Reklama

Niezły weekend sędziów za nami | Niewydrukowana Tabela

Antoni Figlewicz

Autor:Antoni Figlewicz

07 maja 2024, 14:27 • 6 min czytania 19 komentarzy

A nawet dobry. Poprawiamy tylko jeden wynik, a to już o czymś świadczy, tym bardziej, że korekta jest tylko kosmetyczna. Nie obyło się jednak bez kontrowersji, które budzą trudne do oceny sytuacje, ale i tak polscy sędziowie przeszli przez minioną kolejkę suchą stopą. No, prawie suchą stopą – zobaczcie jak kształtuje się nasza Niewydrukowana Tabela po 31. serii gier.

Niezły weekend sędziów za nami | Niewydrukowana Tabela

Od czego by tu zacząć… Na początek skupmy się może na najgłośniejszej decyzji ostatniego weekendu, czyli czerwonej kartce dla Bartosza Kapustki. Piłkarz Legii słusznie został wysłany do szatni przez Jarosława Przybyła, bowiem jego wejście było po prostu niebezpieczne i mogło wyrządzić rywalowi sporą krzywdę. Pewni jesteśmy, że pomocnik nie chciał zrobić nic złego atakowanemu Christosowi Donisowi, ale ostatecznie jego wejście mogło zaowocować poważną kontuzją.

Może nawet zaowocowało, bo zmusiło Greka do zejścia z boiska z urazem. W interpretacji tej sytuacji główną rolę odgrywa efekt wejścia Kapustki i jego zagranie należy oceniać podobnie jak to, za które czerwoną kartkę ujrzał niedawno Marek Hanousek w meczu Widzewa z Rakowem.

Reklama

W myśl zasad, Legia powinna to spotkanie kończyć w dziewięciu. To, naszym zdaniem, największy błąd tej kolejki – Radovan Pankov faulował Joao Peglowa i nie dość, że na pewno zasłużył na drugą żółtą kartkę, to spokojnie mógł opuścić murawę po bezpośredniej kartce czerwonej.

Pankov zaatakował kostkę rywala, a sędzia nie podyktował nawet rzutu wolnego. Grę wznowiono od rzutu sędziowskiego pod nogi… Pankova. Czy sędziego mógł w tej sytuacji wezwać do analizy duet zasiadający w wozie VAR? Naszym zdaniem tak, bo to sytuacja, w której należy rozpatrywać bezpośrednie wykluczenie. Asystenci odpowiedzialni za wideoweryfikację uznali jednak, że to tylko potencjalna żółta kartka, którą VAR się nie zajmuje.

Tak czy siak Pankov powinien wylecieć z boiska. Za lżejsze przewinienie żółtą kartkę zobaczył w tym meczu Bruno Jordao, który przygwoździł do ziemi stopę Juergena Elitima.

Reklama

Niektórzy sugerowali nawet, że ewidentnie spóźniony piłkarz Radomiaka w tej sytuacji zasłużył na czerwoną kartkę, ale naszym zdaniem to jeszcze zagranie z kategorii stempla. Ostre, ale żółta kartka w zupełności tu wystarczyła. Trudno jednak zrozumieć, czemu chociaż żółtej kartki nie dostał w końcówce meczu Pankov…

Jak Olafsson chciał ratować honor Górnika

Pora na ten jedyny zmieniony przez nas wynik. Tuż przed końcem pierwszej połowy meczu Cracovii z Górnikiem sędzia Łukasz Kuźma mógł i naszym zdaniem powinien sięgnąć po gwizdek. Starcie Davida Kristjana Olafssona z Adrianem Kapralikiem to jednak sytuacja trudna do oceny, jak zresztą większość pojedynków powietrznych.

Piłkarz Górnika wyskoczył wysoko do piłki i będąc już w powietrzu został obalony na ziemię przez rywala. Decydujący w tej sytuacji był dla nas ruch Olafssona wchodzącego pod rywala, gdy ten jest już w górze.

Islandczyk, naszym zdaniem, nie chciał nawet walczyć o piłkę z Kapralikiem, ale też przesuwał się w bardzo niefortunny sposób. Gdyby nie ruszał się w kierunku rywala, założylibyśmy, że to zawodnik z Zabrza naskoczył na niego. W tej sytuacji jest jednak inaczej, a Górnikowi należał się rzut karny. Co z tego, skoro podopieczni Jana Urbana przegraliby 1:5 zamiast 0:5… Poprawić jednak trzeba, więc poprawiamy.

Kto pierwszy, ten lepszy

Zostały nam jeszcze dwie spore kontrowersje i kilka drobiazgów. Rzut karny dla Korony w meczu z Piastem Szymon Marciniak podyktował bez wahania, ale nam analiza sytuacji zajęła nieco dłużej. Zdaniem arbitra Tomasz Mokwa faulował Adriana Dalmau, choć przez jakiś czas dopatrywaliśmy się w tej akcji przewinienia w drugą stronę. Powtórki upewniły nas jednak, że piłkarz Korony był pierwszy przy piłce i wszedł przed rywala.

Wówczas interweniujący Mokwa kopnął przeciwnika. Tak sytuację tłumaczył po meczu sam Marciniak, któremu w tym wypadku przyznamy rację: – Dalmau był szybszy, zagrał piłkę i został kopnięty w podeszwę przez przeciwnika – i to są właśnie te kluczowe czynniki decydujące o podyktowaniu w tej sytuacji rzutu karnego.

Podobnie zatem musimy interpretować akcję z meczu ŁKS-u ze Śląskiem. Tutaj pierwszy do piłki dopadł Kamil Dankowski i jeśli zgodziliśmy się wcześniej z Marciniakiem, to i tym razem musimy uznać, że piłkarz ekipy z Łodzi był faulowany przez Łukasza Bejgera.

Po tym przewinieniu goście zdobyli gola, ale trafienie zostało anulowane. Był jednak faul, który pozwolił piłkarzom Śląska wyprowadzić skuteczną kontrę, wobec czego decyzja podjęta przez arbitra jest naszym zdaniem poprawna. Bejger przekroczył przepisy, tak samo jak Mokwa.

W tych sytuacjach należy postawić na konsekwencję. Albo puszczamy obie i taka gra jest dozwolona, albo w każdym z podobnych wypadków należy odgwizdać przewinienie.

Pozostały nam do omówienia jeszcze cztery sytuacje, ale one są raczej jednoznaczne. Wróćmy do starcia Korony z Piastem – Michael Ameyaw zagrywa ręką we własnym polu karnym po strzale Mariusa Briceaga. Nie powiększa jednak obrysu ciała – za ręką jest jeszcze jego tułów. W tej sytuacji nie można podyktować rzutu karnego.

Co innego w sytuacji, w której piłka trafiła w rękę Simeona Petrowa w meczu Śląska. Zawodnik wrocławian w starciu z Michałem Mokrzyckim dopuścił się przewinienia, za które ekipie z Łodzi należał się rzut karny. W sporym zamieszaniu Petrow odbija piłkę ręką uniesioną nienaturalnie, na wysokości linii barku.

Inne zagranie ręką nie było przewinieniem w meczu Ruchu Chorzów z Lechem Poznań. Szymon Szymański zagrał tak, jak nie zagrał tydzień temu Steve Kapuadi. Po interwencji i zatrzymaniu strzału rywala upadł i odbił piłkę ręką. Nie zrobił jednak niczego podejrzanego czy wręcz groteskowego, jak grający dla Legii Francuz.

Szymański blokuje uderzenie Szymczaka i po chwili traci równowagę upadając na plecy.

Wtedy dotyka piłki ręką. Ręką, którą w naturalny sposób podpiera się przy upadku. Nie popełnia więc przewinienia i decyzja sędziego o nieprzyznaniu Lechowi rzutu karnego jest poprawna.

W tym samym spotkaniu piłkarze Kolejorza zasłużyli jednak na jedenastkę. Faul Tomasza Wójtowicza na Jesperze Karlstromie jest dosyć oczywisty, choć zachowanie Szweda dodało całej sytuacji niepotrzebnej pikanterii. Piłkarz Ruchu trąca nogę rywala. Ten początkowo utrzymuje równowagę i pada dopiero po wykonaniu kolejnego kroku.

Pomocnik Lecha dodał trochę od siebie, ale jego drużynie i tak należał się w tej sytuacji rzut karny. Ostatecznie przyznany przez sędziego Tomasza Musiała, którego decyzję podtrzymujemy.

Wobec naprawdę niezłych występów naszych sędziów, zmiany w Niewydrukowanej Tabeli zawdzięczamy tylko i wyłącznie szalonym wynikom, które przyniosła nam 31. kolejka. Choć Pankov powinien wylecieć z boiska, a Górnik mógł zmniejszyć rozmiary porażki w Krakowie, to sędziowie zasługują na dobre słowo za miniony weekend z Ekstraklasą. Trudnych do oceny sytuacji trafiło im się całkiem sporo, a złych decyzji już wcale nie tak dużo. Okazja do zaprezentowania jeszcze lepszej postawy już za tydzień.

WIĘCEJ O SĘDZIOWANIU:

screeny: Canal+Sport

Wolałby pewnie opowiadać komuś głupi sen Davida Beckhama o, dajmy na to, porcelanowych krasnalach, niż relacjonować wyjątkowo nudny remis w meczu o pietruszkę. Ostatecznie i tak lubi i zrobi oba, ale sport to przede wszystkim ciekawe historie. Futbol traktuje jak towar rozrywkowy - jeśli nie budzi emocji, to znaczy, że ktoś tu oszukuje i jego, i siebie. Poza piłką kolarstwo, snooker, tenis ziemny i wszystko, w co w życiu zagrał. Może i nie ma żadnych sportowych sukcesów, ale kiedyś na dniu sąsiada wygrał tekturowego konia. W wolnym czasie głośno fałszuje na ulicy, ale już dawno przestał się tego wstydzić.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

19 komentarzy

Loading...