Reklama

„Największe marnotrawstwo w piłce to ja”. Wyznania Adriano

Arek Dobruchowski

Opracowanie:Arek Dobruchowski

13 listopada 2024, 10:23 • 5 min czytania 9 komentarzy

W radiowym hicie „Bubbletea” Quebonafide nawija, że tęskni: „Za szóstą odsłoną Pro Evo Soccer. Jezu, ale tam strzelałem Adriano”. Adriano w świadomości wielu kibiców zapisał się jako wielkiej klasy napastnik. Jednak gdy przyjrzymy się uważniej tylko suchym liczbom Brazylijczyka, to one nie robią już takiego wrażenia. Na portalu „Players Tribune” 42-latek napisał list otwarty, gdzie zdecydował się podzielić z fanami kilkoma faktami jego życia. Opowiedział m.in. o tym, że jest alkoholikiem.

„Największe marnotrawstwo w piłce to ja”. Wyznania Adriano

Adriano jest wychowankiem Flamengo. Do Europy trafił w 2001 roku. Inter Mediolan zapłacił za niego wtedy 13 milionów euro. To tam Brazylijczyk święcił największe sukcesy w piłkarskiej karierze – cztery mistrzostwa, dwa puchary i trzy superpuchary Włoch. W Serie A występował jeszcze w brawach Parmy, Fiorentiny i Romy. Na najwyższym szczeblu rozgrywkowym na Półwyspie Apenińskim rozegrał 180 spotkań, w których strzelił 77 goli i zaliczył 25 asyst. To nie są słabe statystyki, zresztą w Mediolanie jest dobrze wspominany przez kibiców, ale biorąc pod uwagę skalę talentu i możliwości Adriano, na pewno więcej się po nim spodziewali fani futbolu. Ba, sam piłkarz więcej się po sobie spodziewał.

List otwarty na Players Tribune rozpoczął takimi słowami: Czy wiesz, jak to jest być obietnicą? Ja wiem. To jest niespełniona obietnica. Największe marnotrawstwo w piłce nożnej: ja. Podoba mi się to słowo, marnotrawstwo. Nie tylko ze względu na to, jak brzmi, ale dlatego, że jestem opętany marnowaniem swojego życia. Jest mi dobrze tak, w tym gorączkowym marnotrawstwie. Podoba mi się to piętno.

Adriano w tym liście podkreśla, że nie bierze narkotyków, mimo że wiele osób mu to zarzuca. Zaznaczał, że nie chodzi po klubach i nie imprezuje, również nie interesuje się przestępczością, choć mógłby, bo jak sam mówi, pochodzi z faweli, gdzie też obecnie mieszka, a tam taki sposób na życie to codzienność. Aczkolwiek przyznał się do innej rzeczy, że jest alkoholikiem. – Tak, piję co drugi dzień. (A w pozostałe dni również). Jak to się stało, że ja i moja osoba pijemy niemal codziennie? Nie lubię tłumaczyć się innym. Ale oto jeden powód. Piję, bo niełatwo być obietnicą, która pozostaje w długach. A w moim wieku jest jeszcze gorzej. Nazywają mnie Cesarzem. Wyobraź to sobie. Facet, który opuścił fawelę, aby otrzymać przydomek Cesarz w Europie. Jak to wytłumaczysz, człowieku? Nie rozumiałem tego do dziś. Okej, może jednak zrobiłem kilka rzeczy dobrze.

Reklama

– Wiele osób nie rozumiało, dlaczego porzuciłem chwałę stadionów, by przesiadywać w swojej starej dzielnicy i pić na umór. Bo w pewnym momencie tego chciałem i to jest ten rodzaj decyzji, przy której trudno się cofnąć. Ale nie chcę teraz o tym rozmawiać – zaznaczył.

Ale za to w dalszej części opowiedział kilka historii z dzieciństwa z jego ojcem, Mirinho w roli głównej. Podkreślał, że jego śmierć mocno na niego wpłynęła i dalej jeszcze tego nie przepracował. – Śmierć mojego ojca zmieniła moje życie na zawsze. Do dziś jest to problem, którego nie potrafię rozwiązać. Całe to gówno zaczęło się tutaj, w społeczności, na której mi tak bardzo zależy. Vila Cruzeiro nie jest najlepszym miejscem na świecie. Wręcz przeciwnie. To naprawdę niebezpieczne miejsce. Życie jest ciężkie. Ludzie cierpią. Wielu przyjaciół musi podążać innymi ścieżkami. Rozejrzyj się, a zrozumiesz. […] Cholera, mój ojciec został postrzelony w głowę na imprezie w Cruzeiro. Zabłąkana kula. Nie miał nic wspólnego z tym bałaganem. Kula trafiła go w czoło i utkwiła w tyle głowy. Lekarze nie mieli jak jej usunąć. Po tym wszystkim życie mojej rodziny nigdy już nie było takie samo. Mój ojciec zaczął mieć częste ataki padaczkowe. 

Adriano opowiedział też o tym, że gdy był w Mediolanie był bardzo samotny i tęsknił za rodziną. A tęsknotę, smutek i depresję zapijał alkoholem. Podzielił się jedną historią za czasów gry w Interze, kiedy sam w mieszkaniu spędzał święta Bożego Narodzenia. – Byłem załamany. Sięgnąłem po butelkę wódki. Nie przesadzam, stary. Wypiłem całe to gówno sam. Nalałem sobie wódki do tyłka. Płakałem całą noc. Zemdlałem na kanapie, bo tyle wypiłem i płakałem. Ale to było wszystko, prawda, człowieku? Co mogłem zrobić? Byłem w Mediolanie z jakiegoś powodu. To było to, o czym marzyłem przez całe życie. Bóg dał mi szansę, żebym został piłkarzem w Europie. Życie mojej rodziny bardzo się poprawiło dzięki mojemu Panu i wszystkiemu, co dla mnie zrobił. A moja rodzina też zrobiła wiele. To była mała cena, którą musiałem zapłacić, w porównaniu z tym, co się działo i co jeszcze miało się wydarzyć. Miałem to jasno w głowie. Ale to nie powstrzymało mnie przed smutkiem.  

Reklama

42-letni Adriano zakończył karierę w 2016 roku.

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Entuzjasta młodzieżowego futbolu. Jest na tym punkcie tak walnięty, że woli oglądać Centralną Ligę Juniorów niż Ekstraklasę. Większą frajdę sprawia mu odkrywanie nowych talentów niż obserwowanie cały czas tych samych twarzy, o których mówi się, że są „solidnymi ligowcami”. Twierdzi, że szkolenie dzieci i młodzieży w Polsce z roku na rok się prężnie rozwija, ale niestety w Ekstraklasie dalej są trenerzy, którzy boją się stawiać na zdolnych młodych chłopaków. Aczkolwiek nie samą juniorską piłką człowiek żyje - masowo pochłania również mecze Premier League, a w jego żyłach płynie niebieska krew sympatyka londyńskiej Chelsea.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Taras Romanczuk: Sprawę z Marczukiem pokazano specjalnie, by złamać Jagiellonię [WYWIAD]

Jakub Radomski
3
Taras Romanczuk: Sprawę z Marczukiem pokazano specjalnie, by złamać Jagiellonię [WYWIAD]

Piłka nożna

Piłka nożna

Taras Romanczuk: Sprawę z Marczukiem pokazano specjalnie, by złamać Jagiellonię [WYWIAD]

Jakub Radomski
3
Taras Romanczuk: Sprawę z Marczukiem pokazano specjalnie, by złamać Jagiellonię [WYWIAD]

Komentarze

9 komentarzy

Loading...