Pierwsze dwa mecze Igi Świątek w WTA Finals? Słabe. Z Barborą Krejčíkovą co prawda udało się wygrać, wychodząc z fatalnej sytuacji. Ale już Coco Gauff obnażyła problemy Polki i pokonała ją w dwóch setach. Dziś Iga na kort wyszła, by zmierzyć się z Darią Kasatkiną, która wskoczyła do turnieju w ostatniej chwili, jako rezerwowa. I to był mecz, w którym wreszcie oglądaliśmy prawdziwą twarz Polki. Taką, która nie daje rywalkom punktu zaczepienia. Świątek wygrała gładko, szybko i przyjemnie. A teraz musi czekać na wynik starcia przywołanych już Gauff i Krejčíkovej.
Dwa miesiące bez gry? Dużo
Nigdy nie wiadomo, jak organizm zareaguje na dłuższą przerwę w rozgrywkach. Szczególnie jeśli w poprzednich latach kalendarz startów wyglądał inaczej i w tym samym okresie był wypełniony turniejami. Czasem odpoczynek się przyda, a po nim będzie tylko lepiej. Czasem – pojawi się rdza, którą trzeba będzie z siebie zrzucić. Idze Świątek przypadł ten drugi scenariusz, zresztą i przed dwumiesięczną przerwą od touru nie wyglądała na korcie najlepiej. W międzyczasie doszły też inne czynniki – sprawy prywatne, których natury Polka nie ujawnia, oraz zmiana trenera.
Wiedzieliśmy więc, że z typowaniem szans Igi przed WTA Finals trzeba ostrożnie. Nie można było oczywiście napisać, że na pewno nie wygra. To w końcu pięciokrotna mistrzyni wielkoszlemowa i obrończyni tytułu w WTA Finals, zawsze zdolna dołożyć kolejne trofeum. Ale też nie sposób było uznawać, że na pewno znajdzie się w finale.
Już mecz z Krejčíkovą pokazał, że trudno będzie Idze o końcowy sukces. Polka ocknęła się tam w ostatniej możliwej chwili, gdy przegrywała już 0:1 w setach i 0:3 w gemach z dwoma przełamaniami. To spotkanie ostatecznie wygrała. Jeśli jednak mieliśmy – zresztą po części uzasadnioną – nadzieję, że to ją nakręci, to stało się inaczej. Będąca w bardzo dobrej formie Coco Gauff obnażyła wszystkie problemy Igi, a sama Polka też sobie nie pomogła. Popełniła mnóstwo błędów, mimo że momentami zyskiwała przewagę, to szybko ją traciła. Źle ułożył się też dla niej wynik drugiego starcia w jej grupie z tamtej kolejki – Barbora Krejčíkova wygrała bowiem z Jessicą Pegulą.
Polce pozostało więc wygrać z Pegulą, a potem liczyć na to, że Czeszka nie pokona Gauff. Tyle że szybko okazało się, że już pierwszy punkt nie będzie możliwy. Bo Jessica wycofała się z turnieju.
Daria nie wróciła z wakacji
Amerykanka doznała urazu kolana, a że nie miała już szans na awans, to postanowiła odpuścić ostatni mecz. W takiej sytuacji do gry wskoczyła rezerwowa, Daria Kasatkina, która rywalizowała już co najwyżej o punkty rankingowe (200 za wygraną), no i lepszą wypłatę, bo na awans nie miała szans. Ale dość szybko dało się zauważyć, że w rankingu WTA Rosjanka nic sobie do swojego dorobku nie dopisze. Bo po prostu nie była w stanie w żaden sposób przeciwstawić się Idze. Raz, że grała słabo. A dwa, że Świątek w końcu pokazała taką grę, jaką chcielibyśmy u niej oglądać.
Umiejętnie przyspieszała. Dobrze serwowała. Świetnie korzystała z geometrii kortu. Nie dawała Darii czasu na zastanowienie się nad tym, jak zagrać kolejne piłki. Od samego początku widać było, że jest stroną przeważającą, a Kasatkina po prostu nie znajduje odpowiedzi na tak dobrą postawę Polki.
In her endgame era! 😤😤@iga_swiatek defeats Kasatkina in straight sets and will wait to see her fate after the Gauff/Krejcikova match. #WTAFinalasRiyadh pic.twitter.com/MfTfq4qMUQ
— wta (@WTA) November 7, 2024
O meczu w konsekwencji nie ma co za dużo pisać. Trwał 50 minut, Iga ani przez moment nie była zagrożona. Zresztą to typowy scenariusz dla ich spotkań. Z sześciu rozegranych wcześniej Iga przegrała tylko pierwsze, na trawie w 2021 roku. Potem niezmiennie wygrywała, zawsze w dwóch setach i nigdy nie dała Rosjance ugrać więcej niż pięciu gemów. Dziś oddała jej tylko jednego, w pierwszym secie. I to też warto zauważyć, bo pokazuje, że Świątek poprawiła się i na returnie, i przy swoim podaniu. Choć oczywiście Daria nie dysponuje taką mocą serwisu czy zagrań z głębi kortu jak Barbora i Coco. Ale tak czy siak, to tenisistka ze światowej czołówki.
A Iga ją zdemolowała.
– Zagrałam bardzo solidnie. Zrobiłam wszystko, by wygrać ten mecz – mówiła Świątek w pomeczowej rozmowie przed kamerami Canal+. – Staram się koncentrować nad tym, co muszę poprawić technicznie. Dziś miałam czas, żeby grać z rotacją, przejmowałam inicjatywę i kontrolowałam to, co działo się na korcie. Na pewno musiałam taktycznie przygotować się inaczej, bo Jessica i Daria grają totalnie różnie. Kiedy dowiedziałam się o zmianie rywalki? Wczoraj, tuż po tym, jak 40 minut rozmawialiśmy o tym, jak grać z Jessie. Zastanawialiśmy się zresztą już wcześniej nad tym, czy tak się nie stanie, bo wiedzieliśmy, że ma uraz.
Ostatecznie zmiana rywalki, jak się okazało, ani trochę Idze nie przeszkodziła. Polka szybko wypełniła swoje zadanie, a teraz pozostało jej… czekać.
Wszystko w rękach Coco
Czy Iga Świątek awansuje do półfinału WTA Finals? Scenariusze są dosłownie dwa. Tak, jeśli w ostatnim meczu grupowym Coco Gauff pokona Barborę Krejčíkovą. Nie, jeśli to Czeszka okaże się lepsza. Faworytką tego starcia na pewno będzie Amerykanka, pytaniem pozostaje jednak, czy nie zdecyduje się oszczędzić nieco sił, a tym samym wpuści Barborę do meczu. Choć biorąc pod uwagę, że każde zwycięstwo w grupie daje rankingowe punkty, a Coco jeszcze nie jest pewna trzeciego miejsca w rankingu na koniec sezonu – zapewne powinna walczyć o swoje.
A co o tym myśli Iga Świątek?
– Na razie nie przejmuję się tym, co czeka mnie dalej. Nie będę oglądać drugiego półfinału. Muszę się zregenerować. Ale skoro takie są scenariusze, to będę trzymać kciuki za los… a raczej za Coco. (śmiech)
Cóż, my podejdziemy jednak do tego inaczej i spotkanie Gauff z Krejčíkovą włączymy, z nadzieją na to, że dzięki niemu jutro znów zobaczymy Igę na korcie. A jeśli tak się stanie, to Polka wyjdzie na arenę w Rijadzie po to, by zmierzyć się z Aryną Sabalenką. Białorusinka już jest pewna tego, że będzie liderką rankingu na koniec sezonu, ale pytaniem pozostaje z jaką przewagą. Możliwe więc, że sama Iga będzie miała szansę, by o tym „zdecydować”. Ale najpierw – musi poczekać. Tak samo jak i my.
Iga Świątek – Daria Kasatkina 6:1, 6:0
Fot. Newspix
Czytaj więcej o tenisie: