Robert Lewandowski może dziś wieczorem zostać dopiero trzecim zawodnikiem w historii, który dotrze do finału Ligi Mistrzów z trzema różnymi klubami. Wcześniej tej sztuki dokonali jedynie Clarence Seedorf i Patrice Evra.

Półfinały Ligi Mistrzów mają dla Roberta Lewandowskiego słodko-gorzki smak. Pierwszy, w jakim zagrał – ten z kwietnia 2013 roku – pewnie na zawsze pozostanie najlepszym w jego wykonaniu. Trudno przebić cztery bramki zdobyte w jednym meczu przeciwko Realowi Madryt, zwłaszcza, że sprawiły one, że nawet porażka 0:2 w rewanżu dała Borussii Dortmund awans do finału Ligi Mistrzów.
W Bayernie długo starcia półfinałowe nie układały się po myśli Lewego, a trzykrotnie Bawarczyków wyeliminowywały zespoły hiszpańskie. Za kadencji Pepa Guardioli były to Barcelona (0:3 i 3:2), Atletico Madryt (0:1, 2:1), a za Juppa Heynckesa Bayern przegrał z Realem Madryt Zinedine’a Zidane’a (1:2, 2:2). Lewandowski zagrał we wszystkich tych spotkaniach od pierwszej do ostatniej minuty i strzelał gole w rewanżowych meczach z Dumą Katalonii i Atletico.
Przepustkę do finału udało się uzyskać dopiero w półfinale, który boiskowo nie miał większej historii. W covidowym sezonie w tej fazie turnieju niespodziewanie znalazł się Olympique Lyon, ale gdy trafił na rozpędzony Bayern Hansiego Flicka, przegrał gładko 0:3. Polski napastnik w tamtym meczu najpierw asystował Serge’owi Gnabry’emu, a później sam zdobył bramkę głową.
Siedem bramek w dziewięciu meczach półfinałowych, dwa awanse na pięć rywalizacji – tak wygląda obecny dorobek Lewandowskiego w półfinałach LM. Po raz ostatni zagrał w nim właśnie pod wodzą Flicka w Bayernie, a dziś ten sam duet postara się wyeliminować Inter. Choć po prawdzie 37-latek, który pierwszy mecz opuścił z powodu urazu, będzie musiał liczyć przede wszystkim na postawę kolegów.
– Będzie lepiej dla Roberta Lewandowskiego, jeśli zacznie na ławce po tej kontuzji, ale jest gotowy – zadeklarował na konferencji prasowej niemiecki szkoleniowiec.
Robert Lewandowski może wyrównać osiągnięcie Seedorfa i Evry
W przypadku awansu do finału Lewandowski dokona rzeczy historycznej – stanie się dopiero trzecim piłkarzem po Clarence Seedorfie i Patricku Evrze, który zagra w finale Champions League w barwach trzech różnych klubów.
Seedorf dokonywał tego w barwach Ajaksu Amsterdam (w 1995 roku), Realu Madryt (1998) i AC Milan (2003, 2005 i 2007). Do dziś Holender jest też jedynym piłkarzem, któremu udało się triumfować w LM z trzema różnymi zespołami. Zwycięskie okazały się cztery finały (dwa dla Milanu) – Seedorf przegrał tylko ten w 2005 roku, gdy w Stambule Jerzy Dudek dał trofeum Liverpoolowi, choć The Reds do przerwy przegrywali 0:3.
Evra z kolei, choć w finałach też zagrał pięciokrotnie, na koncie ma zaledwie… jeden puchar Ligi Mistrzów. W 2008 roku Manchester United pokonał na moskiewskich Łużnikach Chelsea po serii rzutów karnych, a sam Evra rozegrał pełne 120 minut. Do jedenastki jednak nie podszedł – wolał, by skutecznie wykonywali je Carlos Tevez, Michael Carrick, Owen Hargreaves, Nani, Anderson i Ryan Giggs. Jedyne pudło w barwach Czerwonych Diabłów zaliczył wówczas Cristiano Ronaldo.
Francuski obrońca w finale LM grał także w 2004 roku jako piłkarz AS Monaco (porażka z Porto), w 2009 i 2011 jako gracz United przegrywał z Barceloną, tak jak w 2015 roku z Juventusem.
– Najbardziej bolał przegrany finał w Rzymie [2009 rok – przyp.]. Byliśmy zbyt aroganccy. Przed meczem spodziewaliśmy się, że na sto procent to będzie łatwe spotkanie. Zaczęliśmy świetnie, ale potem Guardiola nas zniszczył – wspominał ostatnio lewy obrońca.

Patrice Evra i Leo Messi w finale LM w 2009 roku
Edwin van der Sar triumfował i z Seedorfem, i z Evrą
Statystyka Evry jest o tyle bolesna, że choć w finale Champions League częściej od niego grało tylko pięciu graczy, on pozostaje tym, który w finałach przegrywał najczęściej. Znacznie lepsze wspomnienia z finałów mają wspomniany już Seedorf (4 wygrane) czy Karim Benzema, który w finałach również występował pięciokrotnie. Wygrał wszystkie z nich.
Nieco lepiej od dorobku Evry wygląda gablota Edwina van der Sara, który w 2008 roku wygrywał u jego boku na Łużnikach, a w 1995 roku triumfował razem z Seedorfem, pokonując w Wiedniu na stadionie Ernsta Happela 1:0 AC Milan. Trenerem Ajaksu był wówczas Louis van Gaal, a na boisku biegało aż trzech przyszłych selekcjonerów reprezentacji Holandii: Frank de Boer, Danny Blind oraz Frank Rijkaard. Zwycięskiego gola po wejściu z ławki w 85. minucie strzelił Patrick Kluivert.
Rok później Ajax znów dotarł do finału, lecz przegrał po karnych, gdy van der Sar nie obronił ani jednej z jedenastek piłkarzy Juventusu. Odbił to sobie z nawiązką 12 lat później, broniąc decydujący strzał Nicolasa Anelki na Łużnikach, a w 2009 i 2011 roku razem z Evrą i Manchesterem United oglądał z bliska triumfy Barcelony.
Toni Kroos z sześcioma triumfami i sześcioma finałami, choć jeden… przegrał
Rekordzistami pod względem liczby triumfów w Lidze Mistrzów są Dani Carvajal, Luka Modrić i Toni Kroos (a także Nacho, ale o nim za chwilę). Cała trójka na koncie po sześć zdobytych tytułów i po sześć występów w finale. I to pomimo tego, że… Kroos jeden z finałów przegrał.
Mowa o meczu z 2012 roku, gdy Bayern Monachium w dramatycznych okolicznościach stracił prowadzenie i uległ w karnych Chelsea FC. Kroos zagrał w tamtym meczu całe spotkanie, notując nawet asystę przy golu Thomasa Muellera. Bawarczycy triumfowali za to rok później, pokonując w finale 2:1 Borusię Dortmund. Ten triumf także zalicza się Kroosowi, choć z występu w finale wyeliminowała go kontuzja. W tamtej edycji zdążył rozegrać dziewięć spotkań, strzelając trzy gole.
Niemiecki pomocnik razem z Modriciem i Carvajalem wygrywał finały dla Realu Madryt w 2016, 2017, 2018, 2022 i 2024 roku. Pozostała dwójka okazała się także najlepsza w 2014 roku, tuż przed tym jak dołączył do nich Kroos. Ten z kolei w tamtym sezonie dotarł z Bayernem do półfinału, gdzie został wyeliminowany przez – oczywiście – Królewskich wynikiem 0:5 w dwumeczu.

Toni Kroos i Juan Mata w finale LM w 2012 roku
Sześciokrotnie w finale grali też Cristiano Ronaldo oraz Paolo Maldini. Pierwszy z nich wygrał pięć trofeów – czterokrotnie wygrywając z Realem Madryt i w 2008 roku z Manchesterem United. Rok później przegrał finał z Barceloną, ten sam, który Evra określił jako najboleśniejszy w swojej karierze.
Najboleśniejszą porażką dla Maldiniego była z kolei pewnie ta ze Stambułu (2005), choć Włoch był także częścią Milanu, który w 1995 roku poległ we wspomnianym już finale z Ajaxem. Dwa lata wcześniej Rosonerri przegrali też 0:1 z Olympique Marsylia w pierwszym finale LM pod obecną nazwą.
Maldini niepowodzenia w trzech finałach odbił sobie w trzech innych – w 1994 roku jego Milan pod wodzą Fabio Capello rozbił 4:0 Barcelonę, grającą z Pepem Guardiolą i Jose Marią Bakero na środku pomocy. W 2003 roku Milanowi udało się po karnych pokonać we włoskim finale Juventus, a w 2007 roku wziąć rewanż na Liverpoolu, wygrywając 2:1 po dublecie Filippo Inzaghiego, brata dzisiejszego szkoleniowca Interu.
Leo Messi – trzy finały, cztery puchary
Pechowcami podobnymi do Evry są Edgar Davids i Alessandro del Piero. Obaj zagrali w czterech finałach LM, ale wygrali tylko jeden z nich. Ale zdarzają się także przypadki w drugą stronę – taki Nacho ma na koncie sześć triumfów w Lidze Mistrzów, wobec czego powinniśmy umieścić go na jednej półce z Kroosem, Modriciem i Carvajalem. Tylko że hiszpański obrońca zagrał w zaledwie… dwóch finałach. Podobnie rzecz ma się z Lucasem Vazquezem, który także w finale zagrał dwa razy, a może tytułować się pięciokrotnym zdobywcą Ligi Mistrzów.
Więcej triumfów w LM niż rozegranych finałów ma też choćby… Leo Messi. Argentyńczyk na boisku wygrywał w finałach 2009, 2011 i 2015 roku, ale po raz pierwszy Champions League zdobył już w 2006 roku. Z tym, że w tamtej edycji LM po raz ostatni zagrał w meczu 1/8 finału z Chelsea, a z dalszej rywalizacji wyeliminowała go kontuzja.
Podobnie rzecz ma się z Xavim Hernandezem i Gerardem Pique. Ta dwójka wygrywała finały razem z Messim na boisku, wcześniej mając już na koncie triumf w finale, w którym nie zagrała. Xavi w 2006 roku oglądał z ławki wygraną Barcelony nad Arsenalem (Rijkaard kosztem 26-latka wystawił wówczas Edmilsona, Deco i Marka van Bommela, z ławki wpuszczając Andresa Iniestę). Pique zaś mógł nazywać się triumfatorem z 2008 roku, choć w finale nie znalazł się w kadrze meczowej Manchesteru United. W tamtej edycji zagrał jednak od pierwszej minuty w trzech spotkaniach, strzelając nawet dwa gole dla Czerwonych Diabłów – w meczach z Dynamem Kijów (4:0) i AS Roma (1:1).

Jerzy Dudek, bohater finału w Stambule w 2005 roku
Będzie polski debiut w finale
Jakkolwiek półfinał Ligi Mistrzów między Interem a Barceloną się nie zakończy – w finale Champions League będziemy oglądać zespół z dwójką Polaków. Jeśli będzie to Duma Katalonii: z dużym prawdopodobieństwem w wyjściowym składzie. Jeśli Nerazzurri, pewnie będziemy trzymać kciuki za wejście z ławki Piotra Zielińskiego i Nikoli Zalewskiego. Dla obu, podobnie jak dla Wojciecha Szczęsnego, byłby to pierwszy finał, co oznacza, że na pewno doczekamy się polskiego debiutanta w finale LM.
Dotychczas w finale Champions League wystąpiła tylko czwórka naszych zawodników: w 2005 roku bohaterem został Jerzy Dudek, a osiem lat później w barwach Borussii zagrali Łukasz Piszczek, Jakub Błaszczykowski i Lewandowski. Ten ostatni w 2020 roku zagrał w finale razem z Bayernem, dołączając do Dudka w roli triumfatora LM.
Swój tytuł na koncie ma także Tomasz Kuszczak, który finał w 2008 roku oglądał z ławki rezerwowych Manchesteru United. W tamtym sezonie zaliczył aż pięć występów dla Czerwonych Diabłów. Z ławki Paris Saint-Germain finał Ligi Mistrzów w 2020 roku oglądał też Marcin Bułka, choć do dziś nie zadebiutował jeszcze w tych rozgrywkach. Tamto spotkanie zakończyło się zwycięstwem Bayernu 1:0 po bramce Kingsleya Comana.
WIĘCEJ O LIDZE MISTRZÓW NA WESZŁO:
- „Problem” Barcelony. Jak Lewandowski zyskał godnego następcę
- 100 meczów Yamala. Czy to największy wybryk natury w futbolu?
- 3:3! Absolutne kino w Barcelonie!
fot. Newspix.pl