Reklama

Baltazar: Nie jest łatwo utrzymać takie tempo nawet Realowi Madryt

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

20 września 2024, 21:28 • 3 min czytania 2 komentarze

Radomiak Radom efektownie wygrał kluczowy dla kibiców mecz z Koroną Kielce, dzięki czemu trener Bruno Baltazar w najbliższych dniach może spać spokojnie. Nic dziwnego, że na konferencji prasowej humor mu dopisywał.

Baltazar: Nie jest łatwo utrzymać takie tempo nawet Realowi Madryt

– Solidne zwycięstwo z naszej strony w meczu, w którym ważne było, żeby pokazać się z tej strony. W poprzednich spotkaniach mieliśmy trochę pecha, ale tym razem zasłużyliśmy na trzy punkty. Bardzo dokładnie przeanalizowaliśmy Koronę, dwukrotnie byłem na jej meczach. Piłkarze byli fantastyczni, bardzo agresywnie grali z piłką oraz bez piłki. Mogliśmy strzelić jeszcze więcej bramek. Długo pracowaliśmy nad tym, żeby nasi piłkarze potrafili grać na wysokiej intensywności przez dziewięćdziesiąt minut. Nie jest łatwo utrzymać takie tempo nawet Realowi Madryt, dlatego cieszę się, że nam się to udało. Nie był to dla nas pierwszy taki występ, myślę, że z GKS-em Katowice czy Jagiellonią wyglądało to podobnie – mówił Portugalczyk.

– Organizacja i zaangażowanie były kluczowe. Zawodnicy czuli, że to istotny mecz nie tylko z powodu derbów. Nie podobała nam się tabela, to, że jesteśmy na dole. Po Cracovii, po Lechii mówiłem, że stać nas było na więcej. Wciąż rośniemy jako drużyna. Skoro możemy zagrać w taki sposób, musimy zadać sobie pytanie: dlaczego nie wygląda to w ten sposób za każdym razem? Skupiam się na tym, żeby stworzyć grupę silnych facetów. Ekstraklasa jest wymagającą ligą, dlatego potrzebujemy takich ludzi – dodał.

Radomiak w wersji „południowcy się bawią”. Korona rozjechana w Radomiu

Baltazar chętnie chwalił też personalnie. – Bardzo dobry mecz rozegrał Jan Grzesik, świetnie wyglądał biegowo, jego wrzuty z autu są bardzo groźne. Pracowaliśmy nad tym, żeby stwarzać jeszcze większe zagrożenie w ten sposób i jesteśmy coraz bliżej. Nie strzeliliśmy jeszcze gola bezpośrednio po takim wrzucie, ale wychodzi nam to coraz lepiej. Christos Donis wyglądał świetnie w pressingu, wychodził wysoko. Mamy dwóch silnych pomocników, któryś z nich miał grać wyżej i to od nich zależało, kto to zrobi. Donis mógł grać w ten sposób także dlatego, że za jego plecami był fantastyczny Michał Kaput. Całej drużynie należy się uznanie – podkreślił.

Reklama

Trener przedstawił także sytuację kadrową. – Capita i Vagner mogą być gotowi na Zagłębie Lubin. Roberto Alves i Luizao powinni się wyrobić na spotkanie z Górnikiem Zabrze. Nie spoczniemy na laurach, szykujemy się na Puchar Polski. Janowi Grzesikowi i Raphaelowi Rossiemu nie dolega nic poważnego, będą gotowi na kolejny mecz. Ich problemy wynikały ze zmęczenia – zapewnił.

Na koniec Baltazar docenił Zdzisława „Hrabię” Radulskiego, 87-letnią legendę radomskiego sportu. – Po meczu hrabia Zdzisław Radulski przyszedł do szatni, powiedział parę pięknych słów, pojawiły się łzy, także u mnie. To wspaniała, inspirująca osoba. Wiemy, że przechodzi przez trudny czas, dlatego zobaczenie go szczęśliwego po takim występie to nasze największego zwycięstwo tego dnia.

Radomiak po ośmiu meczach ma na koncie dziewięć punktów. Przed nim jeszcze zaległe spotkanie ze Śląskiem Wrocław.

CZYTAJ WIĘCEJ:

Fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

2 komentarze

Loading...