Reklama

„Afera deszczowa” w 2. lidze. Klub musi znowu jechać 600 km na mecz

Kamil Warzocha

21 maja 2025, 20:19 • 7 min czytania 14 komentarzy

Jedziesz ponad 600 kilometrów, żeby rozegrać mecz wyjazdowy. To, jak zagrasz, może wpłynąć bezpośrednio na los twojego rywala, który walczy o utrzymanie. Sam nie uzyskałeś licencji na grę w wyższej lidze, w klubowej kasie się nie przelewa, ale jesteś w dobrej formie, więc czemu nie bić się o lepiej premiowane miejsca barażowe? Przyjeżdżasz na miejsce, rozstawia się telewizja, a tam… ulewa. Mecz odwołany, masz wrócić do domu, a za tydzień zrobić to samo kółeczko.

„Afera deszczowa” w 2. lidze. Klub musi znowu jechać 600 km na mecz

Mniej więcej coś takiego przeżył Świt Szczecin, który złożył dzisiaj protest i pociągnął PZPN do odpowiedzi w sprawie niedzielnego meczu z Rekordem Bielsko-Biała. Sprawa jest nietypowa, może nawet absurdalna. Spotkanie nie odbyło się przez opady deszczu, mimo że obie drużyny – według tego, co nam powiedziały – chciały je rozegrać. Nie pozwolił na to sędzia, choć w Szczecinie sądzą, że wystarczająco silnej woli nie było po stronie gospodarzy, żeby mecz przełożyć na poniedziałek.

Reklama

Właśnie na ten punkt w regulaminie PZPN powołują się w Świcie. W oficjalnym oświadczeniu na Facebooku czytamy:

Protest zgodnie z Regulaminem rozgrywek PZPN dotyczy braku rozegrania meczu w dniu następującym po pierwotnie zaplanowanym terminie meczu, gdzie wyraźnie wskazuje na to zapis artykułu 8 punkt 1 tegoż regulaminu: „…w przypadku, gdy przyczyną nierozegrania spotkania są niekorzystne zjawiska atmosferyczne lub inne okoliczności siły wyższej, należy, gdy pozwalają na to warunki, spotkanie dokończyć (rozegrać) w dniu następnym w świetle dziennym.

Świt Szczecin walczy o licencję na 1. ligę. Prezydent miasta wyciągnął pomocną dłoń

Deszcz problemem drugoligowców. Świt Szczecin mówi: Nie rozumiemy tego

W Polsce mecze przerwane z powodu złych warunków atmosferycznych to nie nowość. Że aż wspomnimy o słynnym Basenie Narodowym z Anglikami albo o niektórych meczach Ekstraklasy z ostatnich lat, które paraliżował śnieg. Wtedy różnie takie problemy rozwiązywano. Do meczu dochodziło, a potem był przerywany na kilkadziesiąt minut, na czas prac porządkowych, lub jeszcze przed gwizdkiem dawano sobie spokój i przenoszono go na inny termin. Tylko że to była zima, a nie druga część maja, jak teraz.

Oczywiście w takich sprawach historia historii nierówna. Co innego jechać te same 100 kilometrów w innym terminie, na przykład kilka miesięcy później, a co innego targać się dosłownie przez całą Polskę w to samo miejsce z tygodnia na tydzień, w dodatku na finiszu sezonu. Zwłaszcza gdy jest się klubem biedniejszym, dla którego liczy się każdy tysiąc złotych. Świt Szczecin chciał tej sytuacji jakoś zaradzić, zostać w Bielsku-Białej na kolejny dzień i zagrać. Ale nie mógł.

Co powiedzieli nam na ten temat w Świcie Szczecin? Szymon Kufel, dyrektor sportowy: – Rekord nie chciał grać tego meczu w poniedziałek. Jest taki punkt w regulaminie, który mówi, że jeżeli boisko nie pozwala na grę, to można rozegrać mecz w dniu następnym. Klub gospodarza jest wtedy zobligowany do pokrycia kosztów noclegu drużyny przeciwnej. Była rozmowa, że boisko nie będzie się nie nadawało, a wynajęcie płyty na Podbeskidziu to koszt rzędu 50 tys. złotych, że też nie. Wiem, jak to wygląda na Pogoni i nie sądzę, że to są takie kwoty. Ale nie będę już wchodził w kompetencje rywali.

I dodał: – Miało się wrażenie, że ten mecz ma się celowo nie odbyć. To boisko Rekordu, które było mokre… Muszę panu powiedzieć, że grało się na bardziej nasiąkniętych murawach. Wedle tego trzeba by było przerwać ostatni mecz Pogoni z Lechią. Nie rozumiemy tego. Byliśmy w Bielsku-Białej dzień wcześniej, ale nikt wcześniej nie ostrzegał, że może nie być tego meczu, że warunki się pogorszą. A na przykład później, tuż przed meczem, w ogóle nie padało i przez noc do poniedziałku jedynie lekko kropiło. Spokojnie byłyby warunki, żeby rozegrać ten mecz na boisku Rekordu. Szczerze – nigdy nie widziałem odwołanego meczu w drugiej połowie maja ze względu na warunki atmosferyczne.

Co zrobi PZPN? „1400 kilometrów, 30 tys. złotych kosztu”

Dalej Kufel: – Mecz został przełożony, okej, decyzja sędziego, który, co ciekawe, nie chciał wpisać w protokole naszych chęci. Gdzie potem się okazało, że można wnosić takie uwagi. Chcieliśmy grać również w poniedziałek, żeby znowu nie robić prawie 1400 kilometrów. To mocno komplikuje nam logistykę. Poza tym taki wyjazd to dla nas koszt rzędu 30 tysięcy złotych, a nie dysponujemy nie wiadomo jakim budżetem.

Fakt, następny tydzień dla Świtu to spora dawka kilometrów. We wtorek mecz w Bielsku-Białej, w środę powrót do Szczecina, a w czwartek wyjazd na piątkowe starcie z rezerwami Zagłębia Lubin, czyli kolejne kilkaset kilometrów w autokarze. Gdybyśmy mówili o klubie z większymi możliwościami finansowymi, pewnie dobrym pomysłem byłoby przeczekanie na południu Polski od środy do piątku. Ale Świt, choć dzieli ich tylko kilka miejsc w tabeli, to nie Wieczysta.

Kufel zasugerował, że Świtowi może należeć się walkower: – Padło stwierdzenie, że w niedzielę to się nic nie załatwi, żeby znaleźć obiekt zastępczy. To było do zorganizowania. Gdyby zero-jedynkowo patrzeć na regulamin, mecz należało rozegrać dzień później. Zgodnie z zapisami może przysługiwać nam walkower. Mieliśmy kiedyś podobną sytuację z Olimpią, która do nas przyjechała. Boisko było zaśnieżone i powiem szczerze: nie chcieliśmy grać, bo mieliśmy 12 zawodników chorych na koronawirusa. Dostaliśmy walkowera, wtedy bez większych tłumaczeń. Czekamy teraz na decyzję PZPN, co z tym zrobi.

Rekord Bielsko-Biała odpiera zarzuty. „To było oberwanie chmury. Chcieliśmy grać, nie chciał sędzia”

Marek Homa, manager odpowiedzialny za organizację meczów Rekordu, wyjaśnił nam perspektywę gospodarza: – Przesłaliśmy odpowiednie pismo do PZPN w sprawie protestu Świtu. Poczekamy, jak to się rozstrzygnie. Mogę natomiast powiedzieć, że nie jest prawdą, jakoby Rekord nie chciał grać meczu w poniedziałek. Poza tym, co istotniejsze, żaden klub nie był w stanie zadecydować o tym, czy mecz się odbędzie. Świt zacytował punkt w regulaminie, który im pasował. Podczas gdy inny punkt mówi, że o tym, czy mecz odbędzie się następnego dnia, decyduje wyłącznie Departament Rozgrywek lub delegat. Nie Rekord Bielsko-Biała. Świt wiedział, jakie prognozy są na poniedziałek. Delegat uznał, że nie ma żadnej pewności, że następnego dnia ten mecz będzie mógł się odbyć. Nie mieliśmy na to żadnego wpływu.

Załóżmy, że dwie strony chciały grać, a w tej sprawie marudami i niszczycielami dobrej zabawy okazali się tylko sędzia z delegatem. Mimo wszystko, brzmi to dość dziwnie. Za miesiąc zaczyna się lato, a ludzie odpowiedzialni za rozgrywki kontemplują, czy mecz powinien się odbyć, bo może spaść deszcz. Rozumiemy nagłe śnieżyce i potężne, nawet kilkunastogodzinne opady, które nawiedziły Polskę jesienią poprzedniego roku i doprowadziły do powodzi. Ale to przecież inny kaliber.

Choć Marek Homa zapewnia, że warunki i tak były za trudne: – To było godzinne oberwanie chmury. Przed meczem spadło 14 litrów na metr kwadratowy i to przesądziło. Dzwonili do nas z Warszawy, czy będzie sygnał. W kontekście transmisji, czy to w ogóle ma sens. No i powiedziałem, że może być problem. Myślę, że wiele stadionów w Polsce nie byłoby w stanie odprowadzić tej wody, jaką mieliśmy na Rekordzie. Pracowało przy tym 12 osób, ale to była syzyfowa praca. 

A czy dałoby się zagrać gdzieś indziej, na przykład na stadionie Podbeskidzia?

Homa: – To nie jest do załatwienia jednym przysłowiowym telefonem. Taki pomysł padł, ale gdybyśmy mocno się sprężyli, może dałoby się załatwić stadion miejski na za dwa tygodnie. Na pewno nie na drugi dzień. A niestety w Bielsku-Białej nie ma boiska sztucznego, które jest zaakceptowane pod poziom centralny.

Do dwóch razy sztuka? Deszcz może nie odpuścić polskich ligowcom…

Dowiedzieliśmy się też, że prezes Rekordu zaoferował Świtowi darmowy nocleg na mecz, który według zarządzenia PZPN odbędzie się 27 maja. Nie zważając na to, komu bardziej zależało na rozegraniu go w pierwotnym terminie, ewentualnie dzień później, to wciąż miły gest.

Trudno stwierdzić, żeby Rekord miał jakiś interes w takiej, a nie innej decyzji delegatów. Powiedziano nam, że obecnie nie ma w kadrze piłkarzy kontuzjowanych czy zawieszonych. Ale jedno musi wybrzmieć na pewno: kochana polska piłko, niech cię chroni opatrzność przed mocniejszymi deszczami na wiosnę i lato. Jak widać, nawet w takich okolicznościach drenaż na niektórych stadionach w profesjonalnym futbolu wciąż nie daje rady. A tym razem cierpi na tym Świt Szczecin, który musi robić tę samą wycieczkę i to bez pewności, że meczu znowu nie odwołają przez opady.

Sprawdzamy bowiem prognozy pogody w Bielsku-Białej na 27 maja. Cholera, będzie padać. Dzień, dwa i trzy dni później też. To może lepiej nie fatygować się ponad 600 km, od razu rzucić to w cholerę i przenieść mecz na lipiec pod prażącym słońcem?

WIĘCEJ O POLSKIEJ PIŁCE:

Fot. Newspix

14 komentarzy

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Niższe ligi

Reklama
Reklama