Reklama

Kolejna kontuzja, walka o ranking. Lech Poznań w Islandii [RAPORT]

Szymon Janczyk

29 lipca 2025, 22:07 • 5 min czytania 23 komentarzy

O co Lech Poznań zagra w Islandii? O punkty do rankingu UEFA. Niels Frederiksen deklaruje, że z tego powodu stawka jest większa niż się wydaje – chodzi o wspólne dobro. Problem w tym, że podobnie myślą Islandczycy, którzy także, choć wolniej, w swoim tempie, wspinają się po rankingowej drabince. Może więc w Kopavogur będzie działo się więcej niż wszystkim się wydaje?

Kolejna kontuzja, walka o ranking. Lech Poznań w Islandii [RAPORT]

— Może nie jest to największy stadion w Europie, ale potrafimy stworzyć wspaniałą atmosferę. W sprzedaży zostało sto biletów, spodziewamy się kompletu, jesteśmy podekscytowani meczem z Lechem — stwierdził Kristjan Ingi Gunnarsson, rzecznik prasowy Breidablik, witając wszystkich w krainie lodu i ognia, na Islandii.

Reklama

Mistrz Polski swoje zrobił w domu, więc Niels Frederiksen nawet nie ukrywa, że w Kopavogur zdecyduje się na rotacje, ogrywanie tych, którzy dotychczas nie złapali minut. Pamięta jednak, że stawka wciąż jest jakaś, przynajmniej w kontekście „wspólnego dobra”.

— Chcemy utrzymać zwycięską serię. Bardzo ważne są też punkty do rankingu UEFA. Budujemy pozycję Polski w Europie, taka myśl nam przyświeca — zaznaczył duński trener.

Czego spodziewać się po rewanżu Lecha Poznań z Breidablik?

Breidablik zagrał najlepszy mecz w historii. Potem wpadł na Lecha Poznań

Stadionik w Kopavogur, pół godziny drogi od centrum Rejkiawiku, to skromny obiekt jak na topową drużynę w kraju. Wiadomo jednak, że potrzeby na Islandii są ciut inne. Otacza go jednak kompleks boisk dla akademii, w której ćwiczy ośmiuset adeptów futbolu. Nie w kij dmuchał, to najlepsza szkółka w całym kraju, która wypuściła kilku kozaków. Gisli Thordarson się do nich łapie, lecz większe wrażenie zrobią dwa inne nazwiska — Gylfi Sigurdsson czy Alfred Finnbogason.

Ciekawostką jest, że ten drugi pełni dziś rolę dyrektora, doradcy klubu. Niegdyś był natomiast przymierzany do Lecha Poznań. Był na liście skautów, gdy trzeba było zastąpić Artjomsa Rudnevsa. Finnbogason zaliczył wtedy Belgię i Szwecję, do Polski nie dotarł. Wyjechał do Holandii, gdzie jego kariera ruszyła z kopyta. Może dlatego nie trafił na flagi jako jedna z klubowych legend, bo na to trzeba zapracować sobie tutaj, na miejscu.

Islandczycy trenują obijanie poprzeczek. Wątpliwe, czy pomoże im to odrobić sześć bramek straty do Lecha Poznań.

Andri Yeoman zaliczył ponad pięćset gier dla Breidablik. Damir Muminović troszkę mniej, lecz wciąż sporo. Twarze obydwu widnieją na kibicowskich flagach, które powiewają na stadionie już dzień przed meczem. Największy transparent dedykowany jest jednak obecnemu kapitanowi, Hoskuldurowi Gunnlaugssonowi.

— Hasło, które widzisz, oznacza mniej więcej: jesteś najlepszym kapitanem na świecie. To stosunkowo nowa flaga, powstała jakieś trzy tygodnie temu. Gunnlaugsson na nią zasłużył. Dopiero wybrano go najlepszym piłkarzem ligi — tłumaczy mi Kristjan Ingi.

Tak się składa, że Gunnlaugsson był także gościem konferencji prasowej, na której w konkretnych słowach określił cel zespołu.

— Nie wyjdziemy na boisko z myślą: pieprzyć to, wygramy 7:0. Nasze cele są długoterminowe, mecz z Lechem potraktujemy jako doświadczenie na przyszłość. Myślimy o tym w dłuższej perspektywie.

Wtórował mu trener, Halldor Arnasor, który stwierdził, że trzeba wyciągnąć lekcje z tego, jak Breidablik wyglądał w pierwszych minutach w Poznaniu, gdy siły były wyrównane. On też jest, jak to się ładnie w Polsce mówi, „rankingorzem”, liczy punkciki ciułane w rankingu UEFA.

— Podchodzimy do tego poważnie. Bardzo ważne jest zdobywanie punktów dla Islandii, dzięki temu poprawiła się nasza pozycja startowa. Musimy przynajmniej utrzymać nasze miejsce w rankingu UEFA, więc będziemy o tym myśleć. Mamy zapewniony udział w play-offach o Ligę Konferencji, ale chcemy czegoś więcej. Naszym celem są play-offy o Ligę Europy. Byłoby bardzo naiwne myśleć, że możemy awansować. Cuda się zdarzają, ale nie zakładam, że wygramy 7:0 — stwierdził.

Ciekawostka: Blika budin nie oznacza, że można tam płacić blikiem.

Kristjan Ingi słusznie zauważa, że gdy półprofesjonalny zespół gra w osłabieniu przeciwko takiemu rywalowi, jak Lech, nie można spodziewać się cudów. Mówi też jednak, że Breidablik stać na dobrą grę, że jest to zespół inny niż typowa islandzka banda.

— Lubimy grać wysokim pressingiem, intensywnie. To nasz styl, ryzykowny, ale przynoszący efekty, trudny dla rywali. W meczu z mistrzem Albanii zagraliśmy najlepszą piłkę od dawna. Serio, dawno nie widziałem tej drużyny w takiej formie. Nasz rywal tracił mało bramek, tymczasem tutaj do przerwy przegrywał 0:4. Mamy coś do pokazania — uśmiechnął się, wieszcząc, że nudy nie będzie.

Lech Poznań będzie rotował na Islandii. Szansa dla zmienników, nieobecny Bengtsson

Niels Frederiksen też się uśmiechał, choć nie wtedy, gdy wyliczał problemy kadrowe Lecha Poznań. Do listy nieobecnych, niezdolnych do gry, dołączył nowy nabytek — Leo Bengtsson.

— Został w Poznaniu, ma delikatny problem z plecami, na który narzekał po meczu z Lechią Gdańsk. Powinien być gotowy na weekendowy mecz w lidze. Afonso Sousa nadal odczuwa ból, to nie jest poważna kontuzja, ale musimy pozostać czujni. Na kilku zawodników patrzymy z uwagą, oceniamy ich stan zdrowia z dnia na dzień, żeby na dłuższym dystansie wszyscy byli zdrowi, dostępni. Dyskutujemy o tym, czy ryzykować, czy czekać — tłumaczył.

W przyszłym tygodniu do treningów z zespołem wróci młody Bartłomiej Barański. Na Islandii szansę na minuty mają inni młodzi piłkarze, stanowiący zaplecze kadry. Nie dlatego, że trzeba już kogoś oszczędzać.

— Bardziej chodzi o to, żeby każdy był w odpowiedniej formie, gdy będziemy go potrzebować. Żeby to zrobić, musisz zaliczać minuty w meczach, to proste. Będą zmiany, rotacje. Mam wielu jakościowych piłkarzy w składzie, chcę utrzymać rytm meczowy tak wielu z nich, jak to możliwe — przekazał trener Lecha.

Sensacja: Lech Poznań nie grał w rondo.

Frederiksen zaznaczył też, że nie zadowala go to, ile bramek traci mistrz Polski na starcie rozgrywek. Nawet Antonio Milić przyznał, że miło byłoby zagrać na zero z tyłu, zrealizować małą misję poboczną. Trener Lecha uważa, że wszystko jest na dobrej drodze, żeby tak właśnie się stało.

Tracimy zbyt wiele bramek, mówiłem o tym piłkarzom. Możemy to poprawić w prosty sposób i mam nadzieję, że to zrobimy po naszych korektach. Chodzi o detale, drobnostki. Rozmawiamy na przykład o obronie stałych fragmentów gry, bo poprawiliśmy ofensywę, ale trzeba popracować i nad drugą stroną medalu. Dyskutujemy także o naszej postawie w fazach przejściowych.

Zupełnie jakby był Islandczykiem. W końcu to ich filozofią życiową jest „wszystko jakoś się ułoży”.

WIĘCEJ O LECHU POZNAŃ:

23 komentarzy

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Liga Mistrzów

Hiszpania

Szczęsny rozbrajająco szczery: „Rekord Barcelony? Niestety mój”

Wojciech Piela
4
Szczęsny rozbrajająco szczery: „Rekord Barcelony? Niestety mój”
Reklama
Reklama