Aleksiej Szpilewski już był w warszawskim ogródku, już witał się z gąską, tymczasem Goal.pl informuje, że Legia rozmawia z innym kandydatem na stanowisko trenera. To Elias Charalambous, Cypryjczyk urodzony w Republice Południowej Afryki. Jest z nim jednak pewien problem, o którym usłyszeliśmy w Rumunii…

Elias Charalambous to trener z dwoma paszportami, który od przeszło dwóch lat pracuje w rumuńskim FCSB — następcy Steauy Bukareszt, klubie kontrowersyjnego Gigiego Becaliego. Cypryjczyk zdobył z FCSB dwa mistrzostwa kraju, dotarł z klubem także do 1/8 finału Ligi Europy. To zacne sukcesy, które sprawiają, że na tę kandydaturę można spojrzeć z zaciekawieniem.
Tyle że Charalambous tak naprawdę… nie jest trenerem FCSB! Przynajmniej nie samodzielnym.
Elias Charalambous trenerem Legii Warszawa? W Rumunii jest… słupem!
Sytuacja jest dość kuriozalna, bo Elias Charalambous zdobył nawet nagrodę dla trenera roku w Rumunii. Jest to jednak pic na wodę, fotomontaż. Rumuńskie źródła przekonują nas, że Charalambous służy licencją faktycznemu szkoleniowcowi FCSB, którym jest Mihai Pintilii. Czterdziestolatek pracuje dla hegemona z Bukaresztu od pięciu lat, ale dwa lata temu doszło do istotnego przełomu w jego karierze. Został tymczasowym trenerem klubu i dogadał się z Gigim Becalim na kontynuację pracy jako „jedynka”.
Problem był taki, że nie miał wymaganych papierów, więc do klubu ściągnięto kogoś, kto miał odpowiednią licencję. W Polsce mówimy na to „słup”.
Elias Charalambous jest więc właśnie takim słupem, w praktyce to on jest asystentem trenera, podczas gdy Pintilii steruje większością spraw. — Wiesz, jak to w każdym sztabie, role w procesie treningowym są podzielone. Charalambous jest istotną częścią sztabu, ale nie ma ostatecznego i decydującego zdania w wielu tematach. W Bukareszcie go lubią, uwielbiają, cenią, natomiast faktycznie jest numerem dwa w sztabie. Do tego Gigi Becali lubi mieszać się w decyzje dotyczące składu, czy nawet zmian w trakcie meczu — przekonuje nas nasze źródło w Rumunii, człowiek doskonale znający realia FCSB.
Nie byłaby to pierwsza sytuacja, w której Pintilii ma kogoś, kto podkłada mu papierek. Leonard Striziu po odejściu z klubu przyznawał wprost, że nie miał nic do gadania, bo drużynę prowadził jego asystent. W przypadku Charalambousa nie jest jednak aż tak źle, panowie po prostu dzielą się obowiązkami, pracują w czymś na wzór tandemu. Rumuni mówią nam jednak, że decydujący głos ma właśnie Pintilii.
Gigi Becali w dość otwarty sposób – czyli jak zawsze – opowiadał o tym, ile Elias Charalambous zarabia w FCSB. Chwalił się, że podpisał z nim nowy kontrakt, na mocy którego Cypryjczyk inkasuje 15 tysięcy euro miesięcznie. Dostał też wyższe premie. Mihai Pintilii z kolei miał zarobić dwieście tysięcy euro za awans FCSB do europejskich pucharów. Przyznacie, że nie brzmi to jak bonus dla asystenta trenera.
Właściciel FCSB twierdził też, że Charalambous miał oferty z Grecji, gdzie oferowano mu dwa miliony euro rocznie. Rumuńskie źródło mówi nam jednak, że to nieprawda i Elias nigdy takich propozycji nie dostał. Jeśli jednak jego pensja jest prawdziwa, to Legia Warszawa może ją z łatwością przebić i zaoferować mu wypłatę może i dwukrotnie wyższą.
Pytanie, czy Becali puści swojego słupa do Polski? Jakiś czas temu zapowiadał, że jeśli go puści to do… Arabii Saudyjskiej. Żeby zrobić z niego milionera.
WIĘCEJ O TRANSFERACH NA WESZŁO:
- Goncalo Feio w Portugalii? Jest zainteresowanie [NEWS]
- Wisła Płock szuka dyrektora sportowego. Kandydat pracował w Widzewie [NEWS]
- Dyrektor zostanie w Śląsku Wrocław? Trwają rozmowy [NEWS]
- Motor Lublin chce wzmocnić atak. Nowy skrzydłowy na celowniku [NEWS]
- Pierwszoligowiec chętny na byłego króla strzelców [NEWS]
- Ciekawy transfer w Ekstraklasie. Ściągną najlepszego dryblera ligi [NEWS]
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix