Po piątkowych wydarzeniach w Paryżu cały świat jednoczył się w bólu z Francuzami, co było doskonale widać szczególnie przy okazji imprez masowych. Przejmujący widok reprezentantów Anglii i Francji stojących wspólnie przy minucie ciszy, “Marsylianka” odśpiewana z werwą przez trybuny, wzruszający moment solidarności z państwem, które przeżyło w ubiegłych dniach prawdziwe piekło. Z podobnym zrozumieniem do sprawy podeszli także kibice z Polski we Wrocławiu, ci z Danii i Szwecji oraz w wielu innych miejscach, na wielu innych stadionach.
Laurent Koscielny ocierający łzy przy minucie ciszy czy Anglicy śpiewający francuski hymn zostaną w pamięci fanów futbolu na długo. Podobnie jak dwie grupy fanów, które z Francją solidaryzować raczej się nie chciały.
Zaczęło się w poniedziałek, podczas rewanżowego meczu barażowego Irlandii z Bośnią i Hercegowiną. Nie jest wielką tajemnicą, że w wielonarodowej Bośni grupę wyjazdową tworzą przede wszystkimi etniczni Boszniacy – obywatele BiH serbskiego i chorwackiego pochodzenia wspierają raczej odpowiednio Serbię i Chorwację. Podział etniczny w miarę pokrywa się z podziałem religijnym – według danych Międzyreligijnej Rady Bośni i Hercegowiny, w 2012 roku muzułmanie stanowili lekko ponad połowę kraju, prawosławni stanowili 36%, katolicy 12%. I na meczu, gdzie wśród kibiców gości większość stanowili prawdopodobnie właśnie wyznawcy islamu, minutę ciszy przyjęto tak.
Od razu pojawiły się dyskusje: czy Boszniacy naprawdę wspierają wyczyny islamskich terrorystów? Ich zachowanie w sektorze gości oceniono jednoznacznie, choć przecież ciężko zapomnieć, że w wielu miastach Bośni i Hercegowiny meczety niemal sąsiadują z kościołami i cerkwiami. Nie da się zapomnieć, że na ulicach Sarajewa niewiele kobiet chodzi w burkach, a wiara jest wyjątkowo “europejska”. Czyli Allah jest wielki, ale ani piwem, ani innymi używkami raczej się nie gardzi. Skąd więc gwizdy? Pierwsze z usprawiedliwień mówi coś o garstce pijanych fanatyków, którzy nie mieli wsparcia pozostałej części sektora, inni twierdzą, że to oddanie proporcji w społeczeństwie muzułmańskim w Bośni – garstka fanatyków religijnych i cała gromada normalnych, “liberalnych” wiernych.
Niezależnie od tego którą wersję przyjmiemy za prawdziwą – haniebny gest poszedł w świat. I jak się okazało – był to dopiero początek.
Wczoraj swój mecz grała bowiem Turcja i raz jeszcze minuta ciszy została zakłócona. Pierwsze relacje, które do dziś są zamieszczane w wielu miejscach w Internecie mówiły o gwizdach i okrzykach “Allah akbar”.
Bez dwóch zdań – doszło do skandalicznej sytuacji, ale pierwsze teksty (i powstające do teraz mutacje tychże) są chyba delikatną manipulacją. Nie wiemy, jak było podczas meczu, ale podczas minuty ciszy kibice z Turcji nie krzyczeli o Allahu, ale “Sehitler olmez, vatan bolunmez”, czyli “męczennicy nie umierają, kraj jest niepodzielny”. To nacjonalistyczne hasło dotyczące przede wszystkim żołnierzy i innych poległych w walce o jedność kraju, dotyczące szczególnie ich niekończących się konfliktów z Kurdami. Gwizdy? I na to znalazło się wytłumaczenie. One miały bowiem być gestem sprzeciwu wobec relatywizowania zbrodni – tureccy fanatycy wyrażali w ten sposób rozżalenie, że podobny zamach w Ankarze – gdy zginęły 102 osoby, a przeszło 400 odniosło rany – przeszedł bez echa w środowisku piłkarskim.
Na potwierdzenie tych tez podaje się podobny do bośniackiego styl wyznawania islamu w tureckich miastach oraz stosunki na linii Państwo Islamskie – Turcja. W Stambule, podobnie jak w Sarajewie, burki nie są wcale częstym widokiem, a do 2012 wręcz utrzymywał się zakaz noszenia ich w szkołach. Co prawda – jak podkreśla wielu jego krytyków – premier Recep Erdogan przeprowadził szereg zmian prowadzących do islamizacji państwa, czego częścią było zawieszenie owego zakazu. Wciąż jednak turecki islam wydaje się bardziej europejski, niż ten wyznawany chociażby w belgijskiej “wylęgarni terrorystów” Molenbeek.
Jest też i druga strona medalu. Korespondentka Reutersa z Ankary, Ece Toksabay, cały czas twierdzi, że tureccy kibice nie podczas minuty ciszy, ale tuż po niej krzyczeli hasła nawiązujące do Allaha, wśród nich oczywiście “Allahu Akbar”. Pierre Castellano, fotoreporter z Ankary, uzupełnia również, że już podczas meczu pojawiły się także hasła “Ya Allah, Bismillah, Allahu Ekber”, używane przez tureckich nacjonalistów. Nawet jeśli nie padły wprost słowa poparcia dla terrorystów, występ określa “nietaktownym”.
Jak jest naprawdę? Niejednoznacznie. Faktem jest, że dwa mecze w strefie UEFA, w których uczestniczyły kraje z przewagą muzułmanów rozpoczęły się od skandalu podczas minuty ciszy. Faktem jest, że i tu, i tu pojawiły się gwizdy. Faktem jest też, że usprawiedliwienia Bośniaków i Turków brzmią…. może nie przekonująco, ale w miarę wiarygodnie. Kiedy dowiemy się, co się stało? Prawdopodobnie podczas ligowej kolejki, gdy fanatycy i z Sarajewa, i ze Stambułu już na swoich trybunach klubowych mogą zająć zdecydowane stanowisko wobec wydarzeń ostatnich dni.