Reklama

Najsłabszy z Polaków w półfinale? Niestety: Szymon Marciniak

Paweł Paczul

06 maja 2025, 23:56 • 3 min czytania 79 komentarzy

Znakomite, rewelacyjne, kosmiczne widowisko zobaczyliśmy dziś w półfinale Ligi Mistrzów, ale – niestety – do poziomu piłkarzy nie dostosował się Szymon Marciniak. O ile na przykład w finale mistrzostw świata potrafił zarządzić niebywałym poziomem meczu, o tyle dzisiaj miał z tym spore problemy.

Najsłabszy z Polaków w półfinale? Niestety: Szymon Marciniak

Pierwsze wątpliwości przyszły bardzo szybko, bo już po 25 minutach piłkarze Barcelony domagali się karnego za tę sytuację:

Reklama

Cóż, jak to z rękami w polu karnym bywa, sędzia się wybroni, ale – szczerze mówiąc – akurat tutaj faktycznie trudno jakoś specjalnie winić Marciniaka. Analizował to VAR i nie wezwał go do monitora. Naprawdę: mimo emocji, zostawmy to i idźmy dalej, bo po prostu dalej jest klarowniej i cóż, gorzej.

Marciniak bowiem nie zauważył, że Cubarsi wyciął Martineza na rzut karny. Wiadomo, był daleko, wszystko działo się szybko, ale nie zmienia to faktu, że się pomylił. Musiała go uratować technologia i pokazać, że trzeba zmienić decyzję. A – znów wracając do finału mundialu – Marciniak w top formie takie rzeczy widzi, zresztą chyba jako jedyny na świecie dojrzał symulkę Francuzów.

Inter Mediolan – Barcelona 4:3. Szymon Marciniak nie dojechał

A to nie koniec, bo potem sędziego też musiał weryfikować VAR, kiedy ten wskazał na wapno za wejście w Yamala. Gdy ze swojej decyzji się wycofywał, pokazał, że brakowało niewiele, różnica była nieznaczna…

…ale jednak była i Marciniak bez VAR-u zaliczyłby dużą wpadkę, bez względu na to, ile centymetrów pokazał na palcach. Ktoś powie – po to jest VAR, żeby te błędy eliminować! Oczywiście, ale też nie jest od tego, by mecze prowadzić. A tutaj do tego się niebezpiecznie zbliżaliśmy, skoro trzykrotnie sędzia główny nie ogarniał, co się dzieje. Zresztą, to psuje przecież autorytet arbitra wśród zawodników. Trudniej zarządzać meczem, gdy ci widzą, że bez telewizorka jest ciężko.

I tak się na boisku działo – Marciniak nie tonował nastrojów, wręcz przeciwnie.

Bo też sytuacja w końcówki drugiej połowy? Inter wychodzi sam na sam, a Marciniak… zaprasza piłkarzy na przerwę.

Patrząc na zegar – wszystko w porządku, wszystko co do sekundy. Ale przecież sędzia dolicza co najmniej – jak w tym przypadku – trzy minuty, a nie maksymalnie trzy minuty. Nie było to specjalnie z duchem gry, no i piłkarzy Interu, jak i trenera, delikatnie mówiąc, wkurzyło.

Oj, nie był to wieczór Polaków. Szczęsny nie bronił tak jak Sommer, Lewandowski nic nie wniósł, Zieliński też nie był pierwszoplanową postacią. Ale najsłabszy z naszych był jednak Marciniak.

CZYTAJ WIĘCEJ O LIDZE MISTRZÓW NA WESZLO:

Fot. Newspix

79 komentarzy

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Liga Mistrzów

Hiszpania

Szczęsny rozbrajająco szczery: „Rekord Barcelony? Niestety mój”

Wojciech Piela
4
Szczęsny rozbrajająco szczery: „Rekord Barcelony? Niestety mój”
Reklama
Reklama