Paulina Damaske nawet nie spodziewała się, że dziś zagra. A Stefano Lavarini, gdy widział, że jego siatkarki mają problemy, najpierw wprowadził ją dwa razy z ławki, a potem zostawił na tie-breaka. Tie-breaka, w którym przyjmująca PGE Grot Budowlanych Łódź zagrała znakomicie. To ona skończyła mecz z Chinkami skutecznym atakiem, a wcześniej zaliczyła między innymi niezwykle ważny blok. I wprowadziła Polskę do półfinału Ligi Narodów.

Paulina Damaske po meczu Polek z Chinkami. „Czułam się, jakbym latała”
– Niesamowite emocje. Czuję się, jakbym latała – mówiła Paulina Damaske w rozmowie z mediami tuż po meczu z Chinami. – Było tyle ludzi! Dla mnie to pierwszy turniej, w którym była tak wypełniona hala. Do ostatniej piłki słyszałam kibiców, czy to byłam na boisku, czy w kwadracie. Myślę, że to oni nas ponieśli. Nie wiem nawet, czy dzisiaj zasnę. Cieszę się bardzo, że mogłyśmy sprawić dziś radość nie tylko sobie, ale też innym.
Damaske weszła na parkiet po raz pierwszy w trzecim secie, gdy Polki wysoko przegrywały. Zagrała nieźle, ale nie była w stanie pomóc koleżankom odmienić losów tej partii, bo straty były po prostu za duże. Po raz drugi Lavarini posłał ją do boju w kolejnym secie i to nie czekając na zmiany, bo Damaske grała w nim od początku. Ona i Alicja Grabka – druga rozgrywająca w naszej kadrze, obie zawodniczki Budowlanych Łódź – prezentowały się wtedy znakomicie. Nasza rozgrywająca miała co prawda sobie nieco do zarzucenia, ale wszystkie koleżanki przyznawały, że i ona odmieniła losy meczu.
A Damaske im dłużej była na parkiecie, tym grała lepiej. Można powiedzieć, że wymyśliła sobie – akurat dziś! – mecz życia.
– Mecz życia? Tak, ale mam nadzieję, że nie ostatni. (śmiech) Cieszę się, że mi wychodziło. Dziewczyny mnie podbudowały, powiedziały, że się uda. Nawzajem dawałyśmy sobie poczucie pewności – mówiła. Dodawała też, że – jak Gianluigi Donnarumma w finale piłkarskiego Euro 2020 – nie wiedziała, że to ona zakończyła całe spotkanie.
CZYTAJ TEŻ: RAZ GENIALNE, RAZ FATALNE, ALE ZWYCIĘSKIE! POLKI W PÓŁFINALE LIGI NARODÓW
– Po ostatniej piłce nawet nie wiedziałam, że skończył się mecz! Po prostu wiedziałam, że muszę skończyć tę piłkę. Miało być zupełnie inne zagranie, wyszło takie, ale cieszę się, że je wykorzystałam. Mecz? Wiedziałam, że wygramy. Każda z nas miała tę pewność siebie – mówiła.
Ona sama przyznawała też jednak, że… nie spodziewała się swojego wejścia na parkiet. Do niedawna nie była przecież nawet częścią tej kadry, odblokował jej miejsce sezon poolimpijski i fakt, że kilka zawodniczek a to skończyło kariery, a to postanowiło w tym roku odpocząć od reprezentacyjnych zobowiązań, ze względu na natłok spotkań, urazy i inne powody. Damaske dostała więc szansę, prezentowała się dobrze w poprzednich turniejach Ligi Narodów i Lavarini wziął ją też na finały.
Już ich pierwszy mecz pokazał, że słusznie. W tie-breaku Damaske a to świetnie zaatakowała, a to dołożyła dobry serwis, a to ostatecznie – jak już wspomnieliśmy – wykończyła decydującą o awansie Polek piłkę. Grała znakomicie, zupełnie bez nerwów. Sama przyznawała, że jeśli gdzieś się denerwowała, to na ławce.
– Wyglądałam, jakbym była tam spokojna? Miałam takie emocje, że aż musiałam poskakać! Bardziej stresuję się chyba w kwadracie niż na boisku. Moja zmiana? Myślę, że nikt się nie spodziewał, że wejdę. Dwa dni temu nawet nie wiedziałam, że zagram w meczu. Wiem, jaką mam rolę w tej drużynie, że jestem rezerwową. Jestem szczęśliwa, że dostałam szansę. Czasami trzeba pokazać, że się nie boisz i być pewnym siebie. Trener naprawdę dba o wszystkie elementy – nie tylko siatkarskie, ale też mentalne. A ja budzę się z uśmiechem i staram się być pozytywną osobą.
🤩🤩🤩
W taki sposób Paulina Damaske przypieczętowała awans do półfinału Ligi Narodów siatkarek 💪☄️#VNL pic.twitter.com/qWmECAjTaL
— Polsat Sport (@polsatsport) July 23, 2025
Pozytywnie jest więc nastawiona też do kolejnego meczu – sobotniego półfinału, który Polki rozegrają z Włoszkami. Rywalki mają aktualnie serię… 27 wygranych spotkań o stawkę z rzędu, ciągnącą się między innymi przez ubiegłoroczne igrzyska olimpijskie, które Włoszki wygrały. Ale w czasie kwalifikacji do tego turnieju, w 2023 roku, przegrały z Biało-Czerwonymi. W Łodzi. W Atlas Arenie. I choć Damaske wie, że będzie trudno, to nie ma zamiaru się poddawać.
– Jeszcze nie pokazałyśmy wszystkich swoich umiejętności. Jak jesteśmy pewne, zagramy swoje i wykonamy swój game plan, to jesteśmy w stanie z nimi wygrać. Więcej mogę powiedzieć, jak te Włoszki obejrzę – mówiła.
Niech ogląda. Ma na to dwa dni, a w sobotę – kto wie – może znowu wejdzie z ławki wspomóc koleżanki?
Z ŁODZI
SEBASTIAN WARZECHA
Fot. Newspix