Tomasz Wiktorowski nie jest już trenerem Igi Świątek, ale nie powinniśmy nie doceniać tego, co z nią dokonał. Mówimy bowiem o jednym z najlepszych duetów trener-zawodniczka ostatnich kilkunastu lat w kobiecym tourze. A może nawet najlepszym? Postanowiliśmy to sprawdzić.
Z kim już pracowała Iga?
Zmiana trenera w tenisie to naturalne zjawisko. Zawodników czy zawodniczek, którzy w trakcie kariery mają tylko jednego szkoleniowca, praktycznie nie znajdziemy. Nawet Rafael Nadal po kilkunastu latach pracy z wujkiem Tonim, postanowił w 2016 roku dokonać zmian w swoim teamie. Osobną sprawą jest też to, że tenisiści czasami mają dwóch trenerów, którzy dzielą się obowiązkami (nie licząc tych od przygotowania fizycznego).
To, że Iga Świątek postanowiła rozstać się z Wiktorowskim, nie jest zatem żadnym szaleństwem. Możemy mieć różne teorie, ale najwidoczniej 23-latka uznała, że coś się wypaliło. Pamiętajmy zresztą, że już w 2021 roku podjęła dość kontrowersyjną decyzję, rozstając się ze szkoleniowcem Piotrem Sierzputowskim, który sezon wcześniej otrzymał nagrodę dla najlepszego trenera w całym kobiecym tourze. Wówczas Iga bez wątpienia trafiła w dziesiątkę. I pozostaje nam mieć nadzieję, że tym razem będzie podobnie.
Z jakimi zresztą jeszcze fachowcami pracowała w przeszłości Iga? Za jej pierwszego trenera uznaje się Artura Szostaczko, na którego zajęcia w Warszawie trafiła jako sześciolatka. Między dziesiątym a szesnastym rokiem życia Świątek szlify zbierała natomiast u Michała Kaznowskiego – którego wkład w rozwój Polki jest pewnie dość mocno niedoceniany, patrząc na to, jak długo razem pracowali. Do seniorskiego touru Igę wprowadził już natomiast wspomniany Sierzputowski.
Co warte podkreślenia: naszej tenisistce zdarzało się również nawiązać krótkie współprace z Kateriną Urbanovą oraz Michałem Lewandowskim. Ale wśród tych wszystkich postaci, jedna zasługuje na największe pochwały. To właśnie Wiktorowski.
Co to były za trzy lata!
Zanim przejdziemy do porównań z innymi tenisistkami, skupmy się jeszcze na polskim duecie.
Wiktorowski oczywiście nie jest święty. Można mu zarzucić, że nieco uprościł grę Igi, która do każdego meczu podchodziła z podobną taktyką i nie była skora dokonywać większych zmian w trakcie spotkania. Ta cecha – według choćby Tomasza Wolfke – kosztowała raszyniankę porażkę w półfinale turnieju olimpijskiego w Paryżu, kiedy biła w mur przeciwko przygotowanej na jej plan gry Qinwen Zheng.
Z repertuaru Igi (w porównaniu do czasów juniorskich) niemal całkowicie zniknęły dropshoty. Nie udało jej się również specjalnie poprawić gry na nawierzchni trawiastej, na której wciąż nie wygrała turnieju. W latach 2021-2024 poprawiła serwis, ale też nie do takiego stopnia, żeby stał się on jedną z jej głównych broni. To zatem kilka kamyczków do ogródka Wiktorowskiego. Ale podkreślmy: kamczyków. Bo jednak głównie musimy mówić o nim w superlatywach.
Już w trakcie swojego pierwszego ważnego turnieju (czyli Australian Open 2022) jako zawodniczka Wiktorowskiego Świątek zanotowała bardzo dobry wynik, dochodząc do półfinału imprezy. Niedługo później “wykorzystała” emeryturę Ashleigh Barty i wskoczyła na fotel liderki rankingu WTA. Po czym zaczęła wręcz miażdżyć kolejne rywalki.
W pierwszej połowie 2022 roku nasza tenisistka zanotowała kosmiczną serię trzydziestu siedmiu wygranych meczów z rzędu. Zaczęła grać tak, że mogliśmy porównywać ją do najlepszych zawodniczek XXI wieku. Sereny Williams, Kim Cijsters czy Justine Henin. Wspomniany sezon przyniósł jej nie tylko ponowną wygraną w wielkoszlemowym Roland Garros, ale też triumf w US Open. Generalnie – współpraca z Wiktorowskim układała jej się wówczas wspaniale.
Kolejne dwa lata tego duetu były może nieco gorsze, ale wciąż świetne. Możemy wspominać triumfy Polki w Roland Garros czy podbite WTA Finals. A co też bardzo istotne: Świątek, mimo ostatnich wahań formy, dalej dzierży miano pierwszej rakiety świata. To pokazuje, że z Wiktorowskim jej gra w żadnym momencie się nie posypała. Tylko że sama zawodniczka uważa, że stać ją na jeszcze więcej.
Jak w skrócie wyglądają jednak dokonania 23-latki z byłym trenerem Radwańskiej? Mówimy o dziewiętnastu wygranych turniejach, w tym czterech wielkoszlemowych. Do tego o brązowym medalu igrzysk olimpijskich. I na dokładkę: w trakcie współpracy z Tomaszem Iga przez 123 tygodnie okupowała fotel liderki rankingu WTA.
Mało kto może się z takimi wynikami równać.
Kto dorównuje Idze i Tomaszowi? Ze święcą szukać…
Jak wspomnieliśmy wyżej: zmiany trenera w tenisie to bardzo częste zjawisko. Stąd nie jest tak łatwo znaleźć topową zawodniczkę, która przez więcej niż kilka lat trenowała z jednym szkoleniowcem. Szczególnie jeśli ograniczymy ramy czasowe do obecnej oraz poprzedniej dekady, czyli lat 2011-2024.
Dość ciekawym przypadkiem jest Caroline Wozniacki, która ze swoim ojcem Piotrem pracowała niemal całą swoją karierę. Na początku poprzedniej dekady główną rolę w jej teamie przejmowali co prawda inni fachowcy (jak Thomas Högstedt), ale od marca 2014 roku ponownie ten duet był już absolutnie nierozłączny.
Ile zatem Dunka polskiego pochodzenia osiągnęła pod opieką Piotra Wozniackiego (w latach 2014-2020 i 2023-2024)? Wygrała dziewięć turniejów rangi WTA (w tym Australian Open w 2018 roku). Była też w uczestniczką dwunastu innych finałów, które akurat nie potoczyły się po jej myśli. To bardzo okazałe wyniki, ale daleko im do tych Świątek i Wiktorowskiego.
Polski duet możemy porównać też do australijskiego, który tworzyła Ashleigh Barty w latach 2016-2022 ze swoim szkoleniowcem Craigiem Tyzzerem. Razem z nim wygrała dwanaście turniejów rangi WTA, w tym trzy wielkoszlemowe. Do tego przez łącznie 121 tygodni była liderką światowego rankingu. Nieźle, ale wciąż gorzej od pary Świątek-Wiktorowski.
Gdzie zatem możemy szukać dalej? Aryna Sabalenka urosła do miana wielkiej gwiazdy pod pieczą Antonego Dubrova, który zaczął z nią pracować w 2020 roku. Ale dziesięć wygranych turniejów WTA (w tym dwukrotnie Australian Open oraz raz US Open) aż takiego wrażenia na nas nie zrobi. Podobnie jak współpraca Naomi Osaki z Saschą Bajinem – pod wodzą Niemca Japonka wygrała Indian Wells, US Open, Australian Open i została pierwszą rakietą świata, ale po nieco ponad roku zakończyła z nim współpracę.
Cofając się nieco w przeszłość: Angelique Kerber miałą burzliwą (aż cztery “rozstania”!), ale owocną relację z rodakiem Torbenem Beltzem. Pod jego wodzą (w latach 2011-2013, 2015-2017, 2020-2021 oraz od 2023 do teraz) wygrała jedenaście turniejów rangi WTA, w tym Australian Open i US Open. To na pewno jeden z najlepszych duetów w WTA ostatnich kilkunastu lat, ale bez wątpienia gorszy od Igi i Tomasza.
Wspomnieć możemy też o trzech latach (2016-2018), w trakcie których Simone Halep pracowała z Australijczykiem Darrenem Cahillem. W tamtym czasie Rumunka wygrała sześć turniejów rangi WTA, licząc Roland Garros, i po raz pierwszy w karierze zameldowała się na szczycie rankingu WTA. Wiele dobrego zdziałali też Wiktoria Azarenka i Sam Sumyk , którzy w latach 2011-2015 wygrali dwanaście turniejów (w tym dwukrotnie Australian Open), a Białorusinka przewodziła światowemu rankingowi przez 51 tygodni.
Dalej słabo? No to pozostaje nam wytoczyć najcięższe działo. A tym jest duet Serena Williams i Patrick Mouratoglou. Z jednej strony mówimy o jednej z najlepszych tenisistek wszech czasów, a z drugiej o zdecydowanie najgłośniejszym nazwisku na rynku tenisowych trenerów. Co razem osiągnęli Amerykanka i Francuz?
W ciągu dziesięciu lat (2012-2022) wygrali trzydzieści cztery turnieje rangi WTA, na które składa się aż dziesięć wielkoszlemowych triumfów. Ponad to Serena dopisała do swojego dorobku 196 tygodni w roli liderki światowego rankingu. Kosmos.
Poszukiwania dobiegły zatem końca. W ciągu ostatnich dwóch dekad świat tenisa widział tylko jeden (!) duet lepszy od tego, który stworzyli Iga Świątek i Tomasz Wiktorowski.
Wiktorowski dał radę. Kto dostąpi zaszczytu jako następny?
Podkreślmy, że w 2021 roku Wiktorowski nie był oczywistym kandydatem do zastąpienia Sierzputowskiego. Miał renomę w tenisowym środowisku, ale przecież nigdy nie poprowadził żadnej tenisistki do wielkoszlemowego triumfu. A pewnie znalazłby się krytyk, który stwierdziłby, że nie osiągnął z Agnieszką Radwańską tyle, ile mógł osiągnąć.
Pochodzący z Warszawy szkoleniowiec sprostał jednak niemałemu wyzwaniu, doszlifowując diament, jakim była raszynianka. I teraz może iść ze swoją karierą dalej, z poczuciem dobrze wykonanej roboty. A kto dokładnie przejmie Igę Świątek? W mediach pojawiają się różne nazwiska (przede wszystkim Wim Fissette oraz Brad Gilbert, jednak też Sascha Bajin czy Raemon Sluiter), ale trudno dopatrywać się murowanego faworyta.
Jedno jest pewne – mając taką tenisistkę jak Iga Świątek, można dokonywać w tourze cudów. Liczymy zatem, że już wkrótce te cuda obejrzymy.
Czytaj więcej o Idze Świątek:
- Wolfke: Widać, że w teamie Świątek jest jakiś problem
- Iga Świątek chce zrobić kolejny krok w ewolucji [KOMENTARZ]
- Kolejne decyzje Igi Świątek. Wycofała się z ważnego turnieju
Fot. Newspix.pl