Reklama

Aleksandra Mirosław: Nie stawiałam sobie barier, po prostu biegam

Szymon Szczepanik

Opracowanie:Szymon Szczepanik

06 lipca 2024, 13:13 • 8 min czytania 0 komentarzy

Aleksandra Mirosław w trakcie swojej kariery aż osiem razy pobijała rekord świata we wspinaczce na czas. Podczas igrzysk w Tokio Polka była najlepsza w tej konkurencji… ale nie wywalczyła medalu, bowiem wspinaczka na czas została wtedy połączona z prowadzeniem i boulderami – czyli zupełnie innymi odmianami tego sportu. W Paryżu biegacze powalczą o osobny komplet medali, a to sprawia, że 30-latka z Lublina będzie jedną z wielkich polskich faworytek do zwycięstwa. – Niezależnie od tego, czy jesteś rekordzistą świata, czy mistrzem świata, w dniu startu nie ma to znaczenia. Nikt nie przyzna ci złotego medalu za to, że przyjechałeś na zawody – mówi nam Mirosław.

Aleksandra Mirosław: Nie stawiałam sobie barier, po prostu biegam

SZYMON SZCZEPANIK: Zakładam, że to dla ciebie bardzo ważne, że w Paryżu wspinaczka na czas będzie oddzielona od boulderów i prowadzenia. W końcu mowa o zupełnie różnych formach tego sportu.

ALEKSANDRA MIROSŁAW: Na pewno cieszę się, że w Paryżu będę miała możliwość rywalizacji w konkurencji, w której się specjalizuje, chociaż to wcale nie sprawia, że będzie w jakimkolwiek stopniu łatwiej. Z drugiej strony jednak wiem, że trójbój w Tokio był jedyną możliwością na zaprezentowanie wszystkich trzech konkurencji wspinaczkowych biorąc pod uwagę przede wszystkim fakt, że wspinaczka miała przyznany jeden komplet medali. Na Paryż mamy ich dwa, wiec myślę, że było to dość naturalnym procesem, aby oddzielić wspinanie na czas od pozostałych konkurencji, gdyż rzeczywiście wspinaczka na czas bardzo różni się pod wieloma aspektami od boulderingu czy prowadzeń. To, co dla mnie jest ważne i sprawia największą satysfakcję, to przede wszystkim świadomość, że po raz drugi w swojej karierze mam szansę przygotowywać się do najważniejszej imprezy czterolecia.

Czy występ na igrzyskach olimpijskich różni się od startów chociażby w Pucharze Świata? Jeśli tak, to czym?

Na pewno się różni chociażby rozgłosem i promocją tego wydarzenia, a także ogólnym zainteresowaniem. Igrzyska to impreza wyjątkowa pod wieloma względami, a najistotniejszą różnicą wydaje mi się, że tutaj kolejna szansa jest dopiero za cztery lata, a nie za tydzień, dwa, czy miesiąc.

Reklama

Teraz będziesz mogła poznać w pełni atmosferę igrzysk. Przez wioskę olimpijską przewinie się mnóstwo świetnych sportowców, będących inspiracją dla mas kibiców. Będzie tam chociażby Rafa Nadal, mocny zespół wysyła kadra koszykarska w USA. Chciałabyś spotkać albo zamienić słowo z którymś ze współczesnych sportowych idoli?

Tak jak chyba wszyscy sportowcy do Paryża jadę przede wszystkim startować, więc za bardzo nie poświęcam uwagi na to kogo, gdzie i kiedy mogłabym spotkać.

Cztery lata temu rekord świata we wspinaczce należący do Julijii Kapliny, wynosił 6,96. Ty przesunęłaś tę granicę aż o 72 setne. Kiedy poprawiałaś rekord po raz pierwszy to spodziewałaś się, że możesz zejść z wynikiem aż do 6,24?

Nigdy nie kalkulowałam, ani nie stawiałam sobie barier, że do jakiegoś wyniku mogę zejść, a poniżej jakiegoś będzie ciężko pobiec. Po prostu biegam.

Aleksandra Mirosław na chwilę przed startem. Fot. Newspix

Reklama

Apetyt rośnie w miarę jedzenia. W takim razie: czy uda się złamać barierę sześciu sekund? Jeżeli ty tego nie dokonasz, to czy potrafisz przewidzieć w ciągu ilu lat możemy się spodziewać osiągnięcia takiego wyniku?

Tak jak powiedziałam przed chwilą, nie kalkuluje i nie myślę o tym. Rekordy są wypadkową świetnego przygotowania fizycznego i psychicznego, natomiast ja w czasie rywalizacji nie skupiam się na czasie, ani na tym, że „to będzie bieg na rekord”. Po prostu robię swoją robotę.

Od kiedy pierwszy raz pobiłaś rekord świata, na listach z nowymi rekordzistkami jest tylko twoje nazwisko. Jesteś totalną dominatorką. Jak utrzymujesz motywację do dalszego rozwoju? W końcu wielu sportowców napędza rywalizacja z innymi. Nie zaczyna ci brakować tego bodźca?

To nie jest tak, że na zawodach nie mam z kim rywalizować. Na przestrzeni ostatnich lat wiele zawodniczek zrobiło ogromny postęp i zaczęło biegać naprawdę szybko. Wspinanie na czas jest też konkurencją, która nie wybacza najmniejszych błędów, a bardzo ważną rolę w naszej rywalizacji moim zdaniem odgrywa głowa. Nigdy nie podchodziłam do startów na zasadzie, że jestem najszybsza i najlepsza, więc na pewno wygram. Każdy start jest inny, a to jest sport, w którym nic się nam nie należy, nic nie jest obiecane. Niezależnie od tego, czy jesteś rekordzistą świata, czy mistrzem świata, w dniu startu nie ma to znaczenia. Nikt nie przyzna ci złotego medalu za to, że przyjechałeś na zawody.

Z drugiej strony: czujesz, że napędzasz resztę wspinaczek w stawce? Dziś niektóre z nich potrafią pobiec w czasie około 6,50 s.

Kilka nawet zeszło poniżej. Myślę, że jest to naturalna kolej rzeczy, że kolejne zawodniczki będą biegać coraz szybciej. Jedne będą robiły większy, drugie mniejszy postęp, ale każda z nich będzie szła do przodu. Na tym właśnie polega rozwój dyscypliny sportu, a igrzyska olimpijskie i możliwość walki o medale na tej imprezie zdecydowanie ten rozwój przyśpiesza. I to widać z sezonu na sezon.

Rywalki przed startem podpatrują twoje zachowania, na przykład sposób rozgrzewki? Widzisz, że starają się coś wyciągnąć z twoich metod?

Nie potrafię odpowiedzieć ci na to pytanie, ponieważ w czasie startu skupiam się przede wszystkim na sobie i na tym co mam do zrobienia.

ZERO RYZYKA do 50zł – zwrot 100% w gotówce w Fuksiarz.p

Oglądałem na żywo twój start podczas igrzysk europejskich w Tarnowie. Zajęłaś wtedy drugie miejsce. Nie ukrywajmy – nie były to bardzo ważne zawody, a mimo wszystko byłaś załamana po przegranym finale. Ta reakcja świadczy o tym, że dla ciebie chyba nie istnieje podział na ważne i nieważne starty.

Igrzyska europejskie miały miejsce rok temu i dokładnie wtedy zamknęłam ten rozdział i nie widzę potrzeby, aby do niego wracać. Wyciągnęłam z tego startu dużo, był cenną lekcją, zresztą jak każdy inny start, nawet ten „złoty”. Poszłam dalej, tym bardziej, że od tamtego momentu wiele się wydarzyło.

Co do występów w Polsce: w marcu w Lublinie odbył się LOTTO Puchar Europy, w którym brałaś udział. Rzadko zdarza ci się występować przed własną publicznością. Czułaś w związku z tym dodatkowy dreszczyk emocji?

Był to drugi raz, kiedy miałam okazję rywalizować przed swoją publicznością i dla mnie jest to czysta przyjemność, móc wystartować u siebie. Cieszę się, że ludzie, którzy na co dzień mi kibicują i mnie wspierają, mają możliwość zobaczyć w akcji nie tylko mnie, ale tak jak miało to miejsce w przypadku Pucharu Europy, również europejską czołówkę. Mogą przez to poznać lepiej ten sport, poczuć te emocje. Zobaczyć, że tak naprawdę do momentu wyłączenia zegara na końcu drogi wszystko się może wydarzyć, mimo że całość rozgrywa się w czasie od pięciu do siedmiu sekund.

Twoje warunki treningowe w ostatnich latach bardzo się poprawiły, dziś posiadasz licznych sponsorów. Czujesz, że twoje nazwisko przyciąga kibiców i duże marki?

Oczywiście, czuję, że moje nazwisko zyskało rozpoznawalność na tyle, że przyciąga zarówno kibiców, jak i duże marki. To bardzo motywujące, widzieć jak ludzie interesują się wspinaczką sportową i śledzą moje postępy. Moje warunki treningowe faktycznie znacząco się poprawiły przez ostatnie lata, co zawdzięczam wsparciu moich sponsorów, w tym LOTTO. Jeszcze kilka lat temu nie miałam nawet pełnowymiarowej ściany. Teraz nie brakuje mi niczego. To dzięki takim partnerom jak LOTTO mogę skupić się na treningach i ciągłym doskonaleniu swoich umiejętności. Współpraca z markami, które rozumieją i wspierają sport, jest dla mnie kluczowa, ponieważ pozwala nie tylko na rozwój osobisty, ale także na promowanie wspinaczki jako dyscypliny na arenie międzynarodowej. Jestem wdzięczna za tę szansę i staram się wykorzystać ją najlepiej, jak potrafię. Robię to zarówno dla siebie, jak i dla całej społeczności wspinaczkowej.

Ubiegłoroczne podium kwalifikacji olimpijskich w Rzymie. Od lewej: Aleksandra Kałucka, Aleksandra Mirosław i Natalia Kałucka. Fot. Newspix

Co jest ważniejsze w tym sporcie: przygotowanie fizyczne czy głowa? W końcu o twoim powodzeniu decyduje najbliższe 6-7 sekund. Jak poradzić sobie z takim stresem?

Myślę, że przygotowanie fizyczne i psychiczne powinny iść ze sobą w parze. Nie ma jednej, złotej recepty na to, jak sobie radzić ze stresem w czasie startu, bo na każdego zawodnika będzie działać co innego. We wspinaczce jestem już 17 lat i przez te wszystkie lata się uczyłam się, doświadczałam nowych rzeczy. Wyciągałam wnioski ze wszystkich imprez w jakich brałam udział, zarówno z tych, które wygrywałam, jak i przede wszystkich z tych, które przegrywałam – a było ich zdecydowanie więcej.

Znakomicie rozpoczęłaś obecny sezon startów w Pucharze Świata. W kwietniu w Wujiang wyrównałaś własny rekord świata – 6,24 s. Pojawia się pytanie, na które odpowiedzi boją się twoje rywalki. Ile procent Aleksandry Mirosław w topowej formie widzieliśmy w Chinach?

Dla mnie występ w Wujiang był przede wszystkim ostatnim startem kontrolnym zamykającym pewien etap przygotowań do igrzysk, a także cenną informacją zwrotną dotyczącą tego, gdzie jesteśmy, co możemy jeszcze poprawić i nad czym pracować. Tak samo jak w przypadku rekordów, nie kalkuluję, skupiam się na swojej robocie. Mam pełne zaufanie do Mateusza – mojego trenera i męża – który już od blisko dziesięciu lat udowadnia, że wie, co robi. W moim planie nic nie jest przypadkowe, dlatego nie ma potrzeby, abym się zastanawiała, gdzie akurat w danym momencie jestem.

Pytam o to, bo zastanawia mnie jedna rzecz: zakładam, że ty również na początku sezonu robisz tak zwaną bazę – ciężki trening, który organizm jeszcze może odczuwać podczas startów. Tak robią na przykład zawodnicy w rzucie młotem. Jakie wyniki możesz osiągnąć, kiedy dodatkowo będziesz miała w swoim organizmie jeszcze więcej świeżości?

Ponownie wrócę do mojej poprzedniej wypowiedzi. Nie myślę o tym i nie kalkuluję. Od tego jest trener.

W jaki sposób planujesz poradzić sobie z presją oczekiwań: zarówno własnych, jak i opinii publicznej? W końcu jesteś jedną z największych polskich nadziei nie tyle do medalu, co wręcz do złota.

Na jedną z tych rzeczy, o których wspomniałeś mam wpływ: czyli moje własne oczekiwania. Tutaj skupiam się na wielokrotnie wspominanej już w tej rozmowie pracy i dbam o standardy tego, aby każdy trening był jak najwyższej jakości. Jeśli chodzi o oczekiwania zewnętrzne, to kompletnie nie mam na to wpływu i oczywiście opinia ta jest bardzo miła, ale skupianie się na tym oraz na presji, którą potencjalnie mogłoby to budować, nie jest dla mnie wspierające. Dlatego też tego nie robię.

ROZMAWIAŁ SZYMON SZCZEPANIK

Fot główne – Totalizator Sportowy

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Igrzyska

Komentarze

0 komentarzy

Loading...