Dobra wiadomość dla Korony Kielce – jest lepsza od mistrza Mołdawii. Zła wiadomość – nie dało jej to ani punktu w Białymstoku.
Gdyby Korona zagrała w czwartek z Petrocubem, pewnie też nabiłaby zwycięstwo, bo rywal był taki, że na szybko trudno sobie wyobrazić zespół, który mógłby z nim przegrać. Jagiellonia wtedy sama zrobiła sobie problem, nie prowadząc do przerwy 3:0, mimo że spokojnie mogła, ale ostatecznie i tak swoje zrobiła. Po paru dniach poprzeczka wisiała jednak wyżej.
Kielczanie – w przeciwieństwie do Mołdawian – byli bowiem w stanie atakować. Uderzali na bramkę gospodarzy chętnie i często, co więcej, te próby nie leciały do Suwałk, tylko faktycznie w światło bramki. Abramowicz obronił siedem strzałów, w tym tak ciekawą próbę jak ta Trojaka z dystansu. W czwartek młody golkiper nie obronił ani jednego uderzenia, bo… też rywal żadnego nie oddał. Tutaj miał co robić i nawet skapitulował, kiedy śliczną wrzutkę od Pięczka wykorzystał Dalmau.
Natomiast – to tyle. Korona zachowała godność, nie przestraszyła się mistrza Polski, walczyła, nie grała źle, ale jest po prostu zespołem słabszym i musiała uznać wyższość ekipy Siemieńca.
Zaraz po golu Dalmau rewelacyjne podanie przez całe boisko puścił Dieguez, co skończyło się trafieniem Imaza. Potem wynik ustalił Churlinov kapitalnym uderzeniem z woleja pod ladę, a przecież takie próby kończą się często albo łapaniem nogi, albo szukaniem piłki w siedemnastym rzędzie.
Czysta jakość. Korona po prostu nie miała się temu jak przeciwstawić, a że jeszcze zabrakło jej szczęścia przy pierwszym golu – Nene strzela po wyraźnym rykoszecie – drużyna Zielińskiego musiała przyjąć porażkę.
Wiadomo jaka jest nasza liga, każdy może wygrać z każdym, ale to nie była ta historia – Korona nie mogła wygrać z Jagiellonią, nie mogła nawet zremisować. Różnica poziomów była najzwyczajniej za duża, zresztą dokładnie taka jak powinna być między zespołem broniącym tytułu a zespołem walczącym o utrzymanie.
Trochę logiki tym rozgrywkom nie zaszkodzi.
Siemieniec nie mieszał w składzie – wymienił tylko Kubickiego na Nene i tyle, reszta z czwartku grała i w niedzielę, pewnie też przez świadomość trenera, że z Petrocubem nie trzeba było dać z wątroby, wystarczyła przyzwoitość. To sympatyczna sytuacja dla szkoleniowca – niby Europa, granie co trzy dni, a jednak przeciwnik jak hobby gracze spod Białegostoku.
Trzy punkty tam, trzy punkty tu i Jagiellonia kończy październik na pozycji wicelidera. Brawo, natomiast czekamy na poważniejszy test przy takim dwumeczu: siódmy listopada to partia z Molde, a dziesiątego – bardzo ważny mecz z Rakowem.
Jagiellonia Białystok – Korona Kielce 3:1 (1:1)
Nene 9′ (asysta: Hansen) Imaz 51′ (asysta: Dieguez) Churlinov 67′ – Dalmau 50′ (asysta: Pięczek)
JAGIELLONIA: Abramowicz 6 – Sacek 6, Dieguez 5, Stojinović 5, Moutinho 5, Romanczuk 5, Nene 6, Hansen 5, Imaz 6, Churlinov 7 (+), Pululu 4
REZERWOWI: Kubicki 5 (wszedł za Nene), Silva – bez noty (wszedł za Imaza), Kovacik – bez noty (wszedł za Hansena), Polak – bez noty (wszedł za Churlinova), Rybak – bez noty (wszedł za Pululu)
KORONA: Dziekoński 4 – Zator 4, Trojak 4, Resta 3 (-), Zwoźny 4, Nuno 5, Hofmayster 4 (ż), Pięczek 5, Długosz 4, Fornalczyk 4 (ż), Dalmau 5
REZERWOWI: Matuszewski 4 (wszedł za Restę), Szykawka – bez noty (wszedł za Dalmau), Remacle – bez noty (wszedł za Nuno), Błanik – bez noty (wszedł za Zwoźnego), Nagamatsu – bez noty (wszedł za Fornalczyka)
SĘDZIA: Lasyk 6
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Król Mikael Ishak, czyli najbardziej kochany zagraniczny piłkarz w historii Poznania
- Sutrykalia wracają do Śląska Wrocław
Fot. Newspix