Trzy rzeczy w życiu są pewne: śmierć, podatki i to, że jak na boisku spotykają się Atalanta i Napoli, to zawsze ostatnio wygrywają goście. Drużyna Antonio Conte kroczy coraz pewniej po odzyskanie scudetto. Z Kvaradoną czy bez, gromadzi punkty i powiększa przewagę w tabeli nad jednym z dwóch najgroźniejszych rywali w wyścigu o zdobycie mistrzostwa do siedmiu oczek. Za to Atalanta na własnym stadionie w sobotni wieczór chyba ostatecznie się z niego wypisała.
Chociaż na ten weekend zaplanowane było starcie dwóch wielkich włoskich firm: Juventusu i Milanu, to fani calcio czekali na coś zupełnie innego. Może bez wielkiej historii, za to z wielką teraźniejszością. Mecz lidera z aktualnie trzecią drużyną w tabeli nie można było opisać inaczej niż jako hit kolejki.
A hitem przecież okazał się już pierwszy pojedynek tych drużyn. Napoli do tamtego starcia też przystępowało w roli lidera, ale na własnym stadionie dostało bolesną lekcję. 0:3 po dublecie Lookmana i golu Reteguiego okazało się papierkiem lakmusowym Napoli spod znaku Antonio Conte. Doświadczony szkoleniowiec dostał lekcję od starszego kolegi, szybko jednak wyciągnął wnioski. Gian Piero Gasperini triumfował, ale oba zespoły niezmiennie pozostawały w czubie tabeli.
Atalanta bowiem była niepokonana w piętnastu ostatnich meczach ligowych (11 zwycięstw i 4 remisy), a Napoli wygrało ostatnie pięć. La Dea nie gra już jednak tak intensywnie jak wcześniej. Występy na kilku frontach na takiej intensywności w końcu dają o sobie znać. Tu przewagę ma ekipa z Neapolu, która po katastrofalnym poprzednim sezonie nie gra w Europie. Musi za to w ekspresowym tempie nauczyć się żyć bez Chwiczy Kwaracchelii, ocierając łzy po Gruzinie gigantycznymi pieniędzmi od PSG.
Włoskie media uparcie określały to spotkanie “meczem o scudetto”, czemu mocno przeciwstawiali się obaj szkoleniowcy, ale nic dziwnego, że budziło takie emocje. Choć z jednej strony wynik wydawał się łatwy do przewidzenia, bo sześć z ostatnich siedmiu starć tych zespołów kończyło się zwycięstwem gości, to z drugiej strony dwa ostatnie to przekonujące zwycięstwa po 3:0 ekipy Gasperiniego.
I weź tu bądź mądry…
Kibice liczyli przynajmniej na dobre widowisko. Tymczasem pierwsze dziesięć minut mogło ich poważnie zaniepokoić. Powiedzieć, że nic się nie działo, to nic nie powiedzieć. Nie, że nie było celnych strzałów, albo po prostu strzałów. Obie drużyny nie potrafiły nawet zakręcić się w pobliżu szesnastki rywala. Mecz toczył się jedynie w okolicach linii środkowej. Zapowiadało się calcio w najgorszym wydaniu…
Badanie sił i piłkarskie szachy potrwały jednak na szczęście tylko piętnaście minut. Oficjalnie zakończył je Mateo Retegui. Trochę przypadkowo znalazł piłkę pod nogami w polu karnym rywali po najładniejszej akcji Atalanty, odwrócił się i huknął lewą nogą nie do obrony. Napastnik La Dei (umocnił się dzięki temu na czele klasyfikacji strzelców Serie A z 14 trafieniami) otworzył wynik, a jego drużyna nabrała rozmachu w kolejnych minutach.
𝐌𝐀𝐓𝐄⚽️ 𝐑𝐄𝐓𝐄𝐆𝐔𝐈, 𝐅𝐄𝐍𝐎𝐌𝐄𝐍𝐀𝐋𝐍𝐄 𝐔𝐃𝐄𝐑𝐙𝐄𝐍𝐈𝐄! 💥😍
Snajper Atalanty nie przestaje strzelać! 🎯
Spójrzcie na świetną bramkę w spotkaniu z SSC Napoli! 🤌 #włoskarobota 🇮🇹 pic.twitter.com/Qs6MlfL8Ck
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) January 18, 2025
Wydawało się, że kolejne bramki dla La Dei to tylko kwestia czasu, ale ekipa Contego, choć była przez chwilę zamroczona po uderzeniu Reteguiego, przetrzymała kryzys i sama zadał cios. Co ciekawe, po drugiej stronie boiska kopię strzału Reteguiego, w dodatku z identycznym skutkiem, zaprezentował Matteo Politano. Jedyną różnicą było to, że miał dużo więcej miejsca i czasu w polu karnym, by idealnie złożyć się do strzału na bramkę Carnesecchiego.
I role się momentalnie odwróciły. Teraz to podopieczni Gasperiniego zostali trafieni i poważnie się zachwiali. Już do ostatniego gwizdka pierwszej połowy nie odzyskali animuszu. Oprócz werwy stracili jeszcze gola. Kolejne fatalne błędy La Dei w defensywie spowodowały, że na środku pola karnego znowu mnóstwo miejsca dostał Scott McTominay, który uderzyć z kilkunastu metrów lubi i umie, i nie odmówił sobie tej przyjemności po podaniu Anguissy. Było więc 2:1 dla gości do przerwy po rollercoasterze w pierwszej połowie.
𝐒𝐒𝐂 𝐍𝐀𝐏𝐎𝐋𝐈 𝐏𝐑𝐎𝐖𝐀𝐃𝐙𝐈 𝐖 𝐁𝐄𝐑𝐆𝐀𝐌𝐎 🔥
David Neres 🪄 → Frank Anguissa 🅰️ → Scott McTominay ⚽️
Zapraszamy na drugą połowę meczu do Eleven Sports 2! 🤩 #włoskarobota 🇮🇹 pic.twitter.com/zxo2uiAk6P
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) January 18, 2025
Na drugą połowę gospodarze wyszli więc zmotywowani i zdecydowanie odzyskali animusz. Co z tego, skoro ekipa Conte idealnie potrafiła wybijać ich z rytmu i coraz bardziej zniechęcać do atakowania. Na takie sytuacje Gasperini ma jednak Lookmana, dla którego Napoli jest jednym z dwóch ulubionych zespołów. Kat ekipy ze stolicy Kampanii strzelił piątą bramkę w szóstym meczu przeciwko niej i doprowadził do remisu.
Sama indywidualna akcja Nigeryjczyka była trochę szczęśliwa, trochę cwaniacka, ale liczył się efekt. Gracze Atalanty poczuli krew i znów wściekle atakowali. Znów jednak nie byli w stanie strzelić drugiego gola. A jeśli już napisaliśmy o rollercoasterze, to co tu się mogło wydarzyć?
Tak jest!
Gola strzela nagle nie wiadomo skąd nieobecne przez 35 minut drugiej połowy Napoli, a do siatki trafia niewidoczny nawet przez 80 minut Romelu Lukaku. Można było się zastanawiać po co trzyma go tak długo na boisku Antonie Conte. Jedyną odpowiedzią wydawało się to, że sam go na nim nie zauważył. No to jak już Lukaku się odnalazł, to od razu w głównej roli, stając się mężem opatrznościowym ekipy z Neapolu.
Atalanta już nie dała rady odpowiedzieć. Jej gracze nie mieli ani siły, ani pomysłu, żeby jeszcze raz ukąsić gości. Conte zemścił się za upokarzającą porażkę z jesieni, a jego gracze mogą naprawdę zacząć myśleć o scudetto. Bo jeden z największych rywali do jego zdobycia właśnie odpadł z liderującej grupy. Został już tylko Inter.
Atalanta nie wygrała za to już pięciu kolejnych spotkań we wszystkich rozgrywkach. Zadyszka ekipy Gasperiniego jest faktem i potrzeba tu radykalnych rozwiązań, bo wchodząc w kluczowy moment sezonu może stracić nie tylko szansę na tytuł, ale nawet miejsce w przyszłorocznej Champions League. Za to Napoli ma już na głowie tylko mistrza z Mediolanu. Reszta wydaje się już tylko tłem dla tego pasjonującego starcia tytanów.
Atalanta Bergamo – SSC Napoli 2:3 (1:2)
- 1:0 – Retegui 15′
- 1:1 – Politano 27′
- 1:2 – McTominay 40′
- 2:2 – Lookman 56′
- 2:3 – Lukaku 78′
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Nieoczywisty lider i kandydat do mistrzostwa. Napoli pokazuje, że defensywny futbol żyje i ma się dobrze
- Trela: Globalna gra. Utopijne marzenia o klubowych reprezentacjach narodowych
- Rafał Gikiewicz populistycznie bredzi na temat presji w sporcie
- Czas się odgruzować. Co czeka Jakuba Modera w Feyenoordzie?
- Paweł Wąsek: Lęk przed skakaniem nigdy do końca nie zniknie [WYWIAD]
Fot. Newspix