Reklama

Kowal wspomina Lucjana Brychczego. “Być może do dziś najlepszy technicznie polski piłkarz”

Wojtek Kowalczyk

Autor:Wojtek Kowalczyk

02 grudnia 2024, 12:31 • 2 min czytania 49 komentarzy

Odszedł Mistrz Lucjan Brychczy. Nie wykluczam, że do dziś najlepiej wyszkolony technicznie polski piłkarz.

Kowal wspomina Lucjana Brychczego. “Być może do dziś najlepszy technicznie polski piłkarz”

Naprawdę! Zapytajcie bramkarzy, którym strzelał z szesnastego-dwudziestego metra. Nie było co zbierać, trafiał dziewięć na dziesięć, oni mogli głównie patrzeć jak piłka lata po okienkach. Żeby to miało większy sens z punktu treningowego, to znaczy, żeby bramkarz mógł się trochę porzucać, pan Lucjan musiał dawać im fory i strzelać gorzej niż potrafi. W przeciwnym razie rozciągaliby tylko mięśnie grzbietu przy wyciąganiu piłki z siatki.

Albo gra w dziadka… Regularnie z nami pykał, a do środka wchodził bardzo rzadko, od święta wręcz. Zdarzało się to głównie przy zasadach na jeden kontakt, bo kiedy dziadek był na dwa – bardzo trudno go było złapać. Natomiast jak już się udało, to też nie narzekał, nie korzystał z trenerskich przywilejów, tylko pokornie ganiał za piłką, szybko wychodził z opresji i znów pokazywał, jak to się robi.

Musicie wiedzieć, że wielu piłkarzy, których podziwialiście w barwach Legii, chociażby cząstkę sukcesu zawdzięcza właśnie panu Lucjanowi. Bo on radził, uczył, chociażby takich pierdół (z jego perspektywy!) jak kierunkowe przyjęcie piłki. O ile lepszą mielibyśmy ligę, gdyby zawodnicy mieli ten element opanowany na poziomie pana Lucjana.

Pisz z Robakiewiczem mawiali, że gdyby był młodszy, spokojnie z tą techniką mógłby z nami grać w meczach ligowych. To naprawdę był fenomen.

Reklama

Jeszcze co do tych rad – pamiętajcie, że mówimy o czasach, kiedy analiza video przeciwnika właściwie nie istniała. Był za to pan Lucjan, który pamiętał dany zespół z poprzedniego sezonu i mówił o kolejnych piłkarzach: z tym warto iść na lewą nogę, ten jest słaby w obronie, ten nie nadąży… Piłkarze, jak to piłkarze, dobrze, gdy znali nazwisko jednego czy drugiego, a trener miał pełen zestaw w głowie.

Powtarzał, że on jest w Legii od pomocy, od rady. Że nie będzie nikogo opieprzał, bo to nie jego rola, a wszystkiego nie da się wygrać. Oczywiście przeżywał porażki, natomiast zawsze był tym optymistycznym elementem szatni.

Uśmiech nie schodził mu z ust. Riposta na poziomie techniki. Pamiętam, że gdy szedłem na pierwszy trening po powrocie do Legii, odwiedziłem najpierw trenerską kanciapę. Witam się ze Smudą, resztą sztabu, trochę pogadaliśmy, no i Franek w pewnym momencie zaczął wspominać, jak to z panem Lucjanem – jego zdaniem – grali w Legii. A Mistrz mówi:

– Co robiliśmy? Franek, ja grałem, ty się przyglądałeś.

Nie mam wątpliwości, że tam u góry będą mieli teraz weselej i jeszcze się wiele nauczą.

Fot. FotoPyk

Reklama

Selekcjoner.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

49 komentarzy

Loading...