Reprezentacja Polski zremisowała z Holandią i pokonała Finlandię w eliminacjach mistrzostw świata. Podczas wrześniowego zgrupowania nie tylko więc solidnie zapunktowała, ale również odzyskała zaufanie fanów. To duża odmiana względem końcówki kadencji Michała Probierza, gdy o reprezentacji trudno było pomyśleć inaczej niż z dużą dozą goryczy i irytacji.
![Marek Koźmiński: Do kadry wróciła normalność. Potrzebowaliśmy tego [WYWIAD]](https://static.weszlo.com/cdn-cgi/image/width=1920,quality=85,format=avif/2024/12/241106PYK022-scaled.jpg)
Nowy selekcjoner Jan Urban imponuje spokojem, rozwagą oraz podejściem taktycznym. Na razie, jest to oczywiście dosyć mała próba, ale pierwsze wnioski muszą być zdecydowanie pozytywne. O wpuszczeniu świeżego powietrza do szatni, braku losowania piłkarzy niczym w Totolotku oraz uśmiechniętym Robercie Lewandowskim rozmawiamy z byłym reprezentantem Polski – Markiem Koźmińskim. Zapraszamy!
Marek Koźmiński: Potrzebowaliśmy normalności w kadrze. Zmiana selekcjonera była niezbędna
Jan Urban powiedział po wczorajszym meczu, że lubi grę, na którą kibice patrzą z przyjemnością. Nie tylko selekcjoner, ale chyba każdy fan wreszcie mógł to poczuć, prawda?
Tak, zdecydowanie. Nie tylko wczoraj, ale również przeciwko Holandii. Dla kogoś, kto lubi piłkę, to miło było to oglądać. Nie tylko ze względu na wynik, ale również wartość artystyczną.
Co się zmieniło względem Michała Probierza?
Nowy trener, nowe porządki. Jest spokojnie, normalnie, nie ma żadnego gwiazdorzenia ani innych zaskakujących rzeczy. Ta normalność jest niezbędna, potrzebna i ona się odpłaca. Zresztą widać to w wypowiedziach zawodników, w ich reakcjach. Całe środowisko mówi, że wreszcie jest normalnie. To słowo „normalność” często się przewija. Wróciliśmy do tego, czego potrzebowaliśmy. Aktorami i gwiazdorami mają być piłkarze, a nie ktoś inny.
Jan Urban wpuścił świeże powietrze do reprezentacji?
Wyczyścił zgęstniałą atmosferę. Otworzył okna, w szatni jest rześko i jest też inny obraz na boisku. Przecież to nie jest tak, że jeden zawodnik się w ten sposób wypowiedział. Wszyscy mówią chórem, jednym głosem. To też mi się podoba.
Po tym zgrupowaniu widać jeszcze mocniej, że wymiana Probierza na Urbana była konieczna?
Była niezbędna. Cała awantura, brak wyników, pokazywanie siebie jako najważniejszą osobę w tej całej strukturze, było złe. Dobrze, że wreszcie ktoś poszedł po rozum do głowy. Mamy trenera, który jest chyba w tym momencie najlepszym wyborem. Z jednej strony zna ligę polską i widzimy, że dzięki temu mamy pewne nowości w kadrze. Oczywiście, one też są w liczbie okrojonej i to dobrze, że nie jest tak jak wcześniej, gdy mieliśmy na każdym zgrupowaniu jakieś nowe nazwisko. Mamy taką drużynę, która w dwóch spotkaniach wychodzi tym samym składem. Pojawił się nie tylko kręgosłup, a dużo więcej, tego czego nie było. W każdym meczu Michała Probierza tych zmian było kilka, a teraz wróciliśmy do macierzy.
Patrząc choćby po Robercie Lewandowskim, który strzelił gola, miał udział przy trafieniu Kamińskiego, jest uśmiechnięty z opaską kapitana na ramieniu, to można odnieść wrażenie, że tego czerwca w polskiej piłce w ogóle nie było.
Widać było, że radość wróciła. Forma w pierwszym meczu jeszcze może nie była fenomenalna, ale w drugim było już lepiej. Ewidentnie widać, że potrzebuje wybieganych minut. Ten uśmiech dużo mówi, wróciła integralność drużyny i to przynosi efekty.
4 punkty zdobyte na tym zgrupowaniu to chyba nawet więcej niż plan minimum?
Na pewno. W Rotterdamie zakładaliśmy przecież, że może być różnie, a tutaj mamy cztery punkty. Dodatkowo, wywalczone w sposób dojrzały, mądry i skuteczny. Teraz nasze apetyty troszeczkę wzrastają. Po tym, co widzieliśmy mamy prawo myśleć, że następne dwa spotkania z Litwą i z Maltą wygramy, a potem zagramy o wszystko z Holandią. Bilans bramkowy w walce o bezpośredni awans nie jest naszym sprzymierzeńcem, ale będzie szansa na punkty. Holandia na pewno będzie bardzo trudną drużyną do pokonania, lecz skoro Litwini z nimi wczoraj powalczyli, to dlaczego my nie możemy?
Mówiliśmy trochę o zmianach w sferze mentalnej u trenera Urbana, a co się spodobało pod kątem piłkarskim?
Pressing, który był umiejętnie ustawiony i skoordynowany. Drużyna nie była rozciągnięta, ani wzdłuż, ani wszerz. Oczywiście w jednym meczu byliśmy bardziej defensywni, w drugim meczu bardziej ofensywni, ale to jest absolutnie zrozumiałe. Na pewno odkryciem jest Przemysław Wiśniewski. Nie ulega wątpliwości, że to jest chłopak, który wniósł do tej drużyny dużo dobrej fizyczności i wybiegania. Wczoraj miał dwie sytuacje z głowy, to mogło się skończyć golem. Raz bardzo dobrze wybronił bramkarz, a potem minimalnie nie trafił. Brawo dla trenera Urbana, bo to na pewno jest zawodnik, którego dla tej kadry odkrył. Oby zdrowie dopisywało, bo wiemy, że był długo kontuzjowany, ale te dwa występy były na europejskim poziomie.
Spodziewał się pan, że Urban tak szybko ogarnie ten bałagan?
Nie, miałem obawy przed tym zgrupowaniem. Trener miał bardzo mało czasu. Nie wszyscy zawodnicy od samego początku przyjeżdżali, dochodziły również zmiany klubów. Chyba żaden z selekcjonerów nie miał tak krótkiego okresu na przygotowanie od momentu, kiedy obejmował kadrę. To były rzeczy trudne do zorganizowania, natomiast to zostało bardzo szybko i skutecznie poukładane.

Reprezentacja Polski przeciwko Finom i Holendrom zaimponowała jako kolektyw
Zawodnikiem meczu wczoraj Jakub Kamiński?
Tak. Cieszę się, że został odzyskany dla tej kadry. Może w pierwszym meczu było bardzo widać jego błędy w ostatnim podaniu, ale wczoraj był konkretny. Zaliczył asystę do Casha po tym, jak wywalczył piłkę bardzo umiejętnie, potem też świetnie podał. Do tego ma gola, którego strzelił po dobitce strzału Lewandowskiego. To pokazuje, że był pierwszoplanową postacią. Teraz ten celownik sobie naostrzył i było dużo lepiej.
Urban wielokrotnie wspominał, że przez brak czasu na zgrupowaniu nie miał możliwości wprowadzenia nadmiernych rozwiązań taktycznych. Piłkarze wzięli odpowiedzialność i chcieli mu pomóc?
Myślę, że chcieli pomóc sobie przede wszystkim. Byliśmy przecież w sytuacji kryzysowej. Ten dołek był potężny, zarówno wizerunkowo, jak i sportowo. Zawodnicy musieli wznieść się na wyżyny i to co zrobili, to naprawdę czapka z głowy, bo naprawdę to nie było proste. Zdobyli 4 punkty głową, umiejętnościami, sercem i wyrachowaniem.
Cokolwiek pana martwi po tych dwóch meczach?
Szkoda może tych ostatnich 20 minut z Finlandią, bo dla mnie jeżeli szukamy takiej dziury w całym, to ta kadra traci za dużo bramek. Wypadałoby chociaż jeden mecz skończyć na zero z tyłu. Ogólnie, byłem jednak pod wrażeniem tych dwóch meczów. One były bardzo trudne, diametralnie inne, a zdaliśmy ten egzamin na piątkę z plusem, absolutnie.
Widzi pan jakiegoś przegranego zgrupowania?
Nie, myślę, że tutaj wszyscy zyskali i nawet jeżeli ktoś nie grał to i tak poszedł do góry z całą drużyną. Z kolei do wygranych, dołożyłbym jeszcze Casha. Pamiętamy, jakie miał kłopoty wcześniej, żeby w ogóle być powoływanym. W tych dwóch meczach zaprezentował bardzo wysoki poziom i dla mnie to nie jest zaskoczenie. Strzelił dwa gole, z tyłu również wyglądał dobrze i z tego względu naprawdę duży szacunek.

Przemysław Frankowski będzie miał duże trudności, aby wygryźć ze składu Matty’ego Casha
To może jako przegranego należy rozpatrywać Przemysława Frankowskiego? Nie zagrał ani minuty i dystans między nim a Cashem w rywalizacji o wyjściowy skład zdecydowanie się powiększył.
To na pewno, chociaż ja bym tutaj zwrócił uwagę na jedną rzecz, że to są inni piłkarze. Cash jest bardziej obrońcą, a Frankowski skrzydłowym. Mają trochę odmienną charakterystykę. W przypadku Frankowskiego dochodzi też zmiana barw klubowych, średni okres w Turcji i teraz zobaczymy, jak się odbuduje po powrocie do znajomej mu ligi francuskiej. Ja bym się jednak z tego cieszył, jeżeli mielibyśmy tego typu problem, który z nich ma grać, bo obydwaj są na pewnym poziomie. Na wielu pozycjach trener takiego komfortu jednak nie ma. Proszę zauważyć, że jeżeli by nam się posypał jeden czy drugi zawodnik, to mamy kłopot. Kadra jest wąska i chyba nigdy tak nie było, jeżeli ja dobrze pamiętam w ostatnich latach, żeby aż tak liczebnie było skromnie. Ogólnie jest jednak nieźle i miejmy nadzieję, że zdrowie będzie dopisywać, a zawodnicy będą łapali minuty w klubach, bo to na starcie sezonu jest niezwykle istotne.
Drugi mecz z rzędu w tym samym składzie to sygnał, że w kadrze wyklaruje się hierarchia i pojawi się stabilizacja?
Wreszcie. Każda drużyna, która wygrywa, to zespół, który kiedy się obudzimy o 6 rano, to z miejsca możemy wymienić 9 na 11 graczy z wyjściowego składu. Nieważne, czy jest to reprezentacja, czy drużyna klubowa. To rzeczy, które historycznie zawsze się działy i tak będzie też w przyszłości. Wcześniej zawsze mieliśmy losowanie, jak w Totolotku. Probierz wyciągał kulki i mieliśmy zaskoczenia w składzie. Bardzo się cieszę, bo to jest też część normalności. Wiemy, kto jest numerem 1 na danej pozycji, kto jest numerem 2, kto gdzie może zagrać i jakie mamy alternatywy. Kolejna rzecz, której trzeba dotknąć, to jest kwestia czwórki z tyłu. Wiemy, że przy poprzednich selekcjonerach były próby gry na trójkę. To wynaturzenie tego, co mamy do dyspozycji. Tym razem graliśmy klasyczną czwórką i to się sprawdza. I to wszystko, nie mając klasycznego lewego obrońcy. Kiwior grał tam trochę z musu i potrzeby chwili, ale zaprezentował się absolutnie dobrze. Byliśmy lekko wysunięci ofensywnie po prawej stronie, bo tam Cash zdecydowanie częściej się podłączał. Kiwior grał bardziej z tyłu, a przed nim szum robił Zalewski. To działało, zarówno w jednym i w drugim meczu.
Urban po meczu powiedział, że cieszy się chwilą, bo już czeka grill zaraz. Widać, że twardo stąpa po ziemi i chyba ma rację.
Jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz. To jest słynne powiedzenie, które zawsze będzie aktualne. Myślę jednak, że po tym, co widzieliśmy, miłość do kadry będzie trwalsza. Trochę bardziej platoniczna. Oni sobie na to zasłużyli, to było widać w każdym aspekcie. No i teraz kroczek po kroczku trzeba iść dalej. Teraz mamy za miesiąc następne dwa mecze, które mam nadzieję, że nas znowu przybliżą…
Do czego? Czy możemy marzyć o pierwszym miejscu w grupie?
Marzyć można zawsze, ale pewnie bardziej prawdopodobne są baraże. Zakładam wręcz, że one są już praktycznie wywalczone. Nie wyobrażam sobie, żeby coś złego mogło się wydarzyć, bo jednak skala przeciwnika też jest inna. Bardzo się cieszę i mogę powiedzieć, że mamy reprezentację. Nie mogłem tego zrobić 3-4 miesiące temu.
Zagramy na mundialu?
Niezmiernie trudno będzie znaleźć się na pierwszym miejscu. Dużo zależy więc od tego, kogo wylosujemy w barażach. Proszę zobaczyć, że tam można trafić naprawdę na drużyny bardzo wysokiego pokroju. Nie wiadomo, co będzie choćby z Niemcami, którzy przegrali ze Słowacją. Trochę loterii nas czeka, aczkolwiek ostatnio w tych losowaniach mieliśmy trochę szczęścia. Może tym razem również nam dopisze, ale wcześniej trzeba powalczyć o pierwszą pozycję.
CZYTAJ WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI NA WESZŁO:
- Trela: Najtrudniej grać prosto. Reprezentacja, której nie trzeba cudów
- Jan Bednarek: Widać wewnątrz grupy, że rodzi się coś nowego
- Robert Lewandowski: To jest to, co Zielu powinien robić jak najczęściej
ROZMAWIAŁ WOJCIECH PIELA
fot. FotoPyk