Reklama

Wasiluk: „Obawiam się o Jagiellonię, ale wierzę w cztery awanse”

Wojciech Piela

24 lipca 2025, 14:22 • 14 min czytania 9 komentarzy

Sezon europejskich pucharów rozkręca się na dobre. Po wtorkowym zwycięstwie Lecha Poznań nad Breidablik (7:1) na boiska wyjdą dzisiaj również pozostali nasi przedstawiciele. Dla Rakowa Częstochowa i Jagiellonii Białystok to będą pierwsze europejskie boje w tym sezonie, natomiast Legia Warszawa ma już za sobą zwycięski dwumecz w I rundzie eliminacji Ligi Europy z kazachskim Aktobe. Po udanym poprzednim roku apetyty polskich kibiców są dosyć solidnie rozbudzone. Dwa ćwierćfinały Ligi Konferencji wywindowały bowiem naszą ligę na 15. miejsce w rankingu UEFA, co skutkuje tym, że w przyszłym sezonie aż dwa kluby przystąpią do eliminacji Ligi Mistrzów.

Wasiluk: „Obawiam się o Jagiellonię, ale wierzę w cztery awanse”

W trakcie zbliżających się miesięcy walka idzie więc nie tylko o kolejne wpływy do budżetu z kasy UEFA, ale również podskoczenie na jeszcze wyższe lokaty w europejskim zestawieniu. Triumf Lecha wskazał drogę pozostałym, natomiast aby osiągnąć trzy kolejne zwycięstwa, trzeba będzie włożyć sporo wysiłku. O sytuacji Jagiellonii (problemy w obronie), Legii (przypadek Marca Guala) i Rakowa (bliski transfer Tomasza Pieńki) rozmawiamy z byłym piłkarzem klubów Ekstraklasy, a dziś ekspertem telewizyjnym Markiem Wasilukiem. Zapraszamy!

Reklama

Wasiluk: „Cztery awanse? To możliwe, ale wszystko poza Lechem będzie na styku”

Na start wróćmy jeszcze na chwilę do Lecha Poznań. Byłeś zaskoczony, że tak łatwo poszło z Islandczykami?

Sam wynik na pewno trzeba docenić. Wiadomo, jakie były okoliczności. W krótkim odstępie czasu Breidablik dostał czerwoną kartkę, spowodowali rzut wolny, stracili gola, potem mnóstwo karnych, analizy VAR… już się po tym nie podnieśli. Oglądałem jednak Islandczyków w poprzednim dwumeczu i to nie była taka słaba drużyna. Nie powiedziałbym, że Lech w takim stylu się po nich przejedzie. Uspokoiłem się bardziej, gdy zobaczyłem natomiast wyjściowy skład. Przede wszystkim podobało mi się, to że Joel Pereira został ustawiony na swojej normalnej pozycji. Zaskoczył mnie trener Frederiksen jedynie tym, że Portugalczyk nie grał po szerokości, a wskakiwał do środka. Lech fantastycznie wykorzystał to, że rywal się rozsypał. Rozmiary zwycięstwa mnie zaskoczyły, ale dominacja Lecha oraz sam fakt wygranej już mniej.

Jagiellonię stać na coś podobnego w rywalizacji z Novi Pazar? Przystępują do niej z podobnego pułapu, co Lech, też po fatalnej inauguracji w Ekstraklasie.

W tym przypadku mam jednak więcej zawahania w głowie. Lech przyzwyczaił do tego, że rusza spokojnie i dwa pierwsze mecze można traktować jako element okresu przygotowawczego. Jaga natomiast zawsze zaczynała jednak mocniej. Po sparingach było już dużo wątpliwości, a Termalika zweryfikowała to brutalnie. To nie jest łatwa sytuacja. Pamiętajmy, że białostoczanie później zaczęli przygotowania. Zawodnicy dostali trochę więcej wolnego, aby mogli odpocząć po trudnym sezonie. To zrozumiałe, ale mam wrażenie, że przez to graczom brakuje jeszcze trochę do optymalnego przygotowania. Nie pomaga też liczba transferów. Drużyna jest tworzona na nowo, nie mówię tylko o tym, że w pierwszym składzie jest wiele nabytków, ale ogólnie pewna kultura czy zachowania w klubie – to zawsze jest trochę zachwiane. Trzecia rzecz, to rywalizacja na wielu pozycjach. Nie chcę powiedzieć, że jest zbyt duża, ale trudno zarządzać taką kadrą. Dziś patrzysz na linię obrony i może wyjść zupełnie trzech innych zawodników niż w pierwszym meczu. Siłą rzeczy pojawiają się znaki zapytania.

Kogo masz na myśli mówiąc o trzech nowych graczach?

Przychodzi mi do głowy choćby sytuacja Diegueza czy Vitala, którzy dzień później zagrali w sparingu na niezłym poziomie. Pytanie, co z nimi dzisiaj. Pamiętajmy, że Dieguez zdobył przecież z tym klubem mistrzostwo Polski, na pewno ma swoje oczekiwania, a przeciwko Termalice wskoczył za niego Kobayashi i była wysoka porażka. Zaczynają się momenty, w których trener musi przemyśleć, jak to poukładać zarówno sportowo, jak i mentalnie. Do sparingów nigdy wielkiej wagi nie przywiązuję, pierwsza porażka może się zdarzyć, natomiast taki ciąg wyników, jak 1:7 czy 0:4 – to zawsze w głowie zawodników siedzi. Pojawia się niepewność. Na pewno więc sytuacja Jagi jest dużo trudniejsza niż Lecha. Nawet rok temu, gdy ruszali do eliminacji pucharowych, to byli w zupełnie innym momencie. Wyglądali na dużo spokojniejszych i zdecydowanie lepiej weszli w sezon.

Jeśli Jagiellonia awansuje, to w następnej rundzie może się zmierzyć z islandzkim Akureyri. To w tej miejscowości postanowiono słynną skocznię Red Bulla, na której Ryoyu Kobayashi poleciał 291 metrów. Być może w tym rejonie znów niebawem usłyszą więc to nazwisko.

Może tak być, ale jeśli chodzi o obronę Jagi to zdecydowanie brakuje im wiatru pod narty. Bardziej to są takie niebezpieczne boczne podmuchy, które wytrącają z równowagi. Ten mecz z Termaliką, tak jak w przypadku Lecha z Legią, również wyglądał na taki kończący okres przygotowawczy. To nie byli zawodnicy spokojnie rozgrywający piłkę czy szybko wracający po stracie. Trzeba doceniać beniaminka, ale to nie była Jaga w najlepszej dyspozycji. Minął prawie tydzień, bo grają sześć dni później i na pewno jest duża praca do wykonania mentalnie. Trzeba też się zastanowić, czemu wygląda to źle pod kątem motoryki. Być może jest to inwestycja w to, aby na dalszym etapie sezonu prezentować się lepiej, natomiast tu pojawia się kluczowe pytanie.

Mianowicie?

Czy jakościowo Jaga jest dzisiaj na tyle mocna, aby z przeciętnym serbskim zespołem sobie poradzić i ryzykować swoim podejściem do przygotowań. Szczerze mówiąc, boję się o to, bo nie potrafię dziś stwierdzić, jaki skład Jagiellonii jest tym optymalnym. Dzień później zagrali niezły sparing z KS Wasilków, ale rywal oczywiście też nie był zbyt wymagający. Taki Czarek Polak spokojnie jednak mógłby wskoczyć do jedenastki, podobnie jak wspomniani wcześniej Vital i Dieguez. Zobaczymy, jaki będzie efekt.

Afimico Pululu może latem opuścić Jagiellonię

Jaka jest prawda o Afimico Pululu?

Nie mam żadnych obaw o to, czy za chwilę nie wyfrunie z klubu. Przychodzą po prostu takie momenty, gdzie najlepszym rozwiązaniem dla obu stron jest transfer. To nie jest nic złego. Za nim fantastyczny sezon, choć oczywiście mocniej pokazał się w Lidze Konferencji aniżeli w Ekstraklasie. Jagiellonia musi być gotowa na to, że zawodnicy, którzy tutaj przychodzą i się rozwijają, będą chcieli odchodzić. Nie można na siłę ich przetrzymywać. Jaga jest w skali Ekstraklasy drużyną mocną, ale to jeszcze nie jest potencjał Legii czy Lecha, a finansowo pewnie też Rakowa. Po takim sezonie Pululu musi dostać szansę, aby sprawdzić się w innym środowisku. Jeśli tak się nie stanie, to z każdym miesiącem może być tylko gorzej, zarówno mentalnie, jak i sportowo. Przychodzi mi też do głowy sytuacja z Nene. Wybitny piłkarz w naszej lidze odszedł za bardzo małe pieniądze. Jeżeli Jagi nie stać na przedłużanie tych kontraktów, bo klub ma jasno ustalone zasady, to po prostu dzisiaj jest najlepszy moment, aby zawodnika sprzedać i inwestować dalej. Trzeba szukać kolejnego rozwiązania na tę pozycję, a tego akurat uważam, że może teraz trochę brakować.

Czym Novi Pazar może Jagę zaskoczyć?

Jest tam bardzo dużo zmian, sporo zamieszania. Drużyna tak naprawdę nie wie, na co ją stać.

Czyli jak w Jagiellonii.

Tak, można to porównać. Wczoraj nawet trener Serbów został zapytany, czy nie zna lepiej Jagiellonii niż swojej drużyny, bo Jaga przynajmniej rozegrała jeden mecz ligowy, a Novi Pazar miał swój mecz przełożony. Rzuca się w oczy Adem Ljajić. Ma olbrzymie doświadczenie w Serie A oraz europejskich pucharach. W pewien sposób opierają swoje nadzieje na nim, bo dla Noviego Pazaru to debiut w Europie. Stanowią sporą zagadkę, bo nie wiadomo jak nowi zawodnicy się wkomponują. Na pewno jednak to nie jest ekipa, po której Jagiellonia się przebiegnie.

Dlaczego?

Włączyłem sobie ich mecz z Crveną Zvezdą z zeszłego sezonu. Na stadionie panowała niesamowita atmosfera. Tam będzie duża energia z trybun, bo to ich pierwszy mecz w europejskich pucharach. Tego się obawiam, że od początku meczu to Serbowie będą chcieli przejąć kontrolę. Jaga musi się temu przeciwstawić, ale nie z założeniem, byle nie przegrać, tylko z własnym pomysłem w ofensywie.

Na wyjeździe zagra też Legia – z Banikiem w Ostrawie i również zapowiada się na żywiołowy doping z obu stron. Przed meczem dominuje stwierdzenie, że szanse są tutaj rozłożone 50 na 50. Podpisujesz się pod tym?

Zdecydowanie tak. Banik ma ten atut z perspektywy Legii, że jest to drużyna bardzo piłkarska. Dobrze czują się w ataku pozycyjnym, ruszają dużą liczbą zawodników, więc ten mecz może przypominać nieco, to co ekipę Iordanescu spotkało przeciwko Lechowi Poznań. Legia powinna odnaleźć się w szybkim wychodzeniu z własnej połowy, w byciu konkretnym. Legioniści mają też tę przewagę, że trzy mecze już za nimi, trzy wygrane i ich mentalność jest już na niezłym poziomie. Banik zaczął rozczarowująco, bo od porażki z Bohemiansem 0:1. Bardzo długimi fragmentami rywale Legii dominowali w tym meczu, ale łatwo było ich zranić z kontrataku. Dlatego ja bym wolał, aby Legia rozpoczęła ten mecz z delikatnym dystansem, ze spokojem, z dobrą grą defensywną i właśnie szybkimi wypadami. Trzeba uważać, żeby czegoś nie zepsuć w pierwszych 45 minutach, bo jeśli chodzi o Banik, to mają naprawdę sporo jakości. Zawodnicy, którzy grają w ofensywie wyglądają dobrze i jest na czym oko zawiesić. Zapowiada się naprawdę wyrównany dwumecz.

W poprzednim sezonie Ewerton strzelił 13 goli w lidze. Był najskuteczniejszym graczem Banika Ostrawa

Wskazałbyś Brazylijczyka Ewertona jako największe zagrożenie?

Tak, ale to akurat jest taki gracz, który świetnie wygląda z piłką przy nodze, ale jeżeli ją traci, to jest gorzej. Ma trochę taką mentalność, że wszyscy dookoła mu nie pomogli, a nie że on zrobił coś złego.

Zaczyna się machanie rękami?

Coś w tym stylu. Ja bym bardzo mocno patrzył w kierunku Mateja Sina – świetna, lewonożna dziesiątka. Ponadto, prawoskrzydłowy Michal Kohut oraz prawy obrońca David Buchta, który też w teorii jest skrzydłowym. Gra bardzo ofensywnie, trochę jak Joel Pereira, powiedziałbym, że jest nawet wyżej ustawiony i chętniej wskakuje w pole karne rywali. Prawa strona wygląda więc bardzo ciekawie, do tego mamy mocny fizycznie i piłkarsko środek pola. Na lewej stronie z kolei wspomniany Everton i Ghańczyk Patrick Kpozo, który ma niesamowitą energię, aby wbiegać do ataku. W obronie wygląda to już jednak w jego przypadku gorzej. Po stracie piłki mają trochę problemów. Legia musi zagrać tak jak z Lechem w Poznaniu i wtedy zwiększy swoje szanse na zwycięstwo.

No właśnie, bo jeśli będzie, tak jak z Aktobe to być może dobra postawa Kacpra Tobiasza już nie wystarczy…

Tak, ale wydaje mi się, że widzieliśmy w tym dwumeczu drużynę dojrzałą. Legia nie traciła w kryzysowych momentach chłodnej głowy i jest to duży atut. Porównując jeszcze Legionistów do Banika, to są ekipy, które grają w bardzo zbliżonych składach do tego, co miały w poprzednim sezonie. W przypadku Czechów na pierwszy mecz wyszła praktycznie ta sama jedenastka, a w Legii też dopiero te transfery będą wskakiwać, bo choćby Arkadiusz Reca czy Mileta Rajovic nie są jeszcze zgłoszeni. Trener Iordanescu bardzo dobrze czyta sytuację i reaguje na to, czego drużyna potrzebuje. Widać to było choćby w pierwszym meczu z Aktobe, gdy cofnął do rozgrywania Rafała Augustyniaka między dwójkę stoperów i świetnie to zadziałało. Teraz doszedł jeszcze tydzień spokoju i przygotowań. Dzisiaj musimy zobaczyć Legię lepszą niż poprzednio, ale jestem też o to spokojny śledząc dotychczasową pracę trenera. Spodziewam się, że zagrają naprawdę dobry mecz.

Nie wiadomo, czy od pierwszej minuty zagrają już Ruben Vinagre i Claude Goncalves. Tych graczy ostatnio brakowało i było to odczuwalne.

Mówi się dużo o tym, że po transferze Recy Vinagre może zostać wypchnięty wyżej i grać na skrzydle. Dzisiaj nie spodziewam się jednak wielu zmian. Mam wrażenie, że potrzebny będzie w obronie taki zawodnik jak Patryk Kun, podobnie jak wspierający go Morishita. Na graczach z bocznych sektorów ciążyć dziś będzie bardzo duża odpowiedzialność. Zastanawiałbym się nawet, czy może Kacper Chodyna, który też przecież w przeszłości grał w obronie, nie byłby dzisiaj wartościowym wyborem. To gracz, który mógłby pomóc w obronie i szybko wychodzić do przodu, ale to tylko takie moje dywagacje po obejrzeniu meczu Banika. Co do Goncalvesa, to na pewno zagrał super rundę wiosenną, inaczej niż Vinagre. Jego potencjał oceniamy dużo wyżej i czekamy na jego wersję z jesieni. Ma takie inklinacje, aby pchać się bardzo do środka i pamiętam sporo jego akcji, gdy pojawiał się nawet na szóstce czy ósemce. Do grania w ataku pozycyjnym jest świetny. Dzisiaj jednak w meczu gdzie będzie młócka, gdzie będzie trzeba gonić za zawodnikami Banika to jednak nie wydaje mi się, że z miejsca wskoczy do jedenastki. Prędzej jeśli będzie już w pełni sił to Goncalves, bardzo mi się podoba także Elitim. Mocno pracuje na nowy kontrakt.

Kontrakt za rok wygasa również Marcowi Gualowi. Nie jest to zbyt słaby piłkarz na Legię?

Kurczę, wiele razy go broniłem…

Z jakich względów?

Staram się zrozumieć, z czego wynika jego frustracja. Oglądałem specjalnie pierwszy mecz z Aktobe i patrzyłem tylko na niego.

I co zauważyłeś?

Jest to gracz o ponadprzeciętnej inteligencji boiskowej, jak na nasze warunki. Tylko, że jest mnóstwo momentów, w których on nie dostaje piłki, kiedy jest idealnie ustawiony. I teraz przejdziemy do tego, jak on na to reaguje. Pod tym kątem jest z kolei jednym z najtrudniejszych piłkarzy, jakich w Ekstraklasie mamy. Pojawia się rozczarowanie, machanie rękami i przenoszenie energii, tam gdzie nie trzeba. Przez to później proste rzeczy, takie jak przyjęcie piłki czy oddanie strzału, są dla niego trudne. Dla mnie to jest piłkarz o umiejętnościach i inteligencji jak najbardziej do Legii pasujących. Nie mam jednak wrażenia, że dobrze czuł się w układance poprzedniego trenera. Dzisiaj powoli się do wszystkiego dopasowuje, ale trwa to już bardzo długo i nie widać tej zmiany.

Może szansą dla niego będzie ustawienie go nieco niżej jako dziesiątka i współpraca z wysuniętym Szkurinem bądź Rajoviciem?

Zawsze o tym mówiłem, że on jest wtedy dużo lepszy. Uwielbia schodzić niżej i zamieniać się pozycjami. Musi jednak dać od siebie impuls w postaci goli i asyst. Cały czas blokuje go to, w jaki sposób reaguje po stracie piłki i wtedy, gdy nie dostaje podania. Ta frustracja przelewa się na całą drużynę. Mówimy jednak o wielu zawodnikach, przecież Morishita też może tam wskoczyć, a na razie pozycji typowej dziesiątki nie ma. Legia gra raczej na dwie ósemki i szóstkę, a więc ostatnio Augustyniaka. Może coś takiego się wydarzy, ale trzeba też dać trenerowi argumenty, żeby się w tej układance odnaleźć.

Z naszych pucharowiczów zostaje Raków, który zmierzy się z Żyliną. Częstochowianie są faworytem?

Chyba tak, chociaż oni podobnie, jak inni również mają swoje kłopoty z kontuzjami. Raków jednak jest bardzo dobrze zorganizowany. Zawodnicy, którzy wskoczyli szybko załapali, czego trener oczekuje. Zagrali naprawdę niezły mecz z GieKSą, mieli pełną kontrolę nad wydarzeniami i wytrącili rywalom z rąk wszystkie argumenty. To bardzo budujące po tylu kontuzjach czy odejściach. Trzeba ufać trenerowi Papszunowi, jego procesom i wyborom. Nie ma mocnego tąpnięcia. Weszli w sezon tak samo, jak go zakończyli.

Ktoś zrobił na tobie szczególne wrażenie?

Zarówno Ariel Mosór, jak i Michael Ameyaw już chyba przeskoczyli ten pierwszy i trudny okres adaptacyjny. Mieli swoje problemy zdrowotne, ale dzisiaj są już gotowi do rywalizacji. Coraz bardziej polski robi się też ten Raków, co warto podkreślić. Widać to choćby w środku pola. Doceniam Repkę i Struskiego, którzy debiutowali i udanie zastąpili Koczergina oraz Berggrena. Wiadomo, że to dopiero pierwszy mecz, natomiast dają nadzieję na kontynuację dobrego modelu w tej części boiska.

Gol Jonatana Brunesa zapewnił zwycięstwo Rakowa z GKS-em Katowice

Marek Papszun mówił o tym, że Jonatan Brunes w środę nie trenował z zespołem i może go zabraknąć w tym meczu. Jak duży byłby to ubytek?

Mówiłem o Mosórze i Ameyawie, że dostali już trochę czasu, no to teraz być może pora na Leonardo Rochę. W takich momentach możesz dostać szansę i musisz pokazać, dlaczego zostałeś sprowadzony. Jakość jest, bo widzieliśmy to w Radomiaku. Wiadomo, że w Rakowie potrzebujesz się przystosować do tego biegania bez piłki i wymagań trenera Papszuna. Napastnikowi, który wchodzi na kilka czy kilkanaście minut też trudno złapać rytm. Tak samo było z Diabym-Fadigą w Jagiellonii. Mając kogoś takiego jak Pululu w ataku, to drugiego kozaka nie wykreujesz. To nie czasy Wisły Kraków, że Żurawski z Frankowskim strzelali po 20 goli każdy. Dla Rakowa największą wartością jest to, w jakiej strukturze grają, jak wszyscy to rozumieją, w jakim tempie to wykonują, więc jeśli Rocha się do tego zaadaptował w pół roku, to musi dziś wejść i pokazać swoje. W przeciwnym razie, sytuacja dla niego też może być trudna.

Transfer Tomasza Pieńki to odpowiedź na kontuzję Iviego Lopeza i jednocześnie wskazanie, że Patryk Makuch to być może nie jest ten poziom, jeśli chodzi o potencjalną grę w europejskich pucharach?

Pieńko wskoczy do maszyny, w której nie dostanie nic za darmo. Pierwsze pół roku to dla niego też może być mocne przetarcie, czego mam wrażenie potrzebuje. To podobny przypadek jak Mosóra. Pieńko też odchodzi z Zagłębia jako młoda gwiazda, miał nawet opcje zagraniczne, ale nie sądzę, że od razu zrobi wielką furorę. Długo musiał się też przystosowywać choćby Berggren, który dopiero za trenera Szwargi pokazał się bardziej.

Młodzi polscy gracze też nie mieli łatwo do tej pory u trenera Papszuna.

Dokładnie. Musisz się zmierzyć z trudniejszymi wyzwaniami, z tym, że pewne rzeczy trzeba robić szybciej czy bardziej energicznie. Jakościowo, w porównaniu do Makucha, to pewnie może być więcej opcji szybkościowo, technicznie i pod kątem atakowania wolnych przestrzeni. Wszystko jest jednak oparte na mocno wypracowanych schematach i trudno wrzucić do Rakowa kogoś, kto załapie to wszystko z marszu.

Mamy Lecha, Legię, Raków, Jagiellonię… Przy Lechu pewnie zielony krzyżyk już możemy postawić. A przy pozostałych? Wierzysz w cztery awanse?

Wierzę i mówię to z pełnym przekonaniem. Myślę, że jednak te dwumecze w Lidze Europy i Lidze Konferencji będą na styku. Legia i Jagiellonia na wyjazdach nie mogą sobie dzisiaj pozwolić na momenty zaćmienia, dekoncentracji czy wyłączenia. Nie może być tak, że pięć czy sześć minut zadecyduje o dwumeczu. Najbardziej chyba obawiam się o Jagiellonię i gorący teren w Serbii. Wierzę jednak, że są już na tyle doświadczeni, aby poradzić sobie z tym wyzwaniem.

CZYTAJ WIĘCEJ O PUCHAROWICZACH:

fot. FotoPyk/Newspix

9 komentarzy

Uwielbia sport, czasem nawet próbuje go uprawiać. W przeszłości współtworzył legendarne radio Weszło FM, by potem oddawać się pasji do Premier League na antenie Viaplay. Formaty wideo to jego żywioł, podobnie jak komentowanie meczów, ale korzystanie z języka pisanego również jest mu niestraszne. Wytężone zmysły, wzmożona czujność i mocne zdrowie – te atrybuty przydają mu się zarówno w pracy, jak i życiu codziennym. Żyje nadzieją na lepsze jutro słuchając z zamiłowaniem utworów Andrzeja Zauchy czy Krzysztofa Krawczyka – bo przecież bez przeszłości nie ma przyszłości.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama