Reklama

„Chcielibyśmy Yamala”. Jak Probierz diagnozuje polski futbol?

Kamil Warzocha

29 maja 2025, 18:45 • 8 min czytania 28 komentarzy

Dzisiaj we Wrocławiu odbył się pierwszy dzień kongresu „Gramy do jednej bramki” zorganizowany przez Dolnośląski Związek Piłki Nożnej. Przy okazji finału Ligi Konferencji na specjalne panele tematyczne zjechało się wiele postaci ze świata polskiej piłki, w tym sama śmietanka, czyli m.in. Cezary Kulesza i Michał Probierz. Udaliśmy się tam, żeby posłuchać, co ciekawego do powiedzenia ma szczególnie nasz selekcjoner.

„Chcielibyśmy Yamala”. Jak Probierz diagnozuje polski futbol?

Cała inicjatywa obejmuje wypowiedzi różnych trenerów, dyrektorów, prezesów czy sędziów. W czwartek DZPN miał do zaproponowania dwa panele pod hasłem „Od podwórka na stadion” (kolejne dwa dotyczące kobiecego futbolu jutro):

Reklama
  • Masowość jako strategia – jak zbudować podstawę futbolowej piramidy?
  • Scouting i szkolenie – strategia rozwoju talentów piłkarskich

Na tym drugim kilka razy głos zabierał Michał Probierz, siedząc obok Marcina Dorny, Marcina Janickiego i Tomasza Brusiło. Najpierw prelegent otwierający panel ze swoją prezentacją, czyli Dorna, przedstawił różne fakty na podstawie badań. Na przykład, że trzeba średnio ponad 400 dni, żeby młody piłkarz rozegrał pierwsze 450 minut w futbolu seniorskim. Pod tym względem, jeśli chodzi o sprawność w przejściach z piłki młodzieżowej do seniorskiej, jesteśmy na szóstym miejscu w Europie.

Michał Probierz na kongresie DZPN. Co mówił o polskim futbolu?

Pojawił się też ciekawy wątek dotyczący różnicy w liczbie piłkarzy urodzonych w konkretnym kwartale. Wynik pewnych obliczeń z poprzedniej dekady wskazuje, że dzieci, które później dostały się na profesjonalny poziom w Polsce, najwięcej jest z pierwszego kwartału (ponad 600). Podczas gdy z ostatniego, urodzonych między październikiem a grudniem, prawie dwa razy mniej.

PZPN chwalił też swoje struktury skautingowe, zapewniając, że żaden klub w Polsce im się nie równa. Ogólna narracja kręciła się wokół młodzieży, znajdowania jej i później nie marnowania potencjału. Z innych obliczeń pokazanych w trakcie panelu wyszło, że 1,25% ludzi w naszym kraju uprawia piłkę nożną. Padło hasło, że może być gorzej, ale też lepiej, że mieścimy się mniej więcej w średniej europejskiej.

W końcu doszło do etapu zadawania pytań i najwięcej z nich zostało skierowanych do selekcjonera reprezentacji Polski. Na jednym ze slajdów podkreślono, że spośród ostatnich kilkunastu debiutantów w kadrze większość to właśnie jego zasługa. Michał Probierz w temacie identyfikacji talentu odpowiedział: – To umiejętność znalezienia kogoś, kto jest nieoczywisty. Jak idą skauci, to wiedzą i mówią, że ktoś jest dobry. Ale czasami trzeba spojrzeć na zawodnika inaczej, pod kątem elementu, który może rozwinąć.

– Jak kiedyś w Górniku Zabrze mieliśmy nabór dla dziesięciolatków, przyszły do nas dzieci, które na początku wydawały się niezbyt dużymi talentami. Ale swoje zrobiło porównanie na tle innych, już trenujących. Po trzech miesiącach okazało się, że wszystkie są na tym samym poziomie. Dlatego kwestia talentu to moment, kiedy ktoś szybko się uczy.

Probierz powiedział też: – Trzeba dobrej selekcji. W kuluarach mieliśmy taką rozmowę, że często są spotkania na ten temat, że chcemy, chcemy, ale my to musimy zacząć robić. To nam w piłce ucieka. Musimy w piłce zachować jak najwięcej dzieci. Mamy teraz bardzo dobry program, znamy w sztabie wszystkich polskich zawodników, monitorujemy ich. To też tyczy się pierwszej kadry, więc jaki selekcjoner do niej nie przyjdzie, będzie miał pełny przegląd, kto, co i dlaczego.

– Jest grupa utalentowanej młodzieży, ale musimy ciągle nad tym pracować. Tak samo jeżdżąc na kursy trenerskie PZPN, które są na bardzo wysokim poziomie. Byliśmy na Słowacji, gdzie było wielu szkoleniowców z Czech, Słowacji czy Węgier. Zaimponował mi selekcjoner węgierski, odpowiadając na pytanie, co trzeba zrobić, jak gra się z Niemcami. Powiedział, że trzeba się modlić. To często porównanie do tego, co każdy może zrobić. Obyśmy w tym kierunku dążyli. Żeby rozwijać te dzieciaki.

„Ostatnio w bazie Cracovii drzewo urosło”. Probierz o stanie szkolenia w Polsce

Selekcjoner ze sceptycyzmem podszedł do tematu baz budowanych w naszym kraju. Z jednej strony zauważył, że jest progres, ale z drugiej martwi go obrazek ze szkolnych boisk: – Mimo że u nas buduje się bazy, w zachodnich państwach dalej są 10 lat do przodu. Jak my budujemy, to oni budują razy dwa. Tego bardzo szkoda. Widzę, jak mało dzieci gra dzisiaj na boiskach. Mówi się o szkółkach i akademiach, ale na ulicy… Mam siedmioletniego syna, z którym chodzę na boisko szkolne. Widzę tam praktycznie tych samych ludzi: trzech studentów, którzy grają w piłkę albo koszykówkę i to nie z Polski. To jest naprawdę przykre. Nie ma tych dzieciaków. Jak pytam na podwórku, gdzie oni są, to słyszę, że grają na komputerze albo robią coś innego.

I dodał, najpierw żartobliwie odpowiadając na zaczepkę o słynną doniczkę: – Ostatnio w bazie Cracovii drzewo urosło… Jeśli chodzi o bazy, to bardzo ważne. Ale też trzeba pamiętać, że to duże koszty. Pamiętam, że w Cracovii utrzymanie wynosiło 6 mln zł rocznie. Ale nie da się inaczej, nie ma drogi na skróty. Te warunki muszą się zmieniać. Trenerzy też muszą się zmieniać co 6 lat, żeby przystosować się do ludzi. Kluby to samo. To rywalizacja z Internetem, e-sportem, innymi rzeczami. Na szczęście bazy i trenerzy w Polsce się rozwijają. Chodzę na treningi regularnie i to widzę. Czasami nawet w podróży gdzieś się zatrzymam i zaobserwuję. Już w tych A-klasowych klubach widać, że ktoś ma zaplanowany trening, ma to ogarnięte.

Selekcjoner kontynuował, że to, co dzieje się na dole piramidy, musi mieć przełożenie na elitę. Tłumaczył, że presja w jego pracy klubowej czy u innych trenerów utrudnia szlifowanie młodzieży: – Kwestia potem jest taka, żeby wprowadzać młodych do Ekstraklasy. Pamiętam, jak mieliśmy taki plan w Cracovii, żeby to robić z Knapem i Rakoczym. Nie szło to jednak wymiernie z wynikami. Nagle wszyscy chcieli, żebyśmy grali w pucharach. Tak się mówi, ale w klubach, w których jest mniej pieniędzy, wprowadza się młodych piłkarzy. Grają tam od razu, przykładem jest Sarapata czy Szala w Górniku, którzy weszli i się utrzymali. Przykładem jest też trener Włodarski, który stawiał na młodych w Zagłębiu, ale wyniki spowodowały, że musiał to zmienić. Dlatego cenię pana Andrzeja Dadełłę, bo wiem, jaką pracę robi w Miedzi Legnica. Widać, że to jest zaplanowane. Obyśmy szli tą drogą w jak największej liczbie klubów.

Tu Marcin Dorna w trakcie swojej prezentacji, poprzedzającej wypowiedzi Probierza

„Jakby Sule grał w Polsce, byłby wyśmiewany”. Probierz odwołuje się do reprezentantów

W pewnym momencie Michał Probierz otrzymał pytanie o nieoczywistą drogę Oskara Repki, którego świeżo powołał. Piłkarzowi GKS-u Katowice daleko do wzorowego przykładu szkolenia, od grup młodzieżowej po dorosłą reprezentację. Ba, jest przeciwieństwem tego, o czym mówili dziś przedstawiciele PZPN, żeby dawać szansę każdemu, kto ma jakiś potencjał:

Zaskoczę was i powiem, że ja byłem człowiekiem, który namawiał Oskara Repkę na powrót do Polski. Był u nas na testach w Cracovii, ale ostatecznie wzięliśmy kogoś innego i Repka poszedł inną drogą. Ma charakter i ciężko pracuje, to bardzo istotne. Ostatnio sobie rozmawialiśmy, że jakby taki Niklas Sule grał w Polsce, byłby często wyśmiewany. A Repka przeszedł przez długi proces pracy. Dużym ułatwieniem jest fakt, że GKS Katowice gra w podobnym systemie do naszego. No i latami go można było oglądać, jak walczy o awans z 1. ligi do Ekstraklasy, a potem z Ekstraklasy do reprezentacji. Wiele jest takich przypadków, że ktoś otarł się o elitę, a potem spadł niżej, ale znowu wrócił na najwyższy poziom – przyznał selekcjoner.

Śmiano się z Repki, a on dzisiaj jest w kadrze. I nikogo nie powinno to dziwić

Padło też pytanie o niespójność Probierza w powoływaniu piłkarzy, którzy nie grają w klubach albo po prostu ma się wrażenie, że są przez niego ciągnięci za uszy. Bazą był przykład Kacpra Urbańskiego:

Jeśli chodzi o reprezentację, do pewnego momentu możemy ich wystawiać, ale oni muszą później grać w klubach. Przykład Patryka Pedy: wielu mówiło, że ja go zniszczyłem. On zaczął grać w kadrze, jak grał w klubie. Ale później nie grał, więc nie grał w kadrze. Teraz znowu gra, rozwija się, jedzie na mistrzostwa Europy U-21. Mam nadzieję, że ci, którzy tam zagrają, przejdą wyżej. Okej, chcielibyśmy Yamala. Każdy by chciał. Ale on gra regularnie w Barcelonie, ma bramki i asysty. Młodzi zawodnicy muszą zrozumieć, że nie tylko ludzie z boku czegoś od nich chcą. Oni muszą sami chcieć przejść przez most, jeśli już ich do niego doprowadzimy – powiedział Michał Probierz.

A potem dodał, unikając bezpośredniej odpowiedzi na pytanie o niekonsekwencji między przykładami Modera czy Zalewskiego, a Urbańskiego: – Żeby potem nie mówić, że jest zamknięta twierdza… Czasami to jest nasz trenerski wybór, kto, kogo i jak. Jeśli chodzi o przykład Modera, Kuba przez długi czas był kontuzjowany. Trzeba było dać mu więcej czasu na odbudowę. Nicola Zalewski to inny przykład zawodnika, który poszedł do młodzieżówki, tam zagrał dobrze i wrócił do pierwszej kadry. Co bardzo istotne, Nicola bardzo dobrze to przyjął. To samo Kuba Kamiński. Każdy z piłkarzy musi czasami przejść taki etap. U-21 ma teraz mistrzostwa Europy i to jest prawo trenera do wyboru, kogo wybrać. Jeżeli chodzi o Kacpra Urbańskiego… wierzę, że w przyszłości jeszcze będzie grał w kadrze.

WIĘCEJ O MICHALE PROBIERZU:

Fot. Newspix

28 komentarzy

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Piłka nożna

Reklama
Reklama