Reklama

Trzy minuty, które zburzyły Marsylię. Ale przepaści piłkarskiej nie ma

redakcja

Autor:redakcja

04 października 2015, 22:33 • 3 min czytania 0 komentarzy

Tyle mówiło się o kryzysie, jaki trwa praktycznie od początku sezonu w Marsylii. Tyle się mówiło o fatalnym okienku transferowym, w którym Olympique oddał swoje zęby i serce. Tyle mówiło się o fatalnych nastrojach, o atmosferze skandalu, jaka towarzyszyła odejściu Bielsy. Na drugim biegunie – dokładnie tak jak na mapie – Paryż. Paris Saint Germain łoi każdego rywala, nie ma żadnych problemów ani z zawsze groźnymi zespołami środka, ani z bezpośrednimi konkurentami w walce o mistrzostwo, ani tym bardziej z outsiderami. Ot, Blanc i jego banda nie bierze jeńców niezależnie od tego czy jedzie do Monako, czy przyjmuje na Parc de Princes któregoś z licznych pretendentów do odebrania mistrzowskiego tytułu. 

Trzy minuty, które zburzyły Marsylię. Ale przepaści piłkarskiej nie ma

Wchodzi gigant z nowymi złotymi łańcuchami, w nienagannie skrojonym garniturze z modną i zadbaną fryzurą Zlatana Ibrahimovicia, a za nim wlecze się zgarbiony ubogi kuzyn pracujący na pół etatu w marsylskim porcie za czapkę sardynek. Po czterdziestu minutach zaczynamy się zastanawiać: który jest który?

Powiedzieć, że Olympique Marsylia wyszedł na francuski klasyk bez kompleksów to właściwie nie powiedzieć nic. Pierwsze minuty na stadionie PSG to – wyłączając sponsorowaną oprawę, jakieś gaśnice, stroboskopy dyskotekowe i inne zagrywki rodem z NBA – dominacja gości. Olympique nie tylko neutralizował cały arsenał ofensywny paryżan, ale w dodatku sam tworzył kolejne sytuacje. Barrada i Diarra praktycznie nie mylili się w podaniach, a Batshuayi na desancie ściągał na siebie uwagę obrońców stwarzając sporo miejsca na przedpolu. Efekt? Gdy w końcu stoperzy nieco się rozeszli, właśnie Barrada dograł ciasteczko na głowę Batshuayiego i zrobiło się 0:1. Po golu zresztą obraz wcale nie uległ zmianie – to Olympique dominował, to Olympique szukał sposobu na kolejnego gola.

No a potem stała się katastrofa. Trzy minuty, dwa rzuty karne (a nawet trzy, bo Zlatan musiał powtarzać strzał przed zdobyciem 110 gola w barwach PSG, zresztą zostając najlepszym strzelcem w historii klubu). Od 0:1 do 2:1. Najpierw jakaś kuriozalna interwencja wślizgiem tuż przy linii, z której wyszło… dośrodkowanie na Ibrę, którego musiał faulować Mandanda. Sekundy później – jeszcze większy absurd i ręka Rolando w jakimś ekwilibrystycznym wygibasie… Dwa głupie błędy na przestrzeni kilkunastu sekund wymazały całe doskonałe wrażenie z pierwszych czterdziestu minut.

Druga połowa? Kompletne odbicie pierwszej – tym razem to PSG napierało niemal przez pełne czterdzieści pięć minut. “Niemal” z dwóch powodów – po pierwsze dlatego, że znów błysnął Barrada. Dynamiczny rajd, nawinięcie Auriera i wywalczony rzut karny. Niestety dla marsylczyków – fatalnie wykonany przez samego Barradę, choć trzeba przyznać, że kapitalnie zachował się Trapp, który już przed strzałem zdawał się wiedzieć, gdzie uderzy rywal. Po drugie – końcówka. Dramatyczna, pełna sytuacji dla marsylczyków końcówka, w której spokojnie mogły paść przynajmniej dwa gole dla gości z południa Francji.

Reklama

W tym chyba jednak najlepiej widać obecną różnicę między Paryżem a Marsylią. Nie chodzi wcale o potencjał piłkarski, o jakieś kolosalne różnice w kulturze gry. Po prostu PSG grając słabo całą pierwszą połowę bezwzględnie wykorzystało pięć minut zapaści rywala. Olympique grając słabo po przerwie nie wykorzystał karnego i zmarnował dwie kolejne znakomite sytuacje.

Inna sprawa, że i paryżanie po przerwie mogli boleśnie skaleczyć l’OM, jednak raz po raz kapitalnie ratował gości Mandanda. Ogółem jednak mamy wrażenie, że mecz udowodnił dwie, zdawałoby się, przeciwstawne tezy. Po pierwsze – piłkarska przepaść między PSG a Marsylią nie jest aż tak ogromna. Z drugiej strony jednak – przepaść w wykorzystywaniu potencjału, łatwości zdobywania goli i punktów, przepaść w gospodarowaniu energią – Zlatan zszedł dwadzieścia minut przed końcem! – jest naprawdę ogromna.

I prawdopodobnie będzie to widać w tabeli końcowej Ligue 1. Marsylczykom pozostanie jedynie zżymanie się na katarskie petrodolary, które sprawiają, że na ławce paryżan siedzieli dzisiaj Pastore, Lavezzi, Marquinhos i Kurzawa.

Najnowsze

Francja

Polecane

Ronnie O’Sullivan znów pokłócił się ze snookerem. “Straciłem miłość do gry”

Sebastian Warzecha
4
Ronnie O’Sullivan znów pokłócił się ze snookerem. “Straciłem miłość do gry”
Francja

Słynny piłkarz krytykuje Donalda Trumpa. “Policja może zabijać czarnoskórych”

Jakub Radomski
51
Słynny piłkarz krytykuje Donalda Trumpa. “Policja może zabijać czarnoskórych”