Reklama

Przegrywamy w Helsinkach. Panowie, życzymy udanych urlopów

Przemysław Michalak

10 czerwca 2025, 23:52 • 3 min czytania 113 komentarzy

Finlandia mogła przerżnąć wszystko w Dywizji B Ligi Narodów i spaść szczebel niżej. Mogła nie strzelić dwóch goli w meczu o punkty od starcia z San Marino w 2023 roku. Nie szkodzi, przyjechała porozbijana sportowo i mentalnie Polska, wszystkie złe passy zostały przełamane. Przegrywamy kluczowy mecz w tych eliminacjach i nasza sytuacja w grupie staje się naprawdę nieciekawa, bo to głównie z Finami mieliśmy walczyć o drugie miejsce.

Przegrywamy w Helsinkach. Panowie, życzymy udanych urlopów

Atmosfera wokół kadry była w ostatnich dniach tak szalona, że mogło to pójść w dwie strony. Po radykalnych ruchach Michała Probierza mental w szatni zostałby oczyszczony i na nowo rozpędzona drużyna pokazałaby klasę w Helsinkach. Istniało też jednak ryzyko – znacznie bardziej realne – że wydarzenia z minionych dni jeszcze tę ekipę dobiły i gospodarze mogą mieć poczucie, że nie dało się z nami zagrać w lepszym terminie.

Reklama

Oczywiście zrealizował się scenariusz numer dwa. Dostaliśmy w łeb.

Finlandia – Polska 2:1. Przegrywamy kluczowy mecz

Pierwsze pół godziny w naszym wykonaniu było nawet w miarę przyzwoite. Nie pokusimy się o stwierdzenie, że dobre, bo koniec końców mieliśmy tylko jedną naprawdę dobrą sytuację, a przecież na środku obrony gospodarzy grał m.in. Hoskonen, który wiosną prawie nie udzielał się w Cracovii. Poprzeczka nie była więc zawieszona specjalnie wysoko.

Ale fakt faktem, powinniśmy prowadzić, gdy lewą stroną ładnie urwał się Zalewski. Hradecky świetnie obronił strzał Piątka, a dobitkę Casha jakimś cudem bohatersko zablokował Uronen. Było też kilka zgrabnie wyprowadzonych akcji, groźny przechwyt w środku pola, dwa inne celne strzały (dobra, w praktyce podania do bramkarza). Doszliśmy do momentu, w którym takie małe rzeczy z takim przeciwnikiem muszą być pozytywnym punktem zaczepienia.

To wszystko jednak psu na budę, jeśli twój bramkarz decyduje się na straceńczą kiwkę w polu bramkowym, a potem w akcie rozpaczy fauluje na rzut karny. Łukasz Skorupski dotychczas był jednym z niewielu kadrowiczów, którzy raczej dobrze się kojarzyli w kontekście swojej boiskowej postawy, ale w tym przypadku zawalił niesamowicie – od początku do końca. Nie udało mu się zrehabilitować przy samym karnym, Pohjanpalo go zmylił i zaczęliśmy przegrywać.

Rzut karny podciął nam skrzydła

Od tej chwili wszystko się posypało, wróciliśmy do kiepścizny, którą prezentowaliśmy w poprzednich meczach. Jasne, Hradecky po przerwie dwa razy się wykazał, broniąc mocny strzał Casha i sytuacyjny lob Szymańskiego z linii pola karnego, ale gdy Finowie po składnej kontrze podwyższyli prowadzenie, raczej trudno byłoby stwierdzić, że zrobili to niezasłużenie. Wcześniej przecież Hoskonen obił poprzeczkę, a dobitkę Tenho zdołał zablokować Bednarek.

Co do gola na 2:0, nie przystoi dać się zaskoczyć w ten sposób podaniem na połowie boiska. Antman mógł nawet fatalnie przyjąć piłkę na początku, zwolnić akcję, a na koniec i tak zrobił, co chciał, wykładając Kallmanowi do pustej bramki. Odchodzący z Cracovii napastnik dopiero co pojawił się na boisku.

Szybko złapaliśmy kontakt po wyrzucie z autu, Uronen strzelił gola idącym do końca Kiwiorem, ale po chwili doszło do dramatycznych wydarzeń na trybunach. Zasłabł jeden z kibiców i rozpoczęła się walka o jego życie. Trwała kilkadziesiąt minut i na szczęście zakończyła się sukcesem. Mecz został wznowiony tuż po godzinie 23:00, lecz nic wielkiego już się nie wydarzyło. Niby zamykaliśmy rywali na ich połowie, ale do pomeczowego skrótu trudno już byłoby coś wrzucić.

Brawo, panowie, teraz możecie już swobodnie myśleć o urlopach, już nic was tu nie rozprasza. Życzymy udanych wakacji, wypocznijcie porządnie.

A jeśli ludziom z PZPN naprawdę chodzi o dobro drużyny, odmieniane ostatnio przez wszystkie przypadki, to właśnie oglądaliśmy ostatni mecz Michała Probierza w roli selekcjonera.

Finlandia – Polska 2:1 (1:0)

  • 1:0 – Pohjanpalo 31′ karny
  • 2:0 – Kallman 64′
  • 2:1 – Kiwior 69′

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO O REPREZENTACJI POLSKI:

Fot. FotoPyK

113 komentarzy

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Piłka nożna

Reklama
Reklama