Choć zdecydowana większość ostatnich transferów Legii pochodzi spoza granic naszego kraju, to jednak Wojskowi regularnie monitorują rynek wewnętrzny w poszukiwaniu wzmocnień swojego składu. Jak przyznaje w rozmowie dla Goal.pl Dariusz Mioduski, negocjacje z polskimi ekipami bywają często niesamowicie trudne, zwłaszcza w przypadku klubów, które są własnością miasta.

Legia chętnie sięga po zawodników z rodzimej ligi. W ostatnich latach na Łazienkowską trafili m.in. Slisz czy Chodyna, a z obcokrajowców Carlitos.
Jednak negocjacje z polskimi drużynami nie należą do łatwych. Część z nich stanowi własność miasta, które to zasila budżet klubowy. W efekcie włodarze takiego zespołu nie muszą odczuwać nacisku sprzedaży ich najlepszych graczy do ligowych konkurentów, gdyż nieustannie mogą liczyć na zastrzyk gotówki od miasta.
O wspomnianych problemach mówił w rozmowie dla Goal.pl prezes Legii, Dariusz Mioduski.
– Jest trochę tak, że rozmowy z klubami w Polsce są trudne, szczególnie jeśli chodzi o transfery polskich zawodników. I to nie jest kwestia wyłącznie Legii, a też innych czołowych zespołów w kraju, które natrafiają na opór. Jesteśmy gotowi płacić rynkowe pieniądze za takich piłkarzy, ale negocjacje zwykle są trudne. Klub finansowany ze środków publicznych robi często rzeczy, które są nieracjonalne ekonomicznie. Dlatego najlepszym rozwiązaniem byłoby pozyskanie do nich prywatnych inwestorów, bo to wymusiłoby stosowanie zdrowych zasad rynkowych – zaznaczył.
Mioduski odniósł się do negocjacji transferowych wewnątrz ligi, które w przeszłości zakończyły się sukcesem. Tak było m.in. z Carlitosem, który w lipcu 2018 roku przeniósł się do Wojskowych z Wisły Kraków.
– Z Carlitosem na transfer złożyło się kilka spraw – przede wszystkim to on chciał do nas przyjść, a my mieliśmy konkretną sytuację budżetową, która pozwalała nam zapłacić Wiśle dokładnie tyle, ile ostatecznie zapłaciliśmy. Gdyby trzeba było więcej, do transferu po prostu by nie doszło – podkreślił 60-latek.
– My kilkukrotnie podchodziliśmy pod zawodników z klubów grających w klubach miejskich i właściwie za wyjątkiem sytuacji, w których jest klauzula wykupu – tak mieliśmy ze Sliszem lub z Chodyną – nie było szans, byśmy mogli się dogadać. Zazwyczaj warunki postawione przez takie kluby są tak wysokie i nierynkowe, że to zamyka jakiekolwiek pole do rozmowy – podsumował Mioduski.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Kolejna odsłona wojny Kuleszy z Nitrasem? Tajne spotkanie w Pałacu Prezydenckim
- O czym marzą fani trzecioligowej Unii Skierniewice? [REPORTAŻ]
- Trela: Brak biegu jałowego. Czego potrzebuje Cracovia, by wejść na kolejny poziom?
- Grudzień pod znakiem losowań. Komu rózgę, a komu gwiazdkę z nieba?
- Carlo Ancelotti wciąż bez pomysłu. Trener Realu dalej się miota
Fot. Newspix