Reklama

Polski klub na skraju upadku. „Sytuacja jest dramatyczna…”

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

24 października 2024, 15:28 • 5 min czytania 16 komentarzy

Odkąd w 2008 roku Stal Gorzów Wielkopolski ponownie pojawiła się w żużlowej Ekstralidze, przez następne lata urosła do miana jednego z najlepszych klubów w kraju. W barwach gorzowian jeździły takie żużlowe tuzy jak Nicki Pedersen czy Tomasz Gollob, a wychowankiem i legendą klubu jest Bartosz Zmarzlik. To niesłychane, że zaledwie dwa lata po odejściu ostatniego z wymienionych, Stal znajduje się na skraju upadku. Do końca tego miesiąca musi spłacić 4,5 miliona złotych zadłużenia, by otrzymać licencję na jazdę w Ekstralidze. W najgorszym przypadku gorzowianie mogą nie wstąpić na żadnym poziomie rozgrywkowym.

Polski klub na skraju upadku. „Sytuacja jest dramatyczna…”

Stal Gorzów to bez wątpienia jeden z najbardziej utytułowanych polskich klubów żużlowych ostatnich lat. Od wspomnianego 2008 roku drużyna z województwa lubuskiego wywalczyła aż dziewięć medali Drużynowych Mistrzostw Polski – w tym dwa złote, w 2014 i 2016 roku. W klubie, którego fundamenty sukcesu tworzył Władysław Komarnicki, przez długie lata wszystko zdawało się funkcjonować, jak należy. Były sukcesy. Jeździli tam zawodnicy, z którymi fani mogli się identyfikować – jak wspomniani już Gollob i Zmarzlik. Był fajny stadion, którego przebudowa zakończyła się w 2011 roku. Od tamtego momentu na obiekcie im. Edwarda Jancarza aż trzynaście razy rozgrywano rundy cyklu Grand Prix.

Skąd więc wzięły się tak gigantyczne problemy Stali? By to zrozumieć, musimy cofnąć się do 2022 roku i końca prezesury Marka Grzyba. Wtedy bowiem Grzyb został zatrzymany, a organy śledcze przedstawiły mu zarzut prania brudnych pieniędzy. Do procederu – a mowa tu o kwocie przeszło sześćdziesięciu milionów złotych – miało dochodzić za pośrednictwem firmy Cash Broker, która niegdyś była nawet sponsorem tytularnym Stali Gorzów.

W takim klimacie stery klubu objął Waldemar Sadowski… którego rządy pogorszyły i tak już nie najlepszą sytuację finansową Stali. Jeżeli wierzyć bowiem raportom finansowym, które Grzyb opublikował na swoim profilu na portalu Facebook, pod koniec jego kadencji klub posiadał około 2,4 miliona złotych zadłużenia. Już w 2023 roku dług wynosił ponad 8 milionów.

Wraz z zakończeniem obecnego sezonu w klubowej kasie widniała jeszcze większa dziura budżetowa. Według nieoficjalnych informacji sięgała ona nawet dziesięciu milionów złotych! Tak dramatyczny stan finansów wczoraj poskutkował dymisją Sadowskiego, którego na stanowisku prezesa zastąpił Dariusz Wróbel.

Reklama

Sytuacja jest dramatyczna, ale nie krytyczna – miał powiedzieć Wróbel podczas spotkania ze sponsorami klubu, które odbyło się wczoraj wieczorem. Względny optymizm nowego włodarza Stali wynikał między innymi z faktu, że w ostatnich dniach kluby Ekstraligi otrzymały ostatnią pulę pieniędzy przysługujących im z kontraktu telewizyjnego. Dzięki temu zadłużenie udało się zmniejszyć. Ale Stal i tak do końca października musi znaleźć około 4,5 miliona złotych na spłatę najpilniejszych zobowiązań.

Zważywszy na to, że na zapłacenie takiej kasy Stali Gorzów został tydzień, podziwiamy optymizm prezesa Wróbla, bo naszym zdaniem to wciąż krytyczny przypadek. Oczywiście działacze w tych pełnych napięcia dniach zwracają się o pomoc do różnych podmiotów. W tym miasta Gorzowa Wielkopolskiego. Tamtejszy ratusz nie wyklucza wsparcia finansowego, ale wcześniej zdecydował się na przeprowadzenie audytu w klubie. Kontrola ma odpowiedzieć na pytanie, jak wielkie jest realne zadłużenie klubu i kto do niego doprowadził. No i czy w ogóle jest sens w pakowanie kasy w Stal.

Co zatem czeka gorzowski klub w najbliższym czasie? Na wspomnianym spotkaniu ze sponsorami przygotowano trzy opcje. Pierwsza, najbardziej drastyczna, zakłada ogłoszenie bankructwa. Oznacza ona, że klub zostanie wykluczony z rozgrywek Ekstraligi. Jeżeli Stal chciałaby rozpocząć rywalizację, to po roku przerwy. Zaczęłaby wówczas w Krajowej Lidze Żużlowej (trzeci poziom rozgrywek), już jako nowy twór. Czyli klasyka polskiego sportu w najgorszym wydaniu: nowa organizacja startuje z czystą kartą, a wierzyciele starego klubu kończą z ręką w nocniku.

Drugi wariant zakłada, że Stal Gorzów otrzyma licencję nadzorowaną. Ta wiązałaby się ze ścisłą kontrolą wydatków klubu przez PZM, oraz opracowania planu wyjścia z zadłużenia. Przyznanie takiej licencji oznaczałoby między innymi z restrykcje transferowe. A przypomnijmy, że klub po tym sezonie opuścił już krajowy lider drużyny, Szymon Woźniak. W obliczu złej sytuacji finansowej niepewna jest także przyszłość Martina Vaculika i Andersa Thomsena. Gorzów oczywiście zalega swoim zagranicznym gwiazdom sporą kasę. Konkretnie mowa o kwocie miliona złotych.

Prezes Wróbel stwierdził jednak, że myśli wyłącznie o startach na normalnej licencji, co jest tym trzecim wariantem. – Wierzę, że klub będzie istniał. Pomagajmy, bądźmy razem, bądźmy dla Stali – powiedział podczas konferencji, którą dziś o godzinie 13:00 zorganizowano w siedzibie Stali Gorzów. – Potrzebujemy ok. 4,5 miliona, których nam brakuje do uzyskania licencji. To nie są wszystkie zobowiązania klubu. Ich jest dużo więcej, ale na dziś, nie chcę mówić kwoty, bo jest prowadzony audyt i osoby upoważnione będą najbardziej odpowiednie do wskazania kwoty. Nie chcę sytuacji, w której przedstawię kwotę, ona zostanie skorygowana, audyt wykaże coś innego i zostanie mi zarzucone, że mówię nieprawdę.

Reklama

Prezes poinformował także, że Stal Gorzów nie posiada zdolności kredytowej, a znaczna część z wymienionej kwoty to koszty pokrycia kontraktów zawodników, bez których nie będzie można zdobyć licencji. Klub z Gorzowa w takiej sytuacji planuje uruchomić zbiórkę tak, by kibice mogli go wspomóc. Organizacja liczy też na wsparcie sponsorów.

Nie przyjmuję wariantu, że drużyna nie wystartuje w lidze – rzekł Wróbel.

Cóż, trzymamy kciuki za tym, by do tego nie doszło. W końcu żużel to sport, który nawet w Polsce w ostatnich latach bardziej się zwija, niż rozwija. Ale jednocześnie trudno nam podtrzymywać wiarę prezesa Stali Gorzów. Bo tak po prawdzie, Stal sama sobie zgotowała ten los, w ostatnich latach działając w myśl zasady „zastaw się, a postaw się”.

Fot. Newspix

Czytaj więcej o żużlu:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Inne kraje

Kolejni chętni na grę z Rosją. Zajmują 184. pozycję w rankingu FIFA

Bartosz Lodko
7
Kolejni chętni na grę z Rosją. Zajmują 184. pozycję w rankingu FIFA

Polecane

Komentarze

16 komentarzy

Loading...