Reklama

Gra w zielone i partidazo. Ta niedziela musi się udać

redakcja

Autor:redakcja

09 sierpnia 2015, 09:51 • 4 min czytania 0 komentarzy

Dzisiaj tylko dwa mecze, ale za to jakie. Danie główne to Legia-Wisła, co do tego nie ma wątpliwości, ale przystawka też prezentuje się całkiem nieźle. Przynajmniej na papierze, bo ostatnie mecze Śląska i Lechii wskazują, że te drużyny łączy coś więcej niż, cytujemy za trenerem Tadeuszem Pawłowskim, podobne aspiracje i barwy klubowe, w których przeważa kolor zielony.

Gra w zielone i partidazo. Ta niedziela musi się udać

Nie jest łatwo być zielonym, tu już cytujemy Kermita, chciałoby się powiedzieć gdy patrzymy na grę wrocławian i gdańszczan. Zieloni, jeśli chodzi o grę w piłkę, są ci drudzy. Drużyna Jerzego Brzęczka nie wygrała żadnego z siedmiu ostatnich spotkań i w Gdańsku zaczęło się palić w dupkach. Pozycja szkoleniowca jest taka, że prawie jej nie ma, więc przeprowadzono nad morzem małe śledztwo.

Lechia nie wygrywa bo jest słabo przygotowana! – padł najbardziej zgrany zarzut w polskiej piłce. W tygodniu były więc testy sprawnościowe, wszyscy przeszli je wzorowo i… na tym spraw się zakończyła. – To bardziej leży w psychice, ostatnie mecze siedzą nam w głowach – mówił o przyczynach słabego startu sezonu skrzydłowy Maciej Makuszewski. To prawda, choć my skłaniamy się ku opcji, że w głowach to piłkarze Lechii mają przede wszystkim mętlik – nie wiedzą jak grać, gdzie się poruszać, jak rozgrywać. Kiedyś gdańszczanie sposób na grę mieli prosty – długa piłka na wolne pole i stabilna defensywa. Teraz pierwsze zostało rozpracowane, a drugie jeszcze jako tako się trzyma, choć raczej na ślinie.

Śląsk ma inne problemy. Do tych samych, co zwykle – brak pieniędzy i sponsora – doszła sprawa Roberta Picha, który może odejść z klubu. Agent zawodnika przyznaje, że rozmawia z trzema, co za zaskoczenie, tureckimi klubami, ale wymienia tylko Kasimpasę. Z piłkarzem przedłużyć umowę chce Śląsk. Do pozostania raczej nie przekona go ani pieniędzmi, ani perspektywami rozwoju klubu, ani pełnym stadionem. A piłkarsko? Tu mogłoby być lepiej. Pamiętamy drużynę Pawłowskiego z zeszłego sezonu – tę grającą ofensywnie, stylowo, z polotem. To się oglądało, o tym chciało się czytać i pisać. Teraz Śląsk jest jakiś taki… nijaki.

slask

Reklama

***

Przed Legia – Wisła tradycyjne, obustronne, bezpłciowe kizi-mizi. „Dobry zespół”, „nie przez przypadek”, „obie drużyny mają do siebie duży szacunek”, „dwie największe marki”, „te mecze mają specjalny wymiar”.

Ok, to pogadajmy o piłce. Nie będziemy wychodzić przed szereg, jeśli powiemy, że wiele wskazuje na to, że szykuje się partidazo. Początek sezonu, straty punktów nie tak bolesne, dwie drużyny w formie, lubią grać w piłkę. W zasadzie przy każdym kolejnym meczu Legii z Wisłą można przypominać słowa Ondreja Dudy, który mówi, że właśnie z krakowianami gra mu się najprzyjemniej.

Pisaliśmy też o tym, że do Wisły po spotkaniu z Lechem wrócił uśmiech, taka zwykła radość po meczu piłkarskim. Przydałoby się teraz zagrać z kimś słabszym, jeszcze bardziej podbudować się na starcie ligi, ale cóż – twardy terminarz, ale terminarz. Co wiślaków czeka w Warszawie? Na pewno nie Michał Żyro, który w tej rundzie może już nie zagrać. Nie jest to teraz wielki kłopot, bo znacznie lepiej na prawym skrzydle radzi sobie Guilherme.

Wisłę czeka też chyba największy test w tej rundzie. Na Cracovię krakowianie się zmobilizowali, z Lechem dołożyli świetną grę, ale na Legię trzeba jednego, drugiego i jeszcze czegoś trzeciego, jakiegoś elementu zaskoczenia. Może jakiś stały fragment gry, może nowy schemat kontrataku? Na pewno Kazimierz Moskal w planie zaskoczenia Legii nie ma Macieja Sadloka, który ma złamany palec i nie zagra przez około miesiąc.

Piszemy o zaskakiwaniu, bo, mimo wszystkich uprzejmości i dobrej formy obydwu zespołów, to Legia jest faworytem niedzielnego meczu. W Warszawie w miesiąc z totalnego bałaganu w zespole zrobił się niesamowity ordnung. Każdy wie, co ma robić, gdzie biegać, jak rozgrywać, a na końcu sprawy w swoje ręce bierze Nemanja Nikolić.

Reklama

Jedyne, co nas martwi przed niedzielnymi meczami to upał. Pogoda jest taka, że już po jednym piwie wypitym na polu lekko kręci się w głowie. Współczujemy, ale wymagamy – ta niedziela musi się udać.

graf1

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...