Futbol się zmienia, już od lat podział na pozycje i wynikające z tego zadania nie jest tak jednoznaczny jak kiedyś. Zawodnik ofensywny też musi pracować bez piłki, podchodzić do pressingu, zamykać linie podania, asekurować w obronie i tak dalej. Wielu trenerów przywiązuje do tych elementów olbrzymią wagę i jeśli ich piłkarz z przednich formacji dobrze wypełnia te zadania, są w stanie przymknąć oko na niedostatki związane z jego teoretycznie podstawowymi zadaniami.

W znacznym stopniu jest to zrozumiałe, ale jakieś minimum przyzwoitości obowiązuje. Od czasu do czasu po prostu wypadać coś strzelić lub asystować. Są w Ekstraklasie zawodnicy, którzy mają z tym duży problem. W niektórych przypadkach to przypadłość permanentna, w innych chyba po prostu gorszy okres.
Analizując takie przypadki założyliśmy, że musi chodzić o kogoś, kto nie dał ofensywnego konkretu od przynajmniej dziesięciu występów i 500 minut.
Erik Jirka nie miał gola lub asysty od 1247 minut!
Wyłania się tutaj jeden absolutnie niechlubny lider.
Jest nim Erik Jirka. Skrzydłowy Piasta Gliwice na inaugurację rundy wiosennej w swoim debiucie w nowym zespole zaliczył asystę ze Śląskiem Wrocław. I to tyle. Od tamtej pory Słowak nie dał już nic wymiernego z przodu, a nie mówimy o kimś, kto zazwyczaj wchodzi na końcówki meczów. Jest dokładnie na odwrót, więc fakt, iż od siedemnastu ligowych meczów (1247 minut) nie udało mu się trafić do siatki lub asystować przy bramce świadczy o nim jak najgorzej.
Na początku tego sezonu Jirka prezentuje się fatalnie, będąc jednym z głównych symboli niemocy Piasta. W trzech spotkaniach oddał dwa strzały niecelne i dwa razy został zablokowany. Miał jedno kluczowe podanie. Wygrał jeden z trzynastu pojedynków. Tragedia.
Problem ofensywny GKS-u Katowice
Adrian Błąd to zawodnik niezwykle zasłużony dla GKS-u Katowice. Zdążył z nim spaść do II ligi, by potem krok po kroku wejść do Ekstraklasy. Coraz częściej jednak odnosi się wrażenie, że drużyna Rafała Góraka potrzebuje na „dziesiątce” kogoś dającego więcej jakości z piłką przy nodze.

Adrian Błąd
Błądowi zostanie zapamiętany kapitalny gol na Cracovii z zeszłego sezonu, ale całościowo już wtedy nie imponował. Zamknął sezon z dwoma bramkami i trzema asystami. Ostatni raz punkcik do klasyfikacji kanadyjskiej dołożył 18 marca. Podobnie jak przy Jirce, mówimy o kimś, kto zazwyczaj gra w podstawowym składzie. Jeśli w najbliższej kolejce będzie podobnie i znów Błąd niczego nie się nie doczeka, przekroczy granicę tysiąca minut w tej klasyfikacji.
Pozostajemy przy GieKSie. Już ponad 11 miesięcy na ofensywny konkret w Ekstraklasie czeka Jakub Łukowski. 13 września 2024 w doliczonym czasie uratował on remis Widzewowi w Katowicach. Dziś reprezentuje już barwy… GKS-u, ale na przełom się nie zapowiada, bo 29-letni pomocnik na razie przegrywa rywalizację i pojawia się na boisku jako rezerwowy. Na tę chwilę jego niemoc trwa 22 mecze i 795 minut.
Miki Villar spuszcza z tonu
Marek Mróz od dawna nie zapunktował indywidualnie w Zagłębiu Lubin i nie przez przypadek stracił miejsce w składzie. Jorge Felix dość niespodziewanie uzbierał już 11 meczów i 775 minut bez gola lub asysty. W jego przypadku okolicznością łagodzącą są nawracające problemy zdrowotne, uniemożliwiające złapanie odpowiedniego rytmu.
Miki Villar nieźle zaczął pobyt w Jagiellonii, wiosną też przywitał się efektownie od bramki i asysty z Radomiakiem, lecz od tamtego lutowego popołudnia przestał być efektywny. Miłym przerywnikiem był jedynie zwycięski gol w Superpucharze Polski z Wisłą Kraków, ale tutaj skupiamy się na samej Ekstraklasie.

Miki Villar
Aleksander Buksa poprzestał na jednym golu w Górniku Zabrze i nie zapowiada się na statystyczny przełom w jego wykonaniu po przejściu do GKS-u Katowice. Hubert Sobol pozostaje w kadrze Widzewa. Napastnik ten ma już na koncie ekstraklasowe występy dla trzech klubów (Lech Poznań, Wisła Kraków, Widzew), lecz ciągle czeka na premierową bramkę.
Jose Pozo był ważnym ogniwem w Śląsku i takim jest też w Pogoni, więc licznik bije szybko i okazuje się, że zaraz dobije do tysiąca minut z 0+0. W tym przypadku jednak trudno mówić o słabej grze Hiszpana, który wielokrotnie napędza akcje zespołu swoimi podaniami. Miał też świetny rajd w Niecieczy zakończony strzałem obronionym przez bramkarza. Tutaj raczej mowa o splocie niesprzyjających okoliczności. Jeśli coś można Pozo wytykać, to naprawdę kiepskie bronienie. Jest tu przypadkiem skrajnym, nawet jak na piłkarza o ofensywnej charakterystyce.
Arkadiusz Woźniak jest jedynie ciekawostką, bo jego dorobek obejmuje jeszcze czasy w Zagłębiu Lubin sprzed transferu do GKS-u Katowice. Przez ten czas Woźniak zdążył się cofnąć nawet na prawą obronę. Do Miedziowych wrócił bardziej pod kątem rezerw. W Ekstraklasie występuje sporadycznie, ma dawać głównie cechy wolicjonalne, więc to przypadek, który trudno wytykać palcami.
W 2025 roku nic w ataku nie dołożył Jean Carlos Silva, ale wahadłowego nie uznajemy za piłkarza stricte ofensywnego.
W zestawieniu nie mogliśmy jeszcze umieścić Bryana Fiabemy (23 mecze, ale 475 minut), choć to zapewne kwestia najbliższego czasu.
Dziesięciu ofensywnych zawodników najdłużej czekających na gola lub asystę w Ekstraklasie (minimum 10 meczów i 500 rozegranych minut):
Erik Jirka – 17 meczów, 1247 minut
Arkadiusz Woźniak – 57 meczów, 1195 minut
Adrian Błąd – 13 meczów, 959 minut
Jose Pozo – 11 meczów, 939 minut
Jakub Łukowski – 22 mecze, 795 minut
Jorge Felix – 11 meczów, 775 minut
Marek Mróz – 14 meczów, 759 minut
Hubert Sobol – 35 meczów, 735 minut
Miki Villar – 14 meczów, 615 minut
Aleksander Buksa – 14 meczów, 576 minut
CZYTAJ WIĘCEJ O POLSKIEJ PIŁCE:
- W przeciwieństwie do boiska ranking UEFA kłamie. Polska liga nie rozwija się tak szybko
- Jak talent z Porto trafił do Ekstraklasy? Odsłaniamy kulisy dużego transferu!
- Czy polskie kluby mogą trafić na siebie w Lidze Konferencji? UEFA „zwolniła” Żewłakowa!
Fot. Newspix