Reklama

Iga Świątek wygrywa po meczu-horrorze! Porażka Magdy Linette

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

12 lutego 2025, 17:49 • 6 min czytania 20 komentarzy

Po pierwszych setach meczów Igi Świątek i Magdy Linette zapowiadało się, że to będzie dramatyczny dzień polskiego tenisa. O ile bowiem przegraną (choć po walce) 4:6 poznanianki z Martą Kostjuk można było brać pod uwagę, to porażka w tie-breaku pierwszej parii Igi z Lindą Noskovą była już pewną niemiłą niespodzianką. Na szczęście polska mistrzyni wielkoszlemowa zdołała odwrócić losy spotkania i awansowała do ćwierćfinału zawodów, choć po ogromnych mękach. Ta sztuka nie udała się jednak jej starszej rodaczce.

Iga Świątek wygrywa po meczu-horrorze! Porażka Magdy Linette

ŚWIĄTEK W DRODZE PO CZWARTY TYTUŁ

Qatar Open to jeden z ulubionych turniejów Świątek w całym tourze, gdyż nasza rodaczka wygrywała w Dosze trzy poprzednie edycje tych zawodów. Tym razem na początek (zaczynała od 2. rundy) Iga pewnie ograła Marię Sakkari, by w kolejnym spotkaniu zmierzyć się z Lindą Noskovą. Czeszka posiadała z Polką ujemny bilans spotkań, bo na pięć do tej pory rozegranych, wygrała tylko jedno. Choć stało się to w zmaganiach najwyższej wagi, gdy w ubiegłym roku pokonała Świątek w 3. rundzie Australian Open.

Aktualna druga rakieta świata od początku spotkania imponowała sposobem poruszania się po korcie. Jej rywalce chwilami mogło wydawać się, że Polka jest wszędzie, jakby przewidywała jej ruchy. Dlatego też pomysł Noskovej na to mecz polegał na tym, by jak najszybciej kończyć akcje. Posyłać mocno piłki i nie dać się Idze rozpędzić.

Ze Świątek po drugiej stronie siatki na ogół znacznie łatwiej jednak ułożyć sobie w głowie taki scenariusz, niż go zrealizować. Lindzie jednak w pierwszym secie udawało się dotrzymywać kroku raszyniance. Ba, do ósmego gema to tenisistka nie będąca faworytką miała pięć okazji na przełamanie rywalki, zaś Iga – wyłącznie jedną. Innymi słowy, Polka miała dziś postawione bardzo trudne warunki gry.

Ostatecznie żadna z tenisistek grając na returnie nie potrafiła dobrać się rywalce do skóry, więc pierwsza partia rozstrzygnęła się w tie-breaku. Tam jednak to Iga była tenisistką, która nie potrafiła opanować nerwów. Po przegranym serwisie na 1:3 wręcz wykrzyczała na korcie swoją frustrację. Chwilę później wdała się w żarliwą dyskusję ze swoim narożnikiem. Noskova zaś robiła swoje. Była bardzo pewna przy swoich zagraniach i ostatecznie rozgromiła Polkę aż 7:1!

Reklama

Po porażce Świątek – jak to już ma w swojej tradycji – postanowiła wykorzystać przerwę na toaletę. Czy to jednak w czymś pomogło? Na początku drugiej partii można było wątpić, gdyż po powrocie na kort 23-latka wciąż była sfrustrowana. Jednak tak naprawdę, niepotrzebnie miała do siebie pretensje. Za taki a nie inny przebieg meczu odpowiadała bowiem znakomita postawa Noskovej, która przy własnym podaniu była bezbłędna. Można sobie było tylko zadawać pytanie, czy taka sytuacja może trwać wiecznie. W końcu Iga, która jest najlepiej returnującą w tourze tenisistką, nawet nie miała okazji ku temu, by pokazać swoje umiejętności w tym elemencie.

Czeszka dziś przez cały mecz pozwalała Świątek na bardzo niewiele. Kiedy już w końcu Świątek przełamała rywalkę, to Noskova po chwili zaliczyła przełamanie powrotne. Okazało się jednak, że – co za zaskoczenie! – Linda nie jest robotem. Z czasem dochodziło do niej zmęczenie i presja, przez które zaczęła się mylić. Efekt był taki, że Świątek w drugiej partii przełamała arcytrudną oponentkę po raz drugi, a ostatecznie wygrała drugą partię 6:4!

Reklama

O wszystkim miał więc zadecydować trzeci set, na początku którego szala zwycięstwa przechylała się na korzyść Polki. Tenisistka z Czech na wstępie bowiem straciła podanie, ale przede wszystkim – teraz to ona wydawała się sfrustrowana. Kiedy realizator pokazywał ją na zbliżeniu kamery, wyraz twarzy Lindy mówił „cholera, straciłam szansę na wygraną, skoro w dwóch setach nie udało mi się jej wykończyć”. Tak się przynajmniej wydawało. Zwłaszcza, gdy Iga zdołała przełamać rywalkę.

Z czasem jednak Linda ponownie powróciła do tego, co stanowiło podstawę jej sukcesu w tym spotkaniu. Czyli zabójczego serwisu oraz niemożliwie szybkich, a przy tym precyzyjnie zagrywanych piłek. Wygrała trzy kolejne gemy, zaliczając przy tym przełamanie powrotne. I dała znać, że Iga nie może zlekceważyć rywalki aż do ostatniej wymiany.

Noskova na powrót była bowiem szalenie groźna. W ósmym gemie omal nie wyszarpała Świątek gema serwisowego Polki. Ale 23-latka w porę zażegnała zagrożenie, a w następnym gemie odpowiedziała rywalce w najlepszy możliwy sposób, bo przełamaniem. Wtedy wreszcie zobaczyliśmy zaciśniętą pięć. Usłyszeliśmy okrzyk „Jazda!”. To był dobry omen przed – taką mieliśmy nadzieję – ostatnim gemem tego meczu.

Ten Iga rozpoczęła świetnie i wygrywała już 30:0. Była więc dwa punkty od zamknięcia spotkania. Następnie przyszła piłka setowa dla Polki – niewykorzystana. A później druga… i ostatnia! Tym samym po ogromnych nerwach, emocjach i przegranym pierwszym secie, Świątek pokazała klasę, odwróciła losy meczu i awansowała do ćwierćfinału turnieju! Tam jej rywalką będzie Jelena Rybakina.

Iga Świątek – Linda Noskova 2:1 (6:7, 6:4, 6:4)

LINETTE POWALCZYŁA TYLKO W JEDNYM SECIE

Na papierze Magdę Linette czekała trudniejsza rywalka od tej, którą dziś miała jej bardziej renomowana rodaczka. Przeciwniczką poznanianki była bowiem Marta Kostjuk. Ukrainka aktualnie zajmuje 21. miejsce w rankingu WTA, zaś w Katarze zdążyła już ograć 2:0 Coco Gauff.

­33-latka jednak zdawała się tym nie przejmować i już w pierwszym gemie przełamała wyżej rozstawioną rywalkę. Problem polegał na tym, że rywalka odpłaciła jej tym samym już w następnym, a chwilę później przyparła do ściany. Magda jak w ukropie musiała uwijać się, by drugi raz z rzędu nie stracić podania. Ta sztuka jej się udała, choć Kostjuk miała aż siedem (!) okazji do przełamania. Jednak ogólnie rzecz biorąc, Linette grała nieźle. Trzymała się w tym spotkaniu i sprawiała rywalce sporo problemów. Niestety, zdekoncentrowała się w decydującym momencie. Kiedy bowiem przy stanie 4:5 miała własne podanie, dwa razy pomyliła się przy prostych zagraniach. Kostjuk chętnie wykorzystała te błędy i przełamała rywalkę, zgarniając przy tym pierwszą partię.

Po takim rozstrzygnięciu pierwszego seta Linette – mówiąc kolokwialnie – totalnie się rozsypała. Ani się obejrzeliśmy, a na tablicy wyników było już 3:0 w gemach dla Ukrainki. Naszą rodaczkę w tym spotkaniu stać było jeszcze tylko na jeden zryw, gdy przy 1:3 w gemach przełamała rywalkę, ale to by było na tyle z jej strony. Kostjuk w drugim secie była lepsza, grała agresywniej i zasłużenie nie pozostawiła Magdzie żadnych złudzeń co do tego, która zawodniczka z tej pary zasłużyła na dalszą grę w Katarze.

Marta Kostjuk – Magda Linette 2:0 (6:4, 6:2)

Fot. Newspix

Czytaj więcej o tenisie:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Ekstraklasa

Szpital polowy Jagiellonii i Lecha. W Białymstoku nie posypała się tylko teza o hicie ligi

Szymon Janczyk
94
Szpital polowy Jagiellonii i Lecha. W Białymstoku nie posypała się tylko teza o hicie ligi