Gdy Raphael Varane trafiał do włoskiego beniaminka Serie A, wydawało się, że wszystko będzie wspaniale. Piękne okoliczności przyrody, bogaci właściciele klubu i wielkie aspiracje. Nic tylko odcinać kupony i delektować się włoskim stylem życia. Nie było jednak tak różowo, a pobyt Francuza w Lombardii to jak na razie jedna wielka porażka. Czy po zakończeniu kariery Como okaże się bardziej gościnne dla Francuza?
Do beznadziejnej sytuacji Varane’a najbardziej przyczynił się koszmarny debiut w nowych barwach. Ledwie dwadzieścia minut meczu Pucharu Włoch z Sampdorią wystarczyło, by Francuz doznał wykluczającej go z gry kontuzji kolana. Od razu przewidziano, że piłkarza czeka długa rekonwalescencja. Później poszło bardzo szybko – klub nie zarejestrował obrońcy na mecze Serie A i Varane zaczął poważnie myśleć o swojej przyszłości.
Jak donosił wieczorem dziennik Le Parisien, były piłkarz Manchesteru United i Realu Madryt miał być naprawdę bardzo sfrustrowany swoją sytuacją. Wcześniej mówiło się tylko o ewentualnym rozwiązaniu umowy z włoskim klubem, ale dziś już wiemy, że Raphael Varane ostatecznie żegna się z futbolem.
“They say all good things must come to an end.
In my career I have taken on many challenges, rose to occasion after occasion, almost all of it was supposed to be impossible. Incredible emotions, special moments and memories that will last a lifetime. Reflecting on these… pic.twitter.com/xkX9A4ezdy
— Como1907 (@Como_1907) September 25, 2024
To mimo wszystko dosyć drastyczny krok, więc tym bardziej należy tu mówić o sensacji. Raphael Varane ma tylko 31 lat i niezmiennie należy go uznawać za naprawdę dobrego obrońcę. Francuz żegna się jednak ze światem piłki takimi oto słowami:
– Mówią, że wszystkie dobre rzeczy muszą się kiedyś skończyć. W mojej karierze podejmowałem wiele wyzwań, stawałem na wysokości zadania, wszystko w mojej przygodzie z piłką miało być niesamowite. Niesamowite emocje, wyjątkowe chwile i wspomnienia, które pozostaną na całe życie. Rozmyślając o tych chwilach, z ogromną dumą i poczuciem spełnienia ogłaszam, że przechodzę na emeryturę. Kończę z grą, którą wszyscy kochamy – napisał w swoim oświadczeniu Varane.
– Wymagam od siebie najwyższych standardów, chcę wychodzić na boisko silny, a nie tylko ledwie trzymać się gry. Potrzeba dużej dawki odwagi, aby słuchać swojego serca, a pragnienia i potrzeby to dwie zupełnie różne rzeczy. Upadałem i podnosiłem się tysiąc razy, ale tym razem nadszedł moment, aby zatrzymać się i powiesić buty na kołku. Niech moim ostatnim meczem będzie tak naprawdę ten triumf na Wembley – dodał piłkarz.
Ostatni raz przez pełne dziewięćdziesiąt minut Francuz biegał po boisku w wygranym przez Manchester United finale FA Cup z Manchesterem City. Później zagrał już tylko w tym feralnym meczu z Sampdorią.
Varane dołączy do Fabregasa? A może zaangażuje się jak Henry?
Były już obrońca Como zapewnia, że pozostanie w klubie z Lombardii, choć jego deklaracja jest jak na razie bardzo tajemnicza: – I tak oto zaczyna się nowe życie poza boiskiem. Zostanę w Como, ale nie będę już zakładał piłkarskich butów i ochraniaczy na piszczele. To coś, czego nie mogę się doczekać i wkrótce opowiem wam więcej – przekonuje piłkarz w swoim oświadczeniu. W powstający w cudownych okolicznościach przyrody projekt oprócz wysuwającego się na pierwszy plan Cesca Fabregasa angażuje się też inny były gwiazdor, Thierry Henry. Rodak Varane’a jest udziałowcem klubu, którego właścicielami są bajecznie bogaci Indonezyjczycy – bracia Hartono.
Raphael Varane zagrał w sumie w 480 meczach w rozgrywkach klubowych. Cztery razy podnosił w górę Puchar Europy za triumf w Lidze Mistrzów z Realem Madryt. Przez lata był też filarem defensywy Królewskich oraz reprezentacji Francji – w kadrze Trójkolorowych zagrał aż 93 razy.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Puchar Tysiąca Urlopów
- Moskal o zwolnieniu z Wisły: Na wynik pracuje cały klub. Powinniśmy budować struktury
- Słomiany zapał Wisły Kraków. Klub ładnych słówek i pustych zapowiedzi
- Trela: Cmentarzysko trenerów. Dziedzictwo, które przygniotło również Fornalika
- Koniec „Waldków”. I dobrze, choć za późno
Fot. Newspix