Gwizdy. Przenikliwe, głośne gwizdy przy każdym kontakcie z piłką. Nie chodzi ani o Leo Messiego na Bernabeu, ani o Cristiano Ronaldo na Camp Nou. Podczas meczu Hiszpanii ze Słowacją kibice w Oviedo gwizdali na swojego. Na reprezentanta własnego kraju – Gerarda Pique. Ciągle jednego z najlepszych obrońców na świecie. Federacja przenosi mecz, media nie mówią o niczym innym. A wszystko zaczęło się od pewnej imprezy w jednym z madryckich lokali…
– Dziękuję trenerom, fizjoterapeutom, lekarzom, fanom… A, no i rzecz jasna Kevinowi Roldanowi! – krzyczał na fieście po zakończeniu poprzedniego sezonu, mniej lub bardziej świadomy konsekwencji. Roldana znają głównie uważni fani Realu, ewentualnie miłośnicy reggaetonu. To on był gwiazdą na urodzinowej imprezie Cristiano Ronaldo, która przypadła zaraz po przegranej 0:4 z Atletico Madryt. To po tamtej imprezie na Portugalczyka spadły gromy ze strony kibiców z całego świata. A Pique sprzedał mu pstryczek, który kilka miesięcy później rozpętał medialne tornado. Potem jeszcze było niezapomniane: “niech się pierdolą ci z Madrytu” w trakcie świętowania zdobycia Superpucharu Europy.
Kilka godzin temu hiszpańska federacja opublikowała oświadczenie o przeniesieniu towarzyskiego meczu z Anglią na 13 listopada, czyli dzień wcześniej niż planowano. Zmieniono też miejsce jego rozegrania. Miał być Madryt, będzie Alicante. Wszystko dlatego, że Vicente Del Bosque obawiał się o tego, co miejscowi kibice zrobią z Pique. Pragnął oszczędzić mu szorstkiego, żeby nie napisać lodowatego przyjęcia, które byłoby właściwie pewnikiem. Selekcjoner Hiszpanów skrytykował gwiżdżących, dodając, że jeśli gwiżdżą na Pique, to nie szanują ani jego, ani reszty drużyny. Jego zdanie podzielili też piłkarze z obu obozów, choćby Pedro, Casillas czy Fabregas.
Warto wspomnieć, że przeniesienie meczu z Madrytu ma też – a może przede wszystkim – znaczenie marketingowe. Wtedy bowiem zadebiutuje zaprojektowana przez Adidasa koszulka na Euro 2016, a niemiecka firma nie życzyłaby sobie, żeby jej nowy produkt oglądano przy gwizdach trybun.
Żeby było jeszcze śmieszniej, po meczu zawodnicy dostali dyspensę na zabawę. Toteż Pique i kilku kolegów ruszyło na miasto, ale tam również nie miał immunitetu. Ludzie rozpoznali go i wypędzili z klubu, krzycząc, że jest pijany i żeby wracał skąd przyszedł. Wyjątkowa niegościnność. Musieli go eskortować.