Można było się zastanawiać, jak zareaguje Pogoń na kolejną porażkę w finale Pucharu Polski – czy się wkurzy i będzie chciała coś udowodnić, wyprzedzając Jagiellonię, czy się nie wkurzy, tylko podłamie i przegra też front ligowy. Wygląda na to, że Portowcy idą ścieżką numer dwa, skoro dostali 0:2 z Radomiakiem.

To była marna Pogoń. Niewiele jej wychodziło, nie potrafiła złapać rytmu, pokazać odpowiedniej jakości. Większość akcji była jakaś taka szarpana, bez płynności, luzu, jakby na siłę. No bo trzeba coś strzelić, tylko jak? Cholera wie. Goście wyglądali tak, jakby układali puzzle, kompletnie nie zwracając uwagi, że jeden nie pasuje do drugiego, ale chcieli wcisnąć, nic to, że niebo w tej układance nagle wchodzi w ziemię.
Dobra, był jeden gol po ładnej wrzutce Koulourisa do Grosickiego, ale to też w gruncie rzeczy niepodobne do Pogoni, że Grek podaje do Polaka, a nie odwrotnie. Niemniej tego trafienia sędzia Krasny nie uznał, wcześniej Koulouris zagrał ręką. Szczerze mówiąc – niespecjalnie było to życiowe. Radomiak przejął przecież piłkę, jego błąd, że wybił ją najgorzej jak się dało i znów stracił na rzecz Pogoni i Koulourisa.
Radomiak Radom – Pogoń Szczecin 2:0. Bezradni goście
Ale też chyba nie ma co się nad tym specjalnie rozwodzić, Pogoń nie poległa przez sędziego. Była gorsza – przegrywała właściwie całe spotkanie, bo Burch strzelił w drugiej minucie, a potem dała się dobić Perottiemu. Krycie w polu karnym? Tylko teoretyczne. Wahqlvist tak się zajął Burchem, że równie dobrze całą akcję mógłby oglądać z ławki, tyle samo by zrobił.
Goście chcieli odrobić, niby cisnęli, ale „niby” to dobre słowo, ponieważ jak się spojrzy w statystyki, to mieli trzy celne strzały, a gospodarze pięć. Gdzie więc ta dominacja, dajcie spokój. To, że Pogoń sobie klepała po obwodzie, było przecież przyjemne dla Radomiaka, nie zaś groźne.
Zawiedli liderzy: Grosicki, Koulouris. Ten drugi dostał idealną piłkę na głowę pod koniec meczu, ale uderzył jak nie on, podając wręcz do bramkarza. Inni też nie pomagali. Ciągnięty za uszy jest Przyborek, gdyż nie ma tam komu innemu grać, natomiast chłopak ma w tym sezonie 1200 minut na boisku i jednego gola plus jedną asystę. W lepszej drużynie byłby zmiennikiem, ale w Pogoni brakuje konkurencji.
Jest co robić przez lato. Być może będzie na to czas, bo Pogoni do pucharów chyba się nie śpieszy.
Zmiany:
Legenda
CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Rozbiórka, koniec projektu czy ewolucja – co czeka Jagiellonię?
- Trela: Analiza wsteczna. 80 milionów na transfery, a w Ekstraklasie rządzą starzy znajomi
- Referendum nie po myśli Podolskiego. Polityka znów hamuje Górnik Zabrze
Fot. FotoPyk