Reklama

Real górą! Derby Madrytu w końcu nie na remis

Antoni Figlewicz

Autor:Antoni Figlewicz

04 marca 2025, 22:53 • 5 min czytania 4 komentarze

Miało być 1:1, ale na szczęście tym razem nie było 1:1. Baliśmy się, że Real i Atletico nie potrafią już zamknąć derbów Madrytu innym wynikiem. Martwiliśmy się, że po raz czwarty z rzędu oba zespoły zakończą mecz o prymat w stolicy Hiszpanii z niedosytem i po raz kolejny trudno będzie powiedzieć, czy ktoś faktycznie zasłużył na więcej. Los chciał jednak inaczej. Los Blancos chcieli inaczej. Królewscy mieli więcej dobrych momentów i o wiele lepiej weszli w mecz, a ich rywalom nie zdołał nawet pomóc błyskotliwy Julian Alvarez.

Real górą! Derby Madrytu w końcu nie na remis

To spotkanie na pewno nie było nudne. Dostaliśmy odrobinę emocji, trzy ładne gole, parę akcji godnych futbolu na najwyższym europejskim poziomie. Wieczór z Ligą Mistrzów taki, jakim powinien być zawsze. Fajny.

Przedmeczowe analizy wskazywały na to, że dziś minimalnie bliżej zwycięstwa powinien być Real i tym razem wszystko potoczyło się zgodnie z nimi.

I to już od samiutkiego początku.

Real – Atletico 2:1. Autostradą po gola

Trudno zagrać dobry mecz, jeśli od pierwszej minuty na lewej obronie, po stronie nieźle dysponowanego Rodrygo, wystawiasz stracha na wróble. W takiej roli już w pierwszych minutach dzisiejszych derbów Madrytu wystąpił Javier Galan, który dał się skrzydłowemu Realu ośmieszyć dwa razy w ciągu kilku chwil. Najpierw z golem otwierającym wynik meczu – Galan z sobie tylko znanych powodów ustawił się zdecydowanie za szeroko i choć był o wiele bliżej piłki posłanej na wolne pole przez Valverde, to dał się przegonić. Rodrygo ograł go w stylu, który na pewno chwały obrońcy Rojiblancos nie przynosi.

Reklama

Dwie minuty później sytuacja się powtórzyła. Rodrygo znów otrzymał podanie od kolegów z głębi pola i po raz kolejny blisko niego stał Galan. No i po prostu stał, bo Brazylijczyk nic sobie z jego obecności nie robił i po prostu go ominął. Tym razem obyło się bez straty bramki, ale i tak Real wysłał kolejny wyraźny sygnał trenerowi Simeone, że coś tu nie gra.

Nie grało. Atletico na samym początku nie wyglądało jak drużyna, która mogłaby dziś rzucić wyzwanie Królewskim.

Julian do zadań specjalnych. Gol jak marzenie!

Do czasu. Do 33. minuty, w której po kilku bezobjawowych atakach gości sprawy w swoje ręce wziął Julian Alvarez. Jak przystało na specjalistę od ważnych goli z niczego, Argentyńczyk po prostu zgarnął piłkę i z pozycji wręcz niedorzecznej postanowił uderzać na bramkę Realu. Decyzja okazała się na tyle zaskakująca, a strzał na tyle dokładny, że Thibaut Courtois nie miał w tej sytuacji nawet nic do powiedzenia.

Pozostało mu tylko rzucić się w rozpaczliwej próbie interwencji, a potem patrzeć jak piłka nieuchronnie zmierza do siatki.

Reklama

Gol Alvareza był piękny – to fakt, nie opinia. Był też jednak cholernie ważny i dał Atletico solidny zastrzyk energii. Udało się wyrównać rywalizację i to nie tylko na tablicy wyników.

No i po raz kolejny były piłkarz Manchesteru City udowodnił, że w tym sezonie daje Los Colchoneros coś, czego nigdy w futbolu nie jest za mało – najważniejsze trafienia w najgorszych momentach.

Julian Alvarez mógł trafić do Realu – czy wyrzuci go z Ligi Mistrzów? [CZYTAJ WIĘCEJ]

Pięciu za jednym zamachem. Diaz atakuje po przerwie

Po przerwie do ataku znów rzucił się Real w osobie Brahima Diaza, który ewidentnie pozazdrościł Alvarezowi akcji zasługującej na oprawienie w ramkę. Piłkarz Królewskich też zdobył gola z pozycji, z której gole padają dosyć rzadko. Przede wszystkim – miał przed sobą trzech a może i czterech zawodników Atletico, a i tak zdołał umieścić piłkę w siatce. Jego strzał ładnie zawinął obok rywali i kolejny raz dostaliśmy dowód na to, że tego wieczoru na Bernabeu grają naprawdę najlepsi z najlepszych.

I nieco lepsi w białych koszulkach. Real zaprezentował futbol skuteczny i bardzo solidny, nawet jeśli wśród podopiecznych Carlo Ancelottiego dałoby się wskazać kilka słabszych punktów. Mało mieliśmy tu dziś Kyliana Mbappe, niewiele pokazał Vinicius. Swoje zrobili jednak koledzy, a na tym polega siła drużyny, która zawsze mierzy najwyżej.

Każdy ma być świetny, a jeśli komuś akurat się nie uda, to na pewno uda się innym.

Takiego podejścia brakło gościom, którzy i tak nie powinni po dzisiejszej porażce płakać. Na terenie lokalnego rywala przegrali jednym golem i przed rewanżem nie są wcale na straconej pozycji. U siebie będą nadal bardzo groźni i nic nie wskazuje na to, że w tym dwumeczu emocje już się skończyły.

Wręcz przeciwnie – jesteśmy przekonani, że za tydzień będzie jeszcze goręcej!

Real Madryt – Atletico Madryt 2:1 (1:1)

  • 1:0 – Rodrygo 4′
  • 1:1 – Alvarez 32′
  • 2:1 – Diaz 55′

CZYTAJ WIĘCEJ O REALU I ATLETICO:

Fot. Newspix

Wolałby pewnie opowiadać komuś głupi sen Davida Beckhama o, dajmy na to, porcelanowych krasnalach, niż relacjonować wyjątkowo nudny remis w meczu o pietruszkę. Ostatecznie i tak lubi i zrobi oba, ale sport to przede wszystkim ciekawe historie. Futbol traktuje jak towar rozrywkowy - jeśli nie budzi emocji, to znaczy, że ktoś tu oszukuje i jego, i siebie. Poza piłką kolarstwo, snooker, tenis ziemny i wszystko, w co w życiu zagrał. Może i nie ma żadnych sportowych sukcesów, ale kiedyś na dniu sąsiada wygrał tekturowego konia. W wolnym czasie głośno fałszuje na ulicy, ale już dawno przestał się tego wstydzić.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Mistrzów