Polki grają dzisiaj (o 21.00) z Dunkami w swoim trzecim i ostatnim meczu na EURO 2025. Rywalki są mocne, ale nie należą dziś do ścisłej światowej czołówki. Kiedyś należały. To właśnie kobieca reprezentacja Danii wygrała w 1971 roku nieoficjalne mistrzostwa świata, a finałowy mecz oglądało wówczas z trybun… 110 tysięcy ludzi. Tak, nie przesłyszeliście się. Wiecie, czemu prawdopodobnie o tym nie wiecie? Bo FIFA zrobiła wiele, żeby o tamtej imprezie zapomniano. „Mężczyźni po prostu wzięli gumkę i wymazali nas” – mówi po latach jedna z ówczesnych duńskich mistrzyń świata.

Brandi Chastain, dwukrotna mistrzyni świata z reprezentacją USA, zostaje zapytana, kiedy odbył się pierwszy kobiecy mundial. Od razu odpowiada, że w 1991 roku. Po chwili ogląda na ekranie film, przedstawiający stadion tuż przed rozpoczęciem meczu. „Ale wielki obiekt. To mecz mężczyzn?” – pyta. W tym momencie widzi wychodzące na murawę panie. „To mecz kobiet. Co?” – Chastain jest trochę skołowana. A gdy pyta, kiedy to miało miejsce i słyszy, że w 1971 roku, odpowiada tylko: „To niewiarygodne”.
Serena i Venus Williams chciały pokazać zapomniany turniej piłkarek
Nie może uwierzyć, że patrzy na mecz, oglądany przez takie tłumy, a nigdy w życiu o nim nie słyszała.
Tą właśnie sceną rozpoczyna się dokument „Copa 71”, który miał swoją premierę w 2023 i zgarnął wiele prestiżowych nagród. Opowiada o turnieju w Meksyku – nieoficjalnych mistrzostwach świata kobiet, w których wystąpiło sześć drużyn. Mecze rozgrywano na dwóch największych obiektach w kraju, a wielki finał na Stadionie Azteków śledziło z trybun na pewno ponad 100 tysięcy osób. Według nieoficjalnych danych – aż 110 tysięcy. Dziś, gdyby nie „Copa 71”, niemal nikt by o tym nie wiedział.
Narratorką na początku filmu jest Serena Williams, a w jego tworzenie, jako producent wykonawczy, włączyła się również jej siostra, Venus. Dwie wielkie zawodniczki, ikony światowego tenisa, chciały pokazać światu, że warto walczyć o prawa kobiet i pokazywać, jak one kiedyś były tłamszone.
Powstał dokument, o którym Guardian pisze tak: „To film, pokazujący jak mizoginia łączy się z uprzedzeniami klasowymi i jak tłumy kibicujące kobietom budziły atawistyczny horror u panów w marynarkach. To rewolucyjna przypowieść polityczna, wykraczająca poza futbol. Pokazująca, że inny świat jest możliwy. Co więcej, on nie tylko był możliwy, ale wręcz istniał. Jednak narracja została wymazana”.
„Niemoralna i bezwstydna aktywność”
W dokumencie widzimy reportera, relacjonującego w latach 70. w Anglii lokalne rozgrywki kobiet. „Pewnie ludzie się z ciebie nabijają. Słyszysz oskarżenia o bycie babochłopem?” – zagaduje jedną z zawodniczek. Ta odpowiada, że słyszy, ale stara się na to w ogóle nie reagować.
W latach 60. szefem FIFA był Anglik Stanley Rous. W organizacji działali sami mężczyźni. Historyk David Goldblatt opisuje tamte realia tak: „FIFA miała głęboko konserwatywną wizję rzeczywistości. Uważano, że kobieca piłka to niemoralna i bezwstydna aktywność”. Uważano też wtedy powszechnie, że bieganie za piłką może mieć negatywne skutki dla kobiecych organów płciowych.

Stanley Rous, wieloletni szef FIFA (pierwszy z lewej)
Reprezentantka Francji, występująca na mistrzostwach w Meksyku, wspomina, jak na jednym z turniejów w jej kraju kibice krzyczeli: „Wracajcie do kuchni! Cerujcie skarpety!”. Pokazany jest fragment programu z francuskiej telewizji, w którym jeden z gości nazywa futbol kobiet „osobliwością erotyczno-komiczną”.
„Pierwszy raz w życiu poczułam się wolna”
Już w 1970 roku we Włoszech odbył się międzynarodowy turniej dla reprezentacji kobiecych. Imprezę sponsorowała firma Martini. W tym samym czasie w Meksyku odbywały się męskie mistrzostwa świata. Cudowna impreza, pierwsza transmitowana w kolorze, zakończona wspaniałym finałem, w którym Brazylia z Pele w składzie wygrała 4:1 z Włochami. Meksyk pokochał futbol, dlatego rok później grupa biznesmenów z tego kraju zaproponowała ludziom z Martini, żeby wspólnie zasponsorować w ich kraju podobną imprezę dla kobiet.
W turnieju wystąpiło sześć drużyn: Angielki, Francuzki, Argentynki, Meksykanki, Dunki i Włoszki. Zespoły miały opłacony lot i zakwaterowanie w komfortowych warunkach. Mecze pokazywano w meksykańskiej telewizji, imprezę promował szereg firm z tego kraju, m.in. producent piwa Carla Blanca. Wszędzie obecna była maskotka, Xochitl – młoda dziewczyna w piłkarskiej koszulce. Żeby impreza była bardziej atrakcyjna dla kobiet i młodych osób, stadiony malowano na różowo, a organizatorzy najczęściej zakładali stroje właśnie w tym kolorze.

Jeden z meczów turnieju w Meksyku
Dla wielu młodych piłkarek to było pierwsze zetknięcie się z nieznaną i cudowną rzeczywistością. „Gdy wysiadłam z samolotu, poczułam się, jakbym trafiła do Narni. W Anglii grałyśmy w jakichś parkach i mało kto zwracał na nas uwagę. Tutaj lądujemy i otacza nas tłum fotoreporterów. Później, w hotelu, pozowałyśmy do zdjęć i rozmawiałyśmy z dziennikarzami” – opowiadała kilka lat temu w rozmowie z BBC Chris Lockwood, która w 1971 roku była 16-letnią reprezentantką Anglii.
„W domu musiałam ukrywać przed tatą, że wychodzę grać w piłkę. Tutaj, gdy wybiegłam na stadion, pierwszy raz w życiu poczułam, że jestem wolna” – mówi w „Copa 71” Silvia, reprezentantka Meksyku.
Turniej w dokumencie wspominają też jego zwyciężczynie. „Czułam się w Meksyku jak gwiazda. Pobyt w tym kraju uświadomił mi, że nie grałam w piłkę dlatego, że chciałam być jak faceci, ale ja to po prostu kochałam” – przekonuje Birte Kjems, Dunka, czołowa zawodniczka tamtej imprezy. A jej koleżanka z kadry wspomina, że w tamtych czasach zajmowała się szydełkowaniem, ale potrafiła też obsługiwać piłę mechaniczną. Dodaje, że nigdy nie chciała być przez społeczeństwo szufladkowana, a dzięki piłce znalazła wielką pasję.
Bijatyka na boisku
Jako że impreza została zorganizowana bez zgody FIFA, która uważała kobiecy futbol za aberrację, nie można było grać meczów na obiektach zarządzanych przez meksykańską federację. Na szczęście dwa największe obiekty w kraju, Jalisco w Guadalajarze i legendarny Stadion Azteków, gdzie Brazylijczycy rok wcześniej sięgali po mistrzostwo świata, były obsługiwane przez firmy medialne. Drużyny podzielono na dwie grupy: jedna rywalizowała w stolicy kraju, a druga w Guadalajarze. Jeżeli ktoś myślał, że spotkania kobiet są łagodne i pozbawione ostrej gry, to był w błędzie. Angielki okazały się jedną ze słabszych drużyn: przegrały wszystkie trzy mecze, a w spotkaniu z Argentyną (1:4) rywalki grały tak ostro, że dwie zawodniczki z Wysp zakończyły mecz z nogami w gipsie. Później Angielki przegrały 0:4 z Meksykankami (na oczach ponad 80 tys. ludzi) i uległy jeszcze 2:3 reprezentacji Francji.
Pamiętacie męski mundial z 2002 roku w Korei i Japonii i skandaliczne sędziowanie, które sprawiło, że współgospodarze najpierw przeszli w 1/8 finału Włochów, a w ćwierćfinale okazali się „lepsi” od Hiszpanów? Podczas turnieju w Meksyku w podobny sposób pomagano gospodyniom. W półfinale Włoszki w pewnym momencie zrozumiały, że Meksykanek właściwie nie da się pokonać. Nie dość, że tłum kibiców zaczął zachowywać się dość wrogo, to jeszcze sędziowanie przypominało cyrk. Było 1:1, gospodyniom przyznano kontrowersyjny rzut karny. Wykorzystały go. Włoszki wyrównały na 2:2, ale sędzia nie uznał gola. Dlaczego? Wiedział to chyba tylko on.
Niedługo później Elena Schiavo, uznawana wtedy za najlepszą piłkarkę świata, wykonywała rzut wolny z boku boiska. Zdecydowała się na strzał i zrobiła to fenomenalnie. Piłka wpadła do siatki, Schiavo zaczęła się cieszyć, ale znowu to samo – arbiter anulował trafienie. Schiavo nie wytrzymała, jej koleżanki też. Najpierw były ożywione dyskusje, później zrobiło się brutalnie. „Zejdź mi z oczu albo rozwalę ci łeb” – miała powiedzieć Schiavo do jednej z Meksykanek. Następnie wypełniony stadion oglądał, jak kilka piłkarek bije się między sobą. Interweniowała ochrona. Meksykanki weszły do finału, ale wszystko odbyło się w atmosferze skandalu.

Turniej obfitował w wielkie emocje
Wizjoner, którego zniszczono
W meczu o złoto, mimo wsparcia prawdopodobnie aż 110 tys. ludzi, nie miały jednak żadnych szans z Dunkami, które grały w swojej lidze i choćby sędzia chciał nie wiadomo jak pomagać gospodyniom, nie był w stanie dać im zwycięstwa. Dunki pewnie wygrały 3:0. „Po trzech golach Susany Augustesen Dania zostaje mistrzem świata!” – relacjonował meksykański sprawozdawca radiowy. – „Tłum był taki, że kiedy wychodziłam na boisko, prawie nie widziałam nieba, bo zakrywali je ludzie” – wspominała po latach tamten finał jedna z Dunek.
„Było tak głośno, że nie dało się ze sobą rozmawiać. Ale nie czułyśmy żadnej presji. Byłyśmy po prostu szczęśliwe. A po meczu czułyśmy wielką dumę. To było moje największe osiągnięcie w życiu” – mówi Kjems w filmie „Copa 71”.
Piłkarki, które występowały w turnieju, słyszały przez lata, że kobiecy futbol nie interesuje nikogo i na pewno nie znajdą się na niego sponsorzy. W Meksyku na meczach były reklamy 30-40 firm, spotkania obsługiwało wielu dziennikarzy. „Po tamtym turnieju pomyślałam, że futbol kobiet wreszcie się przebił i znalazł na mapie poważnego sportu” – mówi w filmie jedna z Angielek.
Nic bardziej mylnego. Dunki wróciły do kraju z pucharem. Na lotnisku było trochę dziennikarzy, pojawiły się w telewizji. Dostały kwiaty. A później nagle zapanowała kompletna cisza. „Byłam naiwna, myśląc, że coś się ruszy. Faceci uznali, że kobiety miały za dużo rozgłosu” – wspomina po latach Kjems. „Myślę, że nam zazdrościli. Oni nigdy tego nie osiągnęli, a my wygrałyśmy Puchar Świata” – dodaje jej koleżanka. Obie nie rozumieją, dlaczego ich sukces nie został wykorzystany jako fundament do zbudowania czegoś większego. Dochodzą do wniosku, że pewnie odpowiedź jest prosta: są kobietami.
Kadra Meksykanek też została zapomniana, porzucona przez rodzimą federację. FIFA zaczęła apelować do krajowych związków, by te zakazywały żeńskim drużynom trenowania i grania na większych stadionach. Kiedy Angielki wróciły do kraju, na lotnisku nie było nawet jednego fotoreportera. Nikt nie przywitał ich kwiatami. Nie pochwalił. Wspominają po latach, że zobaczyły tylko człowieka z psem. Niedługo później usłyszały, że FIFA nakłada zakaz na rozgrywki kobiet. Jeżeli media pisały o ich występie, to były to krótkie teksty, a postawę Angielek opisano jako „wstyd”. Carol Wilson, kapitanka angielskiej kadry, została zaproszona na uroczystą kolację przez Newcastle United. Najpierw zapowiedziano ją, określając jako gwiazdę kadry. A gdy wyszła na scenę, prowadzący zaczął z niej szydzić i obrażać cały żeński futbol. Wilson poczuła się upokorzona.
Harry Batt był wizjonerem i ciekawą postacią. To pracownik fizyczny z Luton, który znał wiele języków i pokochał żeński futbol. W 1970 roku działał jako sekretarz w kobiecym klubie Chiltern Valley. To z niego zabrał większość zawodniczek na turniej w Meksyku. „Jestem przekonany, że w przyszłości na całym świecie zaczną powstawać zawodowe drużyny kobiece” – mówił przed imprezą. Gdy wrócił do Anglii z drużyną, skoncentrował się na nim środowiskowy ostracyzm. Znalazł się na czarnej liście, tworzonej w angielskim związku. Był bezradny, nie mógł nic z tym zrobić.
Kobiecy futbol, w momencie, gdy mógł błyskawicznie ruszyć do przodu, został wymazany. Na jego ożywiony rozwój trzeba było czekać przez 20 lat.

Alex Morgan – gwiazda piłki, która nie rozumie, dlaczego jej poprzedniczki wymazano z historii
Zagrożenie dla męskiej piłki
„Copa 71” to dokument, który, opowiadając o kobiecej piłce, mówi o czymś więcej. O zapomnieniu, upokorzeniu, bólu. Pokazuje, w jakich czasach żyliśmy ponad 50 lat temu. Nie może dziwić, że od premiery otrzymał wiele nagród i budzi ożywioną dyskusję.
– Uprawiamy dyscyplinę, która przez długi czas była zarezerwowana tylko dla mężczyzn. Piłka kobiet była wręcz zwalczana. Polecam film „Copa 71” o mistrzostwach świata, które zostały wymazane z historii. Zrobiono to tak skutecznie, że ja też dowiedziałam się o nich dopiero dzięki temu filmowi. Problemem kobiecej piłki jest cały patriarchalny system i przekonanie części mężczyzn, że piłka jest wyłącznie dla nich. Gdy tylko widzą wzmiankę o piłce kobiet, to czują się zagrożeni. Przecież nawet po awansie dostałam komentarz z pytaniem, kto zrobi obiad w domu, jak mnie nie będzie – mówiła Kinga Szemik, bramkarka kadry Niny Patalon, w wywiadzie udzielonym kilkanaście dni temu Dawidowi Szymczakowi ze Sport.pl.
Rachel Ramsay, jedna z reżyserek „Copa 71”, w rozmowie z BBC: „Zawodniczki, które leciały z Meksyku do swojego kraju, miały w głowach radość i wielką nadzieję. A potem to wszystko zostało im brutalnie odebrane. Żyły z traumą, rozczarowaniem i poczuciem bycia oszukiwanymi przez społeczeństwo. Ten niezwykle udany i bijący rekordy turniej kobiecy po prostu nie pasował do międzynarodowej narracji i polityki krajowych związków piłkarskich na całym świecie. Istniało zbyt silne przekonanie, że nastąpi osłabienie męskiego futbolu, gdyby kobiety grały w tę samą grę. To coś, z czego dopiero teraz się otrząsamy”.
W „Guardianie” krótki, ale mocny tekst po obejrzeniu filmu napisał Peter Bradshaw. „I FIFA, i brytyjska federacja piłkarska miały w ostatnich latach wiele powodów do wstydu, ale chyba nie wydarzyło się nic równie złego, jak ten zapierająco tchórzliwy, seksistowski i nieuczciwy sposób, w jaki potraktowano kobiecą piłkę nożną w ubiegłym stuleciu, zwłaszcza po spektakularnym sukcesie turnieju w Meksyku” – stwierdził.
Daniel Fienberg, ceniony recenzent filmowy „Hollywood Reporter” napisał: „W kilku momentach wzruszyłem się do łez. Tak wyczuwalne było we mnie uczucie, że to historia, która czekała na ujście przez dekady”.
A w Polsce? „Kształt danej historii zależy od tego, kto ją opowiada. Z jakiegoś powodu panowie w garniturach, którzy sprawowali władzę nad światowym futbolem, stwierdzili, że lepiej będzie, jeśli o pierwszym kobiecym turnieju w piłce nożnej… nie dowie się nikt” – pisała Joanna Twaróg w „Glamour”.
Słynna zawodniczka: „To nieakceptowalne”
„W 1971 roku odbyło się kobiece piłkarskie wydarzenie na taką skalę, a my przez lata w ogóle o tym nie słyszeliśmy. To po prostu nie do zaakceptowania” – tak o turnieju w Meksyku mówi w filmie Alex Morgan, dwukrotna mistrzyni świata z reprezentacją USA i złota medalistka igrzysk w Londynie z 2012 roku.
Pierwsze oficjalne, uznane przez FIFA mistrzostwa świata odbyły się w 1991 roku w Chinach. Amerykanki pokonały w finale 2:1 Norwegię. Pięć lat później kobieca piłka pojawiła się w programie igrzysk. W 1999 roku odbył się mundial w USA, który był przełomem, jeśli chodzi o popularność kobiecego futbolu. Ponad 90 tys. ludzi oglądało na żywo na stadionie Rose Bowl w Pasadenie, jak kadra USA w finale po karnych wygrywa z Chinkami.
Gdyby nie działania FIFA na początku lat 70., to wszystko mogłoby ruszyć zdecydowanie szybciej.
W 2022 roku duża część reprezentantek Anglii z turnieju w 1971 roku przyszła na Wembley, by obejrzeć, jak ich rodaczki pokonują 2:1 po dogrywce Niemki i zostają pierwszy raz w historii mistrzyniami Europy. Spotkanie oglądało z trybun 87 tys. ludzi. W bohaterkach z 1971 roku nie było zawiści ani resentymentu. Większość wypowiadała się w mediach w tym samym tonie.
Mówiły po prostu: „Czujemy, że to dzieje się również dzięki nam”.
JAKUB RADOMSKI
Fot. Newspix.pl / Youtube
WIĘCEJ O PIŁCE KOBIET NA WESZŁO:
- Obrona Częstochowy i wielka bezradność. Polki odpadają z EURO
- Dzielne Polki w debiucie na EURO. Ale Niemki to jeszcze zbyt wielki świat
- Dziewczyna, która się bała. Paulina Tomasiak może być odkryciem EURO
- Walka o swoje i leczenie depresji psychodelikami. Świat Kingi Szemik