Jak co miesiąc o tej porze prezentujemy ranking najlepszych piłkarzy. Jak co miesiąc… podkreślamy, że okres ten miał swoją specyfikę. Sierpień – wracają najlepsze ligi europejskie. Oczywiście – jak na złość – nie w tym samym terminie. Włosi i Hiszpanie spotkali się na meczach ligowych po dwa razy, Niemcy – trzy, no a Francuzi i Anglicy po cztery. Wszystko to obudowane krajowymi pucharami, w których niektórzy mieli już okazje grać, superpucharami, które dotyczyły rzecz jasna nielicznych, a także kwalifikacjami do Ligi Mistrzów i Ligi Europy.
Jak zawsze poświęciliśmy sporo czasu, by wszystko to pogodzić. Z pewnością było łatwiej niż w lipcu, gdy na poszukiwania najlepszych piłkarzy, musieliśmy wybrać się aż za ocean, zaglądając do lig i na turnieje, które na co dzień emocjonują nas tylko trochę bardziej niż skoki narciarskie. Ale było też trudniej niż chociażby w marcu i kwietniu, gdy wszystko wydawało nam się bardzo klarowne.
Generalnie najtrudniejszym etapem tworzenia rankingu niemal zawsze jest ostateczna selekcja. Z listy kandydatów znika około połowy nazwisk piłkarzy, którzy w danym miesiącu błysnęli, zostaje 30-35 silnych kandydatów i naprawdę trzeba się nagimnastykować, by wybrać najlepszą dwudziestkę. Powiedzmy sobie szczerze – czasami różnica pomiędzy osiągnięciami piłkarza, który zajmie miejsce osiemnaste i wskoczy do rankingu, a tym który umownie jest – dajmy na to – trzydziesty drugi, jest naprawdę minimalna. Dlatego zawsze wymieniamy nazwiska tych, których bardzo poważnie braliśmy pod uwagę. Punktów z tego nie ma, ale nam jakoś tak lżej na sercu.
Kto tym razem wylądował zaraz za najlepszymi? Kolejność w zasadzie przypadkowa: Nabil Fekir, Ricardo Rodriguez, Stevan Jovetić, Layvin Kurzawa, El Arbi Hillel Soudani, Marco Reus, Callum Wilson, Anwar El Ghazi, Leigh Griffiths, Aleksandar Kolarov, Luis Suarez, Valter Birsa, Andre Ayew.
Chyba wystarczy, bo moglibyśmy tak naprawdę długo… Pora odsłonić najważniejsze karty.
Drugi raz w rankingu. Wprawdzie w sierpniu kibice Bayernu więcej mówili o innych nazwiskach – o których później – ale trzeba “Lewemu” oddać, że systematycznie robi swoje. Mało? W takiej drużynie jak Bayern, w której materiałem na bohatera jest praktycznie każdy zawodnik, to dużo. Prócz meczu z Bayerem, zawsze dokładał swoją cegiełkę. Czasami małą jak w meczu o Superpuchar, w którym asystował Robbenowi, czasami wielką, gdy w ostatniej minucie zapewnił zwycięstwo z Hoffenheim. Niby przyzwyczailiśmy się do tego, że jego gra w klubie i w reprezentacji to dwie różne sprawy, ale i tak dobrze wiedzieć, że przed Niemcami kapitan jest w formie.
Nieco uprzedzając – jedyny piłkarz z Serie A. Nie zapewnił sobie miejsca w dwudziestce tylko dzięki dwukrotnemu pokonaniu bramkarza Carpi i powtórzeniu tego wyczynu z dużo poważniejszą ekipą Napoli. Dał Sampdorii również nadzieję, że rehabilitacja w rewanżu z Vojvodiną (0-4 w pierwszym meczu) w kwalifikacjach do Ligi Europy jest możliwa. Jak się okazało, były to tylko mrzonki, ale klasę Edera docenić należy.
Jako aktor drugoplanowy grywał oscarowe role. Postanowił jednak powalczyć o statuetkę w najważniejszej kategorii. Gość z cienia zapragnął trochę więcej światła stadionowych reflektorów dla siebie. I trudno mu się dziwić, ambicja przede wszystkim. W sierpniu zarówno pięknie pożegnał stare śmieci, rozstrzygając mecz na styku o Superpuchar Europy, jak i świetnie przywitał się z nowym miejscem. Klasa.
Gość, który zawsze odwala dużo czarnej roboty. Mając przed sobą Ibrahimovicia, Cavaniego, Lavezziego, Pastore czy teraz di Marię, łatwo zostać zdegradowanym do roli tylko i wyłącznie “podawacza”, ale w sierpniu to właśnie on, a nie plejada gwiazd, odegrał kluczową rolę w ofensywie PSG. Golem i asystą zrobił różnicę w meczach na styku z Lille i Montpellier (po 1-0), otworzył wynik z Ajaccio, podaniem do Cavaniego przyczynił się do klęski Monaco.
Słaby miesiąc? Może i słaby, ale tylko jak na niego. Jednak wbrew pozorom podlega przecież tym samym definicjom co reszta piłkarzy. Gdyby tak odwrotnie -zastosować skalę przygotowaną dla Messiego lub Ronaldo wobec wszystkich – komentatorzy i eksperci praktycznie musieliby wykreślić ze słownika pojęcia znakomity, świetny, genialny. Miesiąc zaczął fantastycznie, umożliwił Barcelonie zdobycie następnego trofeum. W dwumeczu z Athletikiem owszem zrobił za mało, ciężko z polemizować. Liga? Bez gola, bez asysty, dwa puste przeloty, ale trzeba by być wyjątkowo stronniczym, by uznać, że na przykład mecz z Malagą był zły w jego wykonaniu.
Co tu dużo mówić – gość wprowadził swoją drużynę na europejskie salony. Był przewodnikiem w tej podróży, w której za przeszkody robiły takie ekipy jak Sparta Praga i Sporting Lizbona. Nie powiecie chyba, że to łatwy rozkład jazdy dla drużyny pokroju CSKA. W lidze też zrobił swoje – strzelił po bramce Spartakowi i FK Rostów, oba mecze zakończyły się zwycięstwem jego drużyny 2-1. Może i wygląda na nieco starszego typa niż na 22-latka, który oficjalnie jest, ale i tak – przyszłość przed nim.
Wygląda na to, że jeszcze się nie skończył. W Manchesterze nie był sobą, po powrocie pod skrzydła Juergena Kloppa również trochę mu brakowało do poprzeczki, którą zawiesił sobie wcześniej na nielichej wysokości. Wiele wskazuje, że u Tuchela – tak jak i cała Borussia – może odzyskać dawne moce. W Bundeslidze w każdym spotkaniu zaznaczył swoją obecność golem lub asystą. W eliminacjach LE wziął czynny udział w strzelaninie z Odds.
W końcu sprawił, że na Liberty Stadium tęsknota za Wilfriedem Bony nie jest aż tak odczuwalna. Jak brakowało mu regularności w zeszłym sezonie, jak miewał tylko przebłyski, tak teraz strzela w każdym w meczu. Skromnie, po jednej bramce, ale za każdym razem są to gole zapewniające punkty, bądź mocno przybliżające do nich. Na Stamford Bridge jego bramka dała remis, podobnie było z Sunderlandem. Przeciwko Manchesterowi United zdobył zwycięskiego gola, z Newcastle otworzył wynik. Jego miesiąc, choć ciężko nie docenić też innych piłkarzy jak np. Andre Ayew i Ashleya Williamsa.
Wyraźnie podniecony świetnym początkiem sezonu w wykonaniu swojej drużyny Manuel Pellegrini rzucił do dziennikarzy, że wrócił Yaya Toure sprzed dwóch lat. Z okresu, w którym Iworyjczyk potrafił przecież strzelić 20 goli w Premier League i zaliczyć do tego dziewięć asyst. Zawodnik dał swojemu trenerowi solidne podstawy do wygłoszenia takiej opinii, znów wymiata. Ciekawi jesteśmy, czy jego rola zmieni się po przyjściu de Bruyne. Być może Toure będzie musiał wrócić do grania bardziej defensywnego, na którym przecież wyrobił sobie nazwisko.
No cóż, to zła wiadomość przed jutrzejszym meczem kadry. Hummels jest w gazie. W zeszłym sezonie, przede wszystkim ze względu na kontuzje, wypadł ze światowej czołówki obrońców, ale znów puka do jej drzwi. Jeśli będzie zdrowy, to wstęp wydaje się formalnością.
Wiecie może, ile goli w sierpniu zdobyła ekipa Maccabi Tel Awiw? Dziewięć we wszystkich rozgrywkach. Osiem z nich zapakował Eran Zahavi, ofensywny pomocnik. Były to bramki albo na wagę trzech punktów w lidze, albo – co ważniejsze – na wagę awansu do Ligi Mistrzów. 2 gole w rewanżu z Viktorią Pilzno, 2 na St. Jakob Park, 1 w rewanżu z Basel. Kozak. W Palermo odbił się od ściany, ale wie już jak smakuje Champions League. Grał w niej przecież w barwach Hapoelu Te Awiw. Co tam grał! Strzelił przecież dwie bramki Benfice, a z Lyonem popisał się genialną przewrotką.
Cały blok obronny City zasługuje na pochwalne pieśni. Od Harta, przez Sagnę i Kolarova, aż po defensywnych pomocników – wszyscy grają bardzo dobrze. W pierwszych meczach nowego sezonu bramki The Citizens nie potrafili strzelić piłkarze Chelsea, West Bromu, Evertonu i Watfordu. Jednak nie ukrywajmy – największe oklaski należą się szefowi defensywy. Opoka, dalszy komentarz zbędny. Kompany jednak nie tylko świetnie broni, ale też odnajduje się pod bramką rywala. Dwa gole w pierwszych kolejkach, Kamil Glik może mieć groźnego rywala w walce o miano najskuteczniejszego obrońcy. Dobry sposób na minięcie go w tym miesiącu znalazły dzieciaki, ale w prawdziwym futbolu, raczej by się to nie przyjęło.
Sporo musiał przyjąć na klatę już jako gracz Borussii. A to mówiono, że pod żadnym pozorem nie powinien grać w ataku, a to śmiano się z niego, że jego jedyną zaletą jest to, że szybko biega. To całkiem charakterystyczne, bo kiedyś w Dortmundzie do roli lekkoatlety degradowany był również Jakub Błaszczykowski. Tak jak Polak z czasem udowodnił swoją przydatność, tak i Aubameyang pokazał klasę. Może grać w ataku, a prócz genialnego przyśpieszenia, ma cały repertuar zagrań, którego nie powstydziliby się nawet najlepsi koledzy po fachu. Kilka z nich pokazał już sierpniu.
Kompetnie niespodziewana eksplozja formy. Ofensywny zawodnik, który gra bardzo dużo (30 spotkań w zeszłym sezonie Premier League), a legitymuje się bilansem 4 gole i 3 asysty, raczej nie jest do końca traktowany poważnie. Co innego taki, który w pierwszych czterech meczach strzela cztery bramki, prowadząc swoją drużynę do dwóch zwycięstw i dwóch remisów. Jeśli chcecie poznać go bliżej, odsyłamy was TUTAJ.
Inter Baku, Żylina, Eibar. Tym drużynom, umówmy się – bardzo słabym, Aduriz nie potrafił w sierpniu strzelić gola. Odbił sobie na Barcelonie. Czterema bramkami pognębił ekipę, która wygrała niemal wszystko. To całe uzasadnienie, więcej najzwyczajniej w świecie mówić nie trzeba.
Perfekcyjny początek przygody z Bayernem Monachium. Wystarczyło mu pięć spotkań, by zostać ogłoszonym brakującym elementem w układance Pepa. Oczekiwania były duże, ale nie może być inaczej w przypadku gościa, za którego płaci się trzydzieści dużych baniek. Jak na razie zachwyca, na boisku robi show. W ostatnim meczu z Bayerem postanowił nawet ośmieszyć przeciwników, do tego stopnia czuje się swobodnie w nowej drużynie. Jak dla nas, świetna sprawa, piłka to przede wszystkim zabawa. A że Robben to skrytykuje? Nie dajmy się zwariować.
Chyba najjaśniejsza postać nowej Borussii, która miażdży każdego rywala, z którym się mierzy. W sierpniu wykręcił kosmiczne liczby. Fakt – wiele z tych asyst i goli zaliczył w spotkaniach z ogórami (Chemnitzer, Wolfsberger, Odds), ale na tle poważniejszych rywali w Bundeslidze też błyszczał. W sumie to lekkie zaskoczenie, bo ostatnio robił, co mógł, byśmy uznali, że nie jest odpowiednim kandydatem do grania pierwszych skrzypiec. Zaskoczenie in plus, rzecz jasna.
Rzadko w naszych rankingach, obrońca ląduje tak wysoko. Wytłumaczenie takiego stanu rzeczy jest dość proste. Słyszeliście takie piłkarskie powiedzenie – napastnicy wygrywają mecze, a obrońcy trofea. Na krótkim dystansie zdecydowanie łatwiej jest docenić piłkarza ofensywnego, nie oszukujmy się. Jednak tym razem Thiago Silva nie pozostawił nam większego wyboru. Profesor. Pięć spotkań PSG w sierpniu, zero straconych bramek. A za przeciwników mieli całkiem niezłe drużyny: Lyon, Lille, Ajaccio, Montpellier, Monaco. Zgadnijcie, ile celnych strzałów udało się oddać tej piątce. Łącznie – uwaga! – tylko dziesięć. Każdy, kto oglądał mecze PSG, wie ile w tym zasługi Brazylijczyka. Resztę odsyłamy do statystyk w serwisie Squawka lub na innym portalu. To w tej chwili chyba zarówno najefektywniejszy, jak i najefektowniejszy obrońca świata.
Każdy wie jaki to zawodnik. Mały magik, który lewą nogą mógłby kaligrafować lub wykonywać inne prace wymagające precyzji. Każdy ma chyba również świadomość, jaki jest z nim problem. Zbyt często jego występy są przerostem formy nad treścią. Gdyby wycisnąć je jak gąbkę, usunąć w cień wszystkie ozdobniki, często okazywało się, że chłop daje drużynie zdecydowanie mniej niż powinien. To jednak tylko uwagi natury ogólnej, które nie zmieniają faktu, że jak na razie gra genialnie, prowadzi Manchester City do kolejnych zwycięstw. Według Gary’ego Neville’a piłkarz miesiąca w Premier League – podpisujemy się pod tym obiema rękami.
Nietypowy ezgemplarz. Najlepszy piłkarz na świecie… spośród zawodników, którzy bardzo często sprawiają wrażenie tylko do bólu poprawnych. Nie jest szczególnie efektowny, z reguły nie czaruje dryblingami, raczej rzadko strzela piękne bramki. Nawet ciężko wskazać jedną cechę wiodącą, w której należy do światowej czołówki. A potem przychodzi mecz, po którym zbieramy szczęki z podłogi, patrząc co wyczynia. Hamburg, Hoffenheim, Bayer. 3 x tak, świetne zawody. Jeśli za Sterlinga, Martiala czy nawet de Bruyne płaci się więcej niż 50 milionów, to Mueller z Monachium jest nie do wyjęcia bez transferowego rekordu.
Jutro we Frankfurcie sprawdzi naszą defensywę. Jeśli to właśnie on zrobi miazgę z nazych obrońców, chyba będziemy potrafili ich rozgrzeszyć.
*
Na zakończenie tradycyjny TOP30. Wracamy za miesiąc.
Przygotował MATEUSZ ROKUSZEWSKI
Fot. FotoPyK