Reklama

Król mączki abdykował z godnością. Nadal odpadł z Roland Garros

Szymon Szczepanik

Opracowanie:Szymon Szczepanik

27 maja 2024, 18:40 • 5 min czytania 4 komentarze

W tym meczu wynik nie był kwestią pierwszorzędną. Wszyscy spodziewali się tego, że zwycięży Alexander Zverev. I tak też się stało, choć jesteśmy przekonani o tym, że liczne grono fanów jego rywala nie raz mówiło pod nosem: eh, Sasza, gdyby król był kilka lat młodszy, to dziś udzieliłby ci lekcji gry na mączce. Bo owszem, Paryż ma swojego władcę – króla mączki, Rafaela Nadala, który podczas French Open wygrywał aż czternaście razy. A raczej miał, bo dziś Hiszpan na swoim ukochanym kompleksie Roland Garros wystąpił prawdopodobnie po raz ostatni.

Król mączki abdykował z godnością. Nadal odpadł z Roland Garros

KRÓL ZIEMI

Spieszmy się oglądać legendy tenisa, tak szybko odchodzą. Dwa lata temu, we wrześniu 2022 roku, meczem w 3. rundzie US Open z zawodową grą na kortach pożegnała się Serena Williams. Chwilę później ostatnie spotkanie rozegrał Roger Federer. I był to mecz bardzo symboliczny. Debel rozegrany w ramach Pucharu Lavera w którym partnerem Szwajcara był… Rafa Nadal. Człowiek, który przez lata był największym rywalem Federera. Razem z Novakiem Djokoviciem tworzyli oni Wielką Trójkę absolutnych dominatorów tenisa. Gości, przy których reszta stawki wygrywała wielkoszlemowe turnieje tylko incydentalnie. Dość napisać, że Nole ma ich na koncie 24 – i wciąż stara się dołożyć kolejne. Roger zatrzymał się na 20.

Z kolei Rafa znajduje się pośrodku z 22. wygranymi szlemami. Wiele z nich było niezapomnianych. Jak Australian Open z 2022 roku, kiedy Hiszpan przegrywał już 0:2 w setach z Daniiłem Miedwiediewem, ale zdołał powrócić do meczu i wygrał finał po trwającej blisko pięć i pół godziny batalii!

RAFA WALECZNE SERCE. O TENISIŚCIE WYJĄTKOWYM

Jednak największy szacunek kibiców – a postrach wśród rywali – Nadal budził w Paryżu. Oj tak, wielkoszlemowy turniej rozgrywany na kortach kompleksu Rolanda Garrosa był jego ulubionymi zawodami w sezonie. Rafa był genialnym zawodnikiem na kortach ziemnych, bez wątpienia najlepszym w historii. W końcu aż czternaście razy wygrywał szlemy w stolicy Francji. Z czego w latach 2010-2014 dokonał tego pięć razy z rzędu. W rywalizacji w grze pojedynczej, żaden inny tenisista lub tenisistka nawet nie zbliżyli się do takich liczb.

Reklama

Jeżeli jednak i one nie robią na was wrażenia – w co szczerze wątpimy – to co powiecie na bilans spotkań Nadala podczas występów we French Open? Do spotkania ze Zverevem wynosił on 112 zwycięstw i tylko 3 porażki! W tenisowym środowisku wręcz żartowano, że Roland Garros to taki turniej, w którym 127 tenisistów walczy o to, kto w finale przegra z Nadalem.

KRÓLEWSKIE POŻEGNANIE

Jednak w dzisiejszym meczu Nadal nie był faworytem. Długie lata gry na absolutnie najwyższym poziomie, kolejne przesuwanie tenisowych granic, w końcu musiało odbić się na jego zdrowiu. 37-latek od kilku sezonów zmagał się z kontuzjami. Ostatni uraz mięśnia biodrowego wykluczył go z rywalizacji na długie 349 dni, aż do stycznia tego roku… po czym znowu zaliczył przerwę przez kłopoty ze zdrowiem. W Paryżu mógł zagrać dzięki zasadzie zamrożonego rankingu.

Po absencji trwającej niemalże pełny rok kalendarzowy trudno było oczekiwać, że podbije French Open. Ba, już przejście Alexandra Zvereva – obecnego numeru 4 ATP – byłoby ogromną sensacją. I wszyscy zdawali sobie z tego sprawę. Cały stadion był za swoim idolem, ale zarazem taki tłum i liczba znanych osobowości godna wielkoszlemowego finału świadczyły o jednym. To było pożegnanie. A przynajmniej każdy nastawiał się na taki scenariusz.

Każdy, poza głównym sprawcą całego zamieszania. Doprawdy, poczynania Hiszpana sprawiały, że nawet tym meczem, spotkaniem w którym na dobrą sprawę miał być bez szans, Nadal dokładał kolejną cegiełkę do budowania swojej ogromnej legendy. Już w pierwszym secie, zakończonym wynikiem 6:3 dla Niemca, Rafa prezentował się nad wyraz dobrze. W drugim hiszpański weteran był jeszcze lepszy. Najpierw udało mu się wybronić dwie piłki Zvereva na przełamanie. Następnie sam zaskoczył młodszego o dekadę rywala i doprowadził do przełamania, wprawiając przy tym w ekstazę piętnaście tysięcy widzów na trybunach! Drugi set to bez wątpienia był ten moment w meczu, w którym Nadal nawiązywał do czasów swojej wielkości. Zwłaszcza przy WY-ŚMIE-NI-TYCH wolejach, które zagrać mógł tylko on. Taki, jak ten na poniższym filmie.

Reklama

Jasne, ostatecznie to Niemiec o rosyjskich korzeniach okazał się górą w tej partii, jak i całym meczu. Ale Nadal i tak pożegnał się z ukochanym Paryżem w stylu godnym bohatera. Powracający po ciężkiej kontuzji, zmuszony do gospodarowania siłami, których w swoim baku nie posiada już tyle, co jeszcze klika lat temu, postawił Zverevowi bardzo ciężkie warunki. Nadal był w tym meczu niczym Rocky Balboa, który w szóstej części, walcząc z oponentem u szczytu kariery, napsuł mu sporo krwi.

Dziś Niemiec zyskał zwycięstwo, ale Rafa zdobył szacunek. O ile oczywiście w ogóle można w tenisowym świecie darzyć go jeszcze większym respektem, niż do tej pory. Niech nie zwiedzie was suchy wynik i to, że spotkanie zakończyło się po trzech setach. Hiszpan bowiem do końca wierzył w swoje zwycięstwo. Starał się wyszarpać każdego gema. Jeden trwał ponad 12 minut – i tak, to Rafa go wygrał. Nawet postawiony pod ścianą, przegrywając 3:5 w trzecim secie, cały czas wierzył to, że uda mu się odwrócić losy spotkania.

Po meczu Nadal powiedział, że nie jest pewien, czy zakończy karierę i już więcej nie pojawi się na korcie. W trakcie przemowy – często zagłuszanej ogromnym aplauzem – widać było, że targają nim emocje, ale też wątpliwości. Że może jeszcze to za wcześnie, żeby kończyć?

Jeżeli jednak tak się nie stanie, to dziś król Paryża abdykował z godnością, uwielbiany przez swoich poddanych. Na francuskiej ziemi nie każdemu władcy w historii udała się ta sztuka.

Alexander Zverev – Rafael Nadal 3:0 (6:3, 7:6, 6:3) 

Fot. Newspix

Czytaj więcej o tenisie:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Ekstraklasa

„Jeśli dobrze mu podasz, będzie skuteczny”. Czy Nsame da wiele Legii Warszawa?

Jakub Radomski
10
„Jeśli dobrze mu podasz, będzie skuteczny”. Czy Nsame da wiele Legii Warszawa?

Komentarze

4 komentarze

Loading...