Dziś w Gdańsku Polki zmierzą się Rumunią w walce o prawo gry w finale baraży o awans na Euro 2025. Zapowiada się rekordowa widownia na meczu piłki nożnej kobiet w naszym kraju. W kolejnej rundzie będziemy musieli najpewniej wyeliminować Austrię, a to byłoby sensacją, biorąc pod uwagę przepaść, jaka w piłce kobiecej stworzyła się między zachodnią a pozostałą częścią kontynentu.
Nowy format eliminacji
Eliminacje kobiecego Euro 2025 po raz pierwszy odbywały się w nowym formacie. Pierwszą ich częścią były rozgrywki Ligi Narodów. W przeciwieństwie do męskich rozgrywek, nie decydowały one jedynie o tym, które drużyny wejdą do baraży. Z kobiecej Ligi Narodów można było awansować bezpośrednio na Euro. Prawo to przysługuje dwóm najlepszym ekipom z każdej z grup Dywizji A. W ten sposób grę w finałach zapewniły sobie stałe bywalczynie ostatnich kilku edycji: Włoszki, Niemki, Dunki, Angielki, Francuzki, Holenderki, Hiszpanki i Islandki. Wszystkie te kraje grały w komplecie w ostatnich trzech edycjach Euro.
Jednego z dwóch pierwszych miejsc w swoich grupach nie udało się zająć Szwedkom, które grały w ostatnich ośmiu finałach i Norweżkom, które nie dostały się na Euro tylko w 1984 roku. Oba kraje zagrają jednak w barażach, których konstrukcja jest dość skomplikowana. W pierwszej rundzie osiem najsłabszych drużyn Dywizji A mierzy się z ośmioma najlepszymi z Dywizji C, a dwanaście najwyżej notowanych krajów Dywizji B gra ze sobą w sześciu parach. W drugiej rundzie mierzą się ze sobą zwycięzcy z pierwszej fazy, łącząc ścieżki wszystkich trzech Dywizji.
Za silne na zaplecze, za słabe na elitę
Polki obecnie są za silne na drugą i za słabe na pierwszą dywizję. W zeszłym roku wygrały bez porażki rozgrywki drugiego szczebla, by w tym roku przegrać wszystkie spotkania w elicie. Polki przed rozpoczęciem rozgrywek notowane były na końcu trzeciej dziesiątki światowego rankingu. Trafiły w grupie na piąte w świecie Niemki oraz notowane w czołowej dwudziestce Islandki i Austriaczki. Najlepiej szło nam niespodziewanie w meczu z zachodnimi sąsiadkami. W obu spotkaniach prowadziliśmy i w obu po godzinie gry utrzymywał się remis, ale ostatecznie przegraliśmy 1:4 w Rostocku i 1:3 w Gdyni.
Cztery porażki z Austrią i Islandią miały daleko idące konsekwencje. W drugiej fazie baraży drużyna z najsłabszym bilansem w Dywizji A jako jedyna jest bowiem nierozstawiona. Nie zdobywając żadnego punktu oczywiście zajęliśmy to miejsce i w drugiej rundzie trafiamy na zespół z grona najsilniejszych w Europie, zamiast mieć za przeciwnika drużynę z Dywizji B. Na domiar złego w finale trafiamy na zwyciężczynie pary Austria – Słowenia, a wygrana gości w Koprze 3:0 w pierwszym meczu oznacza, że nasza droga do Szwajcarii prowadzi przez Austrię, z którą oba spotkania grupowe przegraliśmy 1:3. Nasze rokowania są kiepskie, bo wynik w tych meczach był i tak lepszy niż gra. Dość powiedzieć, że nasze przeciwniczki oddały w nich łącznie 37 strzały, a my zaledwie 14.
Pierwsza runda baraży
Jednak żeby w ogóle zagrać w finale baraży z Austrią nasze reprezentantki muszą pokonać Rumunię. Tu też trafiliśmy kiepsko, bo zamiast mierzyć się z drużyną, która wygrała wszystkie mecze w Dywizji C, los mógł nas skierować na przykład na Luksemburg bądź Gruzję. W pierwszym meczu rywalki sprawiły nam duże problemy. Do przerwy prowadziły 1:0, w 55. minucie nie wykorzystały karnego, a z jedenastu metrów Ewa Pajor zapewniła nam wygraną dopiero na minutę przed upływem podstawowego czasu gry. Polska napastniczka nominowana do Złotej Piłki zdobyła zatem dopiero pierwszego reprezentacyjnego gola w 2024 roku w jego kluczowym momencie.
Polki grają w coraz lepszych zespołach
Pod względem klubów, w jakich grają nasze reprezentantki zrobiliśmy w ostatnim czasie wielki postęp. Aż sześć Polek gra w klubach z czołowej trzydziestki europejskiej: Paulina Dudek w PSG, Tanja Pawollek w Eintrachcie, Dominika Grabowska w Hoffenheim, a Wiktoria Zieniewicz i Ewelina Kamczyk we Fleury. Poza Ewą Pajor w Barcelonie gra też Emilia Szymczak, choć w zespole rezerw. Dla porównania w składzie Michała Probierza na Ligę Narodów było zaledwie trzech zawodników z czołowej trzydziestki klubów w Europie – Lewandowski, Zieliński i Kiwior. Austriaczki takich piłkarek mają jedenaście, zatem ich przewaga pod względem potencjału kadrowego jest istotna, ale nie dysponują gwiazdą na takim poziomie, jak Ewa Pajor.
Wygrana Polek z Austriaczkami w ewentualnych rozgrywanych na przełomie listopada i grudnia barażach byłaby dużą niespodzianką nie tylko ze względu na siłę rywalek. W kobiecej piłce reprezentacyjnej działa bowiem żelazna kurtyna, która oddziela kraje Europy Środkowej i Wschodniej od reprezentacji z Zachodu.
Żelazna kurtyna w kobiecej piłce
W eliminacjach Euro 2022 kraje leżące na wschód od Skandynawii, Niemiec, Austrii i Włoch rozegrały z Zachodem (nie licząc mikrokrajów) ponad sto spotkań, z których wygrały… jedno (Ukraina z Irlandią), a zremisowały trzy (Polska z Hiszpanią, Chorwacja ze Szwajcarią i Grecja z Irlandią). Pozostałe 103 mecze zakończyły się zwycięstwami drużyn z Zachodu, a łączna różnica bramek była wręcz porażająca.
Z kolei w eliminacjach mistrzostw świata 2023 na 126 takich spotkań Zachód przegrał… jedno (Niemcy z Serbią), a zremisował dziesięć, z czego dwa podziały punktów dokonały się w meczach Polek (z Norwegią i Belgią). Od czasu powstania Ligi Narodów obie części kontynentu po prostu ze sobą… nie grają, bo najlepsi z zachodu zdominowali pierwszą dywizję. W pierwszej jej edycji takich meczów było tylko dziesięć, z których Zachód zremisował jeden i wygrał dziewięć.
Ze względu na awans Czech i Polek oraz spadek Szkocji, Portugalii, Walii i Szwajcarii (ktoś spaść musiał) w zakończonej właśnie edycji starć było więcej, ale wciąż bilans jest bolesny: jedna wygrana (Czeszek z Hiszpankami), sześć remisów i trzydzieści porażek. Łączny bilans starć Wschód – Zachód w grupach eliminacyjnych ostatnich lat to zatem 3 wygrane, 20 remisów i… 268 porażek. Średnio jedna dziesiąta punktu na mecz. Przepaść ta jest znacznie większa niż w męskim futbolu reprezentacyjnym, a nawet w męskiej piłce klubowej, nad czym na co dzień ubolewamy. Promykiem nadziei jest fakt, że to polska reprezentacja pod nieobecność Rosjanek i w związku z problemami Ukrainek, jest obok Czeszek i Serbek właściwie jedyną nadzieją na przełamanie hegemonii krajów zachodnich.
Coraz więcej kibiców w Polsce
Warto dodać, że turniej finałowy odbędzie się w lipcu w Szwajcarii. Poważnym kontrkandydatem była oferta Polski, która w pierwszej rundzie głosowania otrzymała tyle samo głosów, co późniejsi zwycięzcy. PZPN zapowiada starania o organizację turnieju w 2029 roku. Zorganizujemy także na Podkarpaciu przyszłoroczne Euro U-19 oraz próbujemy otrzymać prawo rozegrania finału Ligi Mistrzów kobiet w 2027 roku na Stadionie Narodowym. Rekordowa domowa widownia na meczu Polek to 8011 widzów w Gdańsku na meczu z Belgią w eliminacjach mistrzostw świata w 2021 roku. Liczba sprzedanych biletów na mecz z Rumunią, także w Gdańsku, zbliża się do tamtego wyniku i jest nadzieja na pobicie rekordu. Miejmy nadzieję, że będzie to przedostatni krok do pierwszego w historii awansu na Euro.
WIĘCEJ O ZŁOTEJ PIŁCE:
- Rodri, najlepszy piłkarz świata. Złota Piłka absolutnie mu się należy
- Smarkacze z Madrytu. Od dziś nie Galaktyczni a maluczcy
- Rodri: To zwycięstwo hiszpańskiego futbolu
- Carvajal czy Vinicius? Nasz ranking „Złotej Piłki”