Narzekamy, czasem nawet bardzo marudzimy na styl Rakowa Częstochowa, lecz w takim momencie i przy takich nadziejach może się ten zespół okazać nieoceniony dla naszej ligi. Dokładnie ten zespół – w tej konfiguracji osobowej, z tym stylem gry, z tym trenerem. Z przekonaniem, że Medaliki każdy kolejny mecz w eliminacjach są w stanie wziąć z odpowiednim rozpędem i tym samym dać sobie i nam odpowiedni wynik, bez względu na wszystko. Marek Papszun w Ekstraklasie może czasem męczyć, ale w pucharach… męczą się rywale i niech zyskuje na tym polski klub.
![Dobrze nam mieć Marka Papszuna [KOMENTARZ]](https://static.weszlo.com/cdn-cgi/image/width=1920,quality=85,format=avif/2025/07/250727PYK0043-scaled.jpg)
Nie będę wracał do nieco z perspektywy czasu śmiesznego zadowolenia utrzymywaniem korzystnego wyniku w Pradze przed trzema laty (0:0 w rewanżu do 60. minuty, potem ostatecznie 0:2 po dogrywce i tym samym 2:3 w dwumeczu). Pamiętacie może, jak w pewnym momencie ekscytacja świeżym projektem Rakowa Częstochowa sprawiła, że w mediach krążyły naprawdę wymyślne pochwały za bohaterski „godzinny remis” ze Slavią, który skończył się odpadnięciem Medalików. Jasne, to był dobry dwumecz, to był dobry Raków. Ale potem zostaliśmy nim przesyceni, a i ostatecznie częstochowianie nie dostali się do Ligi Konferencji.
Chciałbym więc możliwie najszerszym łukiem ominąć śmieszność, co wobec wygasającej ostatnio i wcześniej przyjmującej momentami niezdrowe formy fascynacji Rakowem nie będzie pewnie takie łatwe. Ale trzeba porozmawiać na poważnie o drużynie, która powinna nas w eliminacjach martwić najmniej. Takiej, która podchodzi do meczu w Europie dając nam największą pewność, że nic się nie wysypie. Bo my już wiemy od kilku sezonów, jak to z tym Rakowem jest…
Chyba nie mamy zespołu z mniejszym potencjałem na jakąś zawstydzającą czy zaskakującą wpadkę. Może po przegranej z Wisłą to zły moment na takie tezy, ale nawet bez „chyba”, nie boję się tego, co napisałem powyżej. A moja pewność wynika z tego, co już wiele razy widziałem. Z podejścia i taktyki obranej przez Marka Papszuna.
Klasyczne mecze Rakowa. Marek Papszun rycerzem rankingu?
To, co na co dzień może męczyć fanów najbardziej szalonej strony Ekstraklasy i rozrywkowego wymiaru piłki nożnej, w Europie jest już niemałym atutem. Tutaj potrzebujemy drużyny, która jest odpowiednio uformowana i nie ma problemu z przygotowaniem do konkretnego meczu, nawet u samego progu rozgrywek. Takiej, która zadyszkę, kryzys złapie później i prędzej w lidze, a na start i eliminacje będzie umiała zaprezentować się bardzo solidnie.
U Marka Papszuna zdarzało się, że solidna gra w eliminacjach pucharów szła w parze z jakimiś mniejszymi wpadkami w lidze. Modelowe zachowanie pucharowicza, które ludzi dbających przede wszystkim o pozycję polskiej ligi w rankingu UEFA zwyczajnie cieszy. Ustawienie absolutnego priorytetu na Europę i mecze rozgrywane w kwalifikacjach – cudo. Marzenie każdego „rankingowca”.
– Wypracowaliśmy solidną zaliczkę, natomiast w żaden sposób nie przyjechaliśmy tutaj z lekceważącym nastawieniem – mówi przed meczem rewanżowym trener Rakowa. – Żilina pokazała się w pierwszym meczu z bardzo dobrej strony. To nie był dla nas łatwy mecz. Zatem jutro wyjdziemy na boisko w najmocniejszym składzie, skoncentrowani, żeby nie mieć problemów z awansem do kolejnej rundy – dodaje i, cóż, cieszy. Bo nie ma odpuszczania, kombinowania, kunktatorstwa, przynajmniej w myśleniu o meczu, a nie taktyce, która ma swoje blaski i cienie.
Nie ma też jednak przesadnej wiary w trzy gole zapasu.

Marek Papszun i jego słynna czapka. Ostatnio zabrakło jej w meczu z Wisłą Płock, ale trener nie wierzy w przesądy
Ostrożności nigdy za wiele
Ktoś może powie, że Marek Papszun takimi deklaracjami strzela z armaty do muchy i tylko cud mógłby sprawić, że Żilina się odwinie. Z drugiej strony trener Rakowa jest świadom tego, że często osiąga świetne wyniki, mimo nie do końca świetnej gry. To taka jego tajna broń. Znak rozpoznawczy. Supermoc.
– W pierwszej połowie meczu II rundy Ligi Konferencji z Żyliną zespół Marka Papszuna był zadziwiająco słaby. Mierzył się z drużyną, będącą w procesie budowy i miał szczęście, że nie przegrywał. Raków odżył jednak w drugiej części spotkania. Najpierw dwa gole “przepchał”. Dopiero po bramce Brunesa zobaczyliśmy zespół grający z polotem i swobodą, co udało się zwieńczyć jeszcze trzecim trafieniem – pisał w pomeczowej relacji na Weszło Kuba Radomski. No i trochę tak było, zresztą często trochę tak jest. Nie dziwi więc lekka rezerwa, z jaką podchodzi do rewanżu szkoleniowiec Rakowa. Jest ona w jakimś stopniu uzasadniona.
Raków ma świetny wynik. Ale długo był nudny i schematyczny [RELACJA]
A przynajmniej wypada mówić, że jest, nawet jeśli Marek Papszun wie, że w razie czego ten mecz będzie można zabić.
Świetny bilans Papszuna. Przegrał tylko z naprawdę wyraźnie lepszymi
W całej swojej trenerskiej karierze Marek Papszun rozegrał czternaście spotkań w eliminacjach do europejskich pucharów. A tak właściwie pucharu, bo wszystkie te mecze miały prowadzić Raków do fazy zasadniczej Ligi Konferencji. I co? I tylko dwie porażki w tym zestawie, w dodatku w meczach, do których Raków startował z pozycji underdoga. Fajerwerki to oglądaliśmy chyba tylko raz, kiedy ekipa z Częstochowy rozbijała u siebie Astanę, trzy lata temu.
Bilans Marka Papszuna w eliminacjach Ligi Konferencji:
- 8 wygranych (1:0 Rubin Kazań, 1:0 KAA Gent, 5:0 i 1:0 FC Astana, 2:0 i 1:0 Spartak Trnawa, 2:1 Slavia Praga, 3:0 MSK Żilina)
- 3 remisy (0:0 FK Suduva, 0:0 (4:3 w karnych) FK Suduva, 0:0 Rubin Kazań)
- 2 porażki (0:3 KAA Gent, 0:2 Slavia Praga)
Nie o fajerwerki tu jednak chodzi. Raków nawet jak odpadał z wyraźnie silniejszym rywalem, to i tak punktował zaskakująco dobrze. Nazwałbym to efektem Papszuna, który kształtował te mecze na własną modłę i początkowo potrafił tym zaskoczyć przeciwnika. Rywale oczywiście analizowali grę częstochowian, lecz nie mogli sobie z nią do końca poradzić, ogarniali się dopiero na rewanż.
A to jest pewien wyczyn trenera Rakowa. Szczególnie, że udało mu się to w rozgrywkach międzynarodowych.

Raków ma sporą zaliczkę z pierwszego meczu. O częstochowian nie powinniśmy się dziś specjalnie martwić
Schematyczny i nudny. To akurat dobrze się składa
Pisaliśmy po pierwszym meczu, że Raków miał trochę szczęścia, że wcale nie zachwycił, że wynik ma lepszy niż na to wskazywał przebieg spotkania. Ale wiecie co? To się bardzo dobrze składa – Raków jest schematyczny i nudny od dawien dawna, jest mistrzem w byciu schematycznym i nudnym. Więc niech będzie schematyczny i nudny, kiedy akurat bardzo się to polskiej piłce przydaje.
Tym bardziej że owa schematyczność przejawia się tym, iż Marek Papszun cały czas będąc wiernym swoim piłkarskim ideałom, osiąga z zespołem z Częstochowy zwyczajnie dobre wyniki. Do końca minionego sezonu bił się o mistrzostwo Polski. Wcześniej już zdołał wygrać tytuł. Raków miał problem dopiero wtedy, gdy trenera Papszuna zabrakło. Ślepiec zakładałby, że ta papszunowa rutyna, wręcz nuda, nie służy Medalikom.
“Podobało się?”. Marek Papszun rozbawiony na konferencji prasowej [CZYTAJ WIĘCEJ]
Śmiem zresztą twierdzić, że o ile w Ekstraklasie raz na jakiś czas ktoś Raków skarci, tak jak w weekend Wisła, o tyle w Europie nie są na ten zespół do końca gotowi. My już znamy wszystkie te stare numery:
- beznadziejną pierwszą połowę, która zwykle i tak zwiastuje jakąś skromną wygraną,
- gola w ostatnich minutach meczu, oczywiście na wagę zwycięstwa,
- kontuzje bramkarzy, trafiające się akurat wtedy, gdy przyda się krótka konsultacja z zespołem.
I wszystkie inne, przez lata w Rakowie trener Papszun wypracował sobie swój styl. Można owego stylu nienawidzić, można go też pewnie jakoś pokochać. Może jest on wkurzający, ale tylko wtedy, gdy częstochowianie grają z „naszymi”.
Bo jak grają z kimś w Europie, to z radością będziemy patrzeć, jak rywal Medalików się męczy. Niech się męczy, jak najdłużej i jak najboleśniej. I niech zobaczy, jak to jest…

Tak się uśmiechamy, na myśl o tym, że jakiś zagraniczny klub zmierzy się w eliminacjach europejskich pucharów z Rakowem.
CZYTAJ WIĘCEJ O EUROPEJSKICH PUCHARACH NA WESZŁO:
- Liga dla pucharowicza. Przekładanie na zawołanie
- Bryan Fiabema, czyli chyba już wystarczy
- Islandzka saga Lecha Poznań. Tak zaczyna się opowieść o Lidze Mistrzów?
Fot. Newspix