Pochód szkockich kibiców ulicami Monachium wyglądał jak wielkie święto. Śpiewy, hektolitry piwa i dudy. Gdy doszło jednak do meczu, okazało się, że była to procesja przed pogrzebem reprezentacji z Wysp Brytyjskich. Niemcy roznieśli Tartanową armię 5:1, nie dając jej nawet oddać strzału. Strzelili nawet wszystkie gole.
Było wiele argumentów za tym, że turniej w ojczyźnie będzie dla Niemców nieprzyjemnym doświadczeniem. Zupełny brak zainteresowania, kibicowska dominacja imigrantów i fatalne wyniki reprezentacji, co poskutkowało zmianą selekcjonera. Za Odrą po prostu nie było atmosfery do organizacji mistrzostw Europy, a na pewno nie takiej, jaka panowała w tym kraju 18 lat temu podczas mundialu.
German’s on fire
Kolejny dowód na to, że zwykli Niemcy niechętnie podchodzą do tego turnieju, oglądaliśmy w piątek w ciągu dnia. Szkoci przejęli Monachium. W każdym aspekcie. Tańczyli, śpiewali, wchodzili do fontanny, gdzie leżały już całe kraty piwa – oczywiście wszystko przy akompaniamencie dud i z kiltami na tyłkach. Browar w jednym z ogródków pił nawet chodzący ze zwykle marsową miną sir Alex Ferguson. Dochodziło do takich sytuacji, że lokalsi chowali się w swoich mieszkaniach i szczelnie zamykali okna.
Sir Alex Ferguson is in Munich ❤️
via @andylines pic.twitter.com/sC7jOwLlUJ
— mufcmpb (@mufcMPB) June 14, 2024
Krótko mówiąc “Scotland’s on fire”.
Al ritmo del Freed from Desire de Gala.
🏴 Scotland’s on fire sonando en el Munich Football Arena.
¿Cómo no ir con esta gente?pic.twitter.com/AJRsGJ6jfS
— GRADA B pro (@GradaBpro) June 14, 2024
I o ile na ulicach Monachium było widać dominację Szkotów, o tyle na murawie nie było wątpliwości, że lepsi są Niemcy. W skrócie: “German’s on fire”, nóżka sama chodzi.
Dwa gole sześciu różnych zawodników
Piłkarze Juliana Nagelsmanna zupełnie stłamsili rywali. I najlepiej świadczy o tym fakt, że gdy Die Mannschaft prowadzili już 2:0, Szkoci nie wymienili nawet 50 podań, nie wspominając nawet, że nie oddali żadnego celnego strzału przez cały mecz! Przewaga Niemców była tak przytłaczająca, że należało się dwa razy zastanowić, czy przypadkiem tafla lodowiska nie została przemalowana na zielono. Tak często bowiem gospodarze turnieju zakładali rywalom hokejowy zamek. Gole również padały niczym z tej dyscypliny.
Piłka krążyła od zawodnika do zawodnika. Często zmieniano ciężar gry i angażowano niemal wszystkich graczy na murawie. Tak narodziły się dwa pierwsze gole Niemców. W ich bezpośrednie strzelenie, liczone jako zdobycie bramki i zaliczenie dwóch asyst przed trafieniem, zaangażowanych było sześciu różnych piłkarzy.
Przy pierwszym golu, który wpadł po dziesięciu minutach, piękny przerzut zanotował Toni Kroos, który nieoczekiwanie powrócił do reprezentacji Niemiec po trzyletniej przerwie. Pomimo niechęci do gry w kadrze i widma zakończenia kariery, dał się przekonać Nagelsmannowi. I bardzo dobrze dla Die Mannschaft, bo to on otworzył drogę do bramki Szkotów po raz pierwszy. Jego przerzut napędził wbiegającego po skrzydle Joshuę Kimmicha, który wyłożył piłkę przed pole karne Florianowi Wirtzowi. Zawodnik Bayeru Leverkusen, czyli świeżo upieczony mistrz kraju, precyzyjnym, płaskim uderzeniem pokonał Angusa Gunna.
Chwilę później znowu Niemcy przeprowadzili kolejną składną akcję. Ilkay Gündogan prostopadłym podaniem znalazł w polu karnym Kaia Havertza, ten oddał ją Jamalowi Musiali, a piłkarz Bayernu Monachium na własnym stadionie strzelił pięknego gola pod poprzeczkę. Mieliśmy wtedy 19. minutę, a Niemcom wciąż było mało. Kolejne ataki parły na bramkę Szkotów, a Gunn mógł patrzyć tylko z bojaźnią. Podopieczni Nagelsmanna urządzili sobie bowiem trening strzelecki.
I tak jak wspomnieliśmy, dwa gole, sześciu zaangażowanych zawodników: Kroos, Kimmich, Wirtz, Gündogan, Havertz, Musiala.
Nadzieja na radosne Euro
Przy trzecim trafieniu ponownie dali o sobie znać Gündogan i Havertz. Pierwszy wywalczył karnego, po którym z boiska wyleciał Ryan Porteous, natomiast drugi go wykorzystał. Jednak już przy czwartym obejrzeliśmy nowe twarze, bo Nagelsmann dał się wyszaleć wygłodniałym gry rezerwowym.
Pojawili się Leroy Sane, Niclas Füllkrug, Thomas Müller i Emre Can. Ich wejście skończyło się trzema kolejnymi trafieniami, choć tylko dwa zostały uznane. Po ponad godzinie po akcji Gündogana w polu karnym znalazł się Sane. Źle przyjął, ale do piłki dopadł Füllkrug i huknął na bramkę. Potężna bomba wylądowała okienku bramki Szkocji.
4:0, ale Niemcom nie było dość. Za chwilę z gola znowu cieszył się napastnik Borussii Dortmund po podaniu Müllera, ale znajdował się na minimalnym spalonym. Asysta dla weterana Bayernu przyszła dopiero w doliczonym czasie gry, gdy dograł przed pole karne do Emre Cana, a dowołany w ostatniej chwili za Aleksandara Pavlovicia gracz BVB, ustalił wynik spotkania.
Zabawa pełna gębą niczym Szkotów na ulicach Monachium. Rüdiger bawił się tak dobrze, że skierował nawet piłkę do własnej bramki, czym dał ogromne powody do radości gościom, choć trzeba przyznać, że piłkarze Steve’a Clarka nie oddali nawet celnego strzału.
Niemcy nie dość, że fantastycznie rozpoczęli mistrzostwa Europy, to w rewelacyjny sposób uhonorowali zmarłego w styczniu, a wspomnianego przed rozpoczęciem Euro 2024 Franza Beckenbauera, a także zerwali ze swoją łatką drużyny nieskutecznej. Już na mundialu grali piękną piłkę, ale nie potrafili strzelać goli. Tym razem, mimo że nie mieli najbardziej klarownych okazji, bramki wpadały jedna po drugiej, czym rozbudzili nadzieje, że Euro w Niemczech nie będzie pochodem smutku, a turniejem pełnym radości, pięknego futbolu i mnóstwa goli.
Niemcy – Szkocja 5:1 (3:0)
Bramki: Wirtz 10′, Musiala 19′, Havertz 44′ z karnego, Füllkrug 45+1′, Can 90+3′ – Rüdiger 87′
Zmiany:
Legenda
WIĘCEJ O EURO 2024:
- Dzieci z dworca Euro 2024
- Kadra dziesiątką pisana. Czy Polska będzie zespołem Zielińskiego?
- Raport z Hanoweru: Kto w ataku na Holandię? Obalamy teorię spiskową!
- 30 najbardziej pamiętnych momentów w historii mistrzostw Europy
Fot. newspix