTAJ WIĘCEJ:
- Ousmane Sow. Dziś to najgroźniejsza broń Górnika Zabrze
- Cichy lider z Zabrza. Czym Górnik może pogrążyć Edwarda Iordanescu?
- Kowal: Mecz Legii z Górnikiem może być o posadę Edwarda Iordanescu
- Obidziński: Raków Częstochowa przepala pieniądze? Fakty temu przeczą
Fot. Newspix