Reklama

Kolejny brązowy medal! Czwórka podwójna na podium!

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

31 lipca 2024, 12:51 • 4 min czytania 8 komentarzy

Fabian Barański, Mirosław Ziętarski, Mateusz Biskup i Dominik Czaja podczas dzisiejszego finału czwórki podwójnej nie byli może faworytami do zwycięstwa, ale można było od nich oczekiwać, że zmażą plamę po Tokio, gdzie zajęli czwarte miejsce. Że w końcu przełamią niemoc Polaków, którzy w tej konkurencji czekają na medal od 2008 roku. Ale dziś koniec tego smutnego odliczania lat do kolejnego krążka. Podopieczni Aleksandra Wojciechowskiego wywalczyli brązowy medal igrzysk olimpijskich!

Kolejny brązowy medal! Czwórka podwójna na podium!

Polscy wioślarze od początku byli naszą sporą nadzieją medalową. Przemawiało za tym praktycznie wszystko. Wyniki, bo Barański, Ziętarski, Kupiec i Czaja od lat należą do czołówki w rywalizacji czwórki podwójnej. Przygotowanie, za które odpowiada doświadczony i utytułowany szkoleniowiec Aleksander Wojciechowski – ten sam, który w 2008 roku prowadził czwórkę podwójną Adam Korol, Marek Kolbowicz, Michał Jeliński, Konrad Wasielewski, gdy ta zdobywała olimpijskie złoto w Pekinie.

Wreszcie, pomimo medali mistrzostw świata, Europy czy wielu podiów w Pucharze Świata, Biało-Czerwonym towarzyszył głód zwycięstwa. W końcu dwóch z nich – Czaja i Barański – siedziało w osadzie czwórki w Tokio, kiedy ta o zaledwie trzy setne sekundy przegrała brązowy medal. Lepsze wtedy okazały się osady Holandii, Wielkiej Brytanii i Australii.

– Zadra po Tokio na pewno była, ale nie wiem czy w nas jeszcze jest. Już rok później pokazaliśmy, jak bardzo wartościowymi zawodnikami jesteśmy. W 2022 roku zdobyliśmy mistrzostwo świata, później w kolejnym roku brązowy medal mistrzostw świata. Sytuacja z Tokio nas napędza. Każdy z obecnej osady był już czwarty na igrzyskach, bo Mateusz z Mirkiem zajęli to miejsce pływając w czwórce w Rio de Janeiro, więc wszyscy mają coś do udowodnienia – mówił nam przed igrzyskami Dominik Czaja.

Reklama

MAMY KOLEJNY BRĄZ!

Dziś jeszcze przed startem było wiadomo, że w grze o medale najbardziej liczą się cztery osady: Holandia (rekordziści i mistrzowie świata, broniący tytułu mistrzów olimpijskich), Włochy (wicemistrzowie globu), Wielka Brytania i właśnie Polska. Najbardziej prawdopodobny scenariusz zakładał, że osada z Kraju Tulipanów będzie poza zasięgiem. Ale nawiązanie rywalizacji z Włochami i Brytyjczykami było bardzo prawdopodobne. Ba, wręcz obowiązkowe w przypadku tak klasowej osady, jak polska czwórka.

Biało-Czerwoni płynęli z toru piątego, po lewej stronie mając największych rywali: kolejno Holendrów, Włochów i Brytyjczyków. Pierwsi z wymienionych byli poza zasięgiem, prezentowali idealne zgranie. Pytaniem otwartym pozostawało, czy polska osada za wszelką cenę będzie chciała za wszelką cenę trzymać się wielkich faworytów tego finału, czy może jednak będą woleli wiosłować w swoim tempie. Realizować swój plan, który najpewniej polegałby na spokojnym początku i tradycyjnym, mocnym finiszu.

Na półmetku polska osada wciąż trzymała się blisko Holandii, lecz obie kadry rozdzielali jeszcze Włosi. Reprezentanci Italii w połowie dystansu zdawali się słabnąć, Polacy przyspieszali, Dariusz Szpakowski w swoim stylu krzyczał do mikrofonu o „terminatorach, dominatorach”, a naszych gorących od emocji głów nie ochłodziłaby nawet cała woda z położonego obok Disneylandu akwenu Vaires-sur-Marne Nautical.

I cóż, Włosi mieli taki sam pomysł, jak podopieczni Aleksandra Wojciechowskiego. Oni także postawili na bardzo mocny finisz, przez co wyprzedzili polskich wioślarzy o 19 setnych sekundy. Ale czy nas to martwi? Za nic w świecie, bo Barański, Ziętarski, Kupiec i Czaja pewnie zgarnęli trzecie miejsce, a ich czas – 5:44.59 – był o blisko dwie sekundy lepszy od czwartej osady z Wielkiej Brytanii! Na tym poziomie rywalizacji taka przewaga to przepaść.

ZERO RYZYKA do 50zł – zwrot 100% w gotówce w Fuksiarz.pl

Z kronikarskiego obowiązku dodajmy, że triumfowali bezkonkurencyjni Holendrzy, którzy dopłynęli do mety w czasie wynoszącym równe 5 minut i 42 sekundy.

Reklama

Nas jednak najbardziej obchodzi brązowy medal, który jest wielkim sukcesem polskich wioseł. W końcu to pierwszy krążek wioślarzy w tej konkurencji, zdobyty od 2008 roku. A trzeci krążek zdobyty ogólnie przez reprezentantów Polski na tych igrzyskach, po srebrze Klaudii Zwolińskiej w kajakarstwie górskim, oraz wywalczonym wczoraj brązowym medalu drużyny szpadzistek.

I chociaż jak na razie w polskim dorobku brakuje złota, to trudno nie dojść do wniosku, że Biało-Czerwoni całkiem nieźle weszli w te igrzyska.

Fot. Newspix

Czytaj też:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Szef polskich sędziów: Nie uważam, by błędów było znacząco więcej niż w przeszłości

Paweł Paczul
0
Szef polskich sędziów: Nie uważam, by błędów było znacząco więcej niż w przeszłości

Igrzyska

Ekstraklasa

Szef polskich sędziów: Nie uważam, by błędów było znacząco więcej niż w przeszłości

Paweł Paczul
0
Szef polskich sędziów: Nie uważam, by błędów było znacząco więcej niż w przeszłości

Komentarze

8 komentarzy

Loading...