Można było oczekiwać, że skoro nie mogli już sobie pozwolić na utratę punktów, Królewscy rzucą się wściekle na rywala i wysoko wygrają z trzecim od końca Salzburgiem. I rzeczywiście, Real wygrał wysoko, ale wcale nie dzięki temu, że musiał się wspiąć na wyżyny zaangażowania. Po prostu przeciwnik był tak słaby, że wygrana najzwyczajniej w świecie była obowiązkiem.
Real może miewać dołki formy, może nie mieć zagwarantowanego bezpośredniego awansu do fazy pucharowej Champions League, ale to nadal Real Madryt. W starciu z drużyną prezentującą się w tej edycji Ligi Mistrzów tak słabo, jak RB Salzburg, nie można było się spodziewać innego wyniku, niż pewna wygrana Królewskich. Zwłaszcza że mistrzowie Hiszpanii na dwie kolejki przed końcem fazy ligowej nie mieli już marginesu błędu.
Spokój Królewskich kluczem do sukcesu
Zawodnicy Carlo Ancelottiego, mimo noża na gardle, nie zamierzali jednak przesadnie forsować tempa. Pozwalali od czasu do czasu zapędzić się rywalom pod własne pole karne, a sami w wielu wypadkach budowali swoje ataki niespiesznie, cierpliwie szukając okazji do posłania przeszywającego podania lub optymalnego momentu na oddanie strzału. Nie ożywiło ich uderzenie Oscara Gloukha z pierwszych minut spotkania, które nieznacznie minęło bramkę Courtoisa, nie wprawiła w panikę zablokowana próba Bidstrupa.
Szybko okazało się, że istotnie, powodów do obaw nie było.
Oczywiście, znane piłkarskie prawdy mówią, że nigdy nie należy lekceważyć rywala, a mecz nie wygra się sam. A jednak, różnica jakości obu zespołów była dziś tak dojmująca, że spotkanie bardziej przypominało wczesne rundy krajowego pucharu niż zmagania w najbardziej prestiżowych rozgrywkach Europy.
Realowi do sukcesu wystarczyła efektywność. W pierwszej połowie Królewscy oddali dwa celne strzały na bramkę Salzburga, oba autorstwa Rodrygo. Oba wylądowały w sieci. Przy obu też udział miał Jude Bellingham – najpierw nieudanie przyjmując długie zagranie Viniciusa, następnie już zupełnie nieprzypadkowo wystawiając piłkę piętką koledze z drużyny.
𝐑𝐎𝐃𝐑𝐘𝐆𝐎 𝐏𝐎 𝐑𝐀𝐙 𝐃𝐑𝐔𝐆𝐈! 💥 Ale co to była za akcja?! Co za podanie Jude’a Bellinghama! 🤯 Zagrał niczym w grze komputerowej! 🎮
📺 Mecz Realu z Salzburgiem trwa w CANAL+ 360 i serwisie CANAL+: https://t.co/CSTjelglZW pic.twitter.com/9HKpUCpnuV
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) January 22, 2025
Dopóki wynik był bezbramkowy, gra gospodarzy na drugim biegu mogła pozostawiać jakieś pole do dyskusji w sprawie końcowego rezultatu. Gdy wynik jest na styku, zawsze może wydarzyć się coś zaskakującego – jakiś moment dekoncentracji rywala lub udany stały fragment. Gdy tylko gracze Ancelottiego napoczęli przeciwnika, stało się jasne, że Salzburg o pozytywnym rezultacie może co najwyżej pomarzyć.
Specjalność zakładu Salzburga – nieporadność w obronie
Po przerwie goście zaserwowali swoją specjalność, czyli błąd w defensywie. Tym razem w rolę szefa kuchni wcielił się bramkarz Janis Blaswich. Ciężko stwierdzić, czy Niemiec chciał kiwnąć nadbiegającego Mbappe, czy tak nieszczęśliwie przyjął piłkę. Cokolwiek chciał w tej sytuacji uczynić, efekt był taki, że znalazł się na ziemi, a Francuz przejąwszy futbolówkę, zapakował ją do pustej bramki.
Blamażu Salzburga dopełnił Vinicius. Najpierw wykonał swój numer popisowy, czyli akcję lewą stroną boiska zakończoną zejściem do prawej nogi. Tak samo łatwo jak w tej sytuacji zwiódł obrońców gości, tak samo bez trudu przyszło mu wykończenie strzałem z podania Fede Valverde niedługo później. Jest w tym coś pięknego, gdy napastnik jednym prostym ruchem wywodzi rywali w pole. To właśnie zrobił Vinicius, nawijając dwóch obrońców Salzburga, a następnie bez najmniejszego problemu posłał piłkę do bramki.
𝐌𝐀𝐍𝐈𝐓𝐀! 🤚 Real Madryt w starciu z Salzburgiem się nie zatrzymuje! 👑 Dublet ma już na koncie Vinicius! 🇧🇷
📺 Mecz trwa w CANAL+ 360 i w serwisie CANAL+: https://t.co/CSTjelglZW pic.twitter.com/Noz67uYaK2
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) January 22, 2025
Obrazu gry w żaden sposób nie zamazuje honorowe trafienie, na które zdobyli się w końcówce gracze Thomasa Letscha. Oddajmy jednak, że była to ładna bramka. Daghim rzucił kapitalną prostopadłą piłkę do Dedicia, a ten z dużym spokojem wypatrzył Bidstrupa, który efektownym strzałem z woleja pokonał Thibauta Courtoisa. Natomiast więcej pozytywów w występie Salzburga znaleźć nie sposób. Z kronikarskiego obowiązku odnotujmy jeszcze pojawienie się na boisku Kamila Piątkowskiego na ostatnie pół godziny gry, chyba tylko po to, by Polak również mógł poczuć z murawy atmosferę Bernabeu.
Real wykonał plan minimum
Przed pierwszym gwizdkiem Real nie miał gwarancji awansu do kolejnej rundy Ligi Mistrzów. Teraz, dzięki innym wynikom, jest już pewien, że zagra co najmniej w 1/16, a niewykluczone, że w ostatniej kolejce powalczy nawet o bezpośredni awans, choć szanse na to wydają się niewielkie. Salzburg po siedmiu rozegranych meczach może się natomiast pochwalić drugim najgorszym bilansem bramek w całej stawce. Cóż, po dzisiejszym meczu taki stan rzeczy nie może dziwić w najmniejszym stopniu.
Real Madryt – RB Salzburg 5:1 (2:0)
- 1:0 – Rodrygo 23′
- 2:0 – Rodrygo 34′
- 3:0 – Mbappe 48′
- 4:0 – Vinicius 55′
- 5:0 – Vinicius 77′
- 5:1 – Bidstrup 85′
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Wielki wieczór PSG. Manchester City o krok od odpadnięcia z Ligi Mistrzów!
- Bayern atakował, ale to Feyenoord strzelał gole. Popis efektywności w Rotterdamie
- Łukasz Łakomy: “Jakaś nadzieja na kadrę jest” [WYWIAD]
- Barcelona, tak grając, nie wygra żadnych trofeów
Fot. Newspix